26 czerwca 2011

Szkoła jakich wiele






Uczestniczyłam w uroczystościach jubileuszowych 50-lecia kapłaństwa Ojca Ludwika Wiśniewskiego. Najpierw było nadanie honorowego obywatelstwa Miasta Gdańska, potem uroczysta msza z wieloma przemówieniami na koniec (w tym mojego męża) w Lublinie, a następnie kilkudniowe spotkanie przyjaciół w Nasutowie. Ojciec powiedział mi – jesteś w Nasutowie, odwiedź tutejszą szkołę. Niech wiedzą, że tu jesteś. Posłuchałam. I było to bardzo ciekawe spotkanie.

Mała kameralna, wiejska szkoła z około 150-letnią historią ma przyjazny klimat. Sale dla małych dzieci z kolorowymi stolikami, zabawkami i klockami z Radosnej Szkoły. Ściany udekorowane kolorowymi pracami uczniów dotyczącymi rozpoczynających się wakacji, a także opisem historii szkoły i pracami na temat patrona – prymasa Wyszyńskiego.

Pani dyrektor z pasją pokazuje nadzwyczaj bogatą stronę internetową szkoły, notującą tysiące wejść – okazuje się, że oglądane są tam zdjęcia z wielu wydarzeń szkolnych i szkolne ogłoszenia, i wieś bardzo sprawnie używa Internetu. Z równą pasją opowiada o historii szkoły i demonstruje przedwojenną dokumentację jej pracy.

Na zewnątrz boisko i plac zabaw. Namawiam na jego modernizację w ramach programu Radosna Szkoła, bo modernizacje także można z niego finansować. Okazuje się, że na wkład gminy w placyk pani dyrektor jeszcze trochę poczeka, bo gmina zaangażowała się w dużą oświatową inwestycję – buduje przedszkole. Rzeczywiście szkoła jest bardzo mała – akurat ma dość miejsca na jeden ciąg klas, natomiast dodatkowych oddziałów przedszkolnych już nie dałoby się zmieścić. Cóż, najpierw przedszkole, potem modernizacja placyku. W gminie ustalono taką kolejność priorytetów.

Bardzo ciekawe okazały się historyczne wpisy w starej dokumentacji. Rozporządzenia kierownika szkoły z lat dwudziestych poruszają wiele tematów. Moją uwagę zwróciły wpisy dotyczące konieczności realizacji zaleceń inspektora szkolnego (przed wojną szkoły kontrolowali inspektorzy). Na przykład jeden z wpisów mówi o tym, że na kolejnych przerwach dzieci z poszczególnych, wymienionych w rozporządzeniu, klas będą uczyć się mycia, gdyż inspektor stwierdził, że dzieci mają brudne ręce i twarze…

Interesująca jest również zawartość protokołów rady rodziców (także lata dwudzieste). Na jednym ze spotkań rodzice dyskutowali o tym, jak dobrze gospodarować i uprawiać ziemię i zgłosili postulat zorganizowania im w okresie zimowym kursów na ten temat. Wzruszyła mnie ta ówczesna świadomość potrzeby edukacji ustawicznej. Pani dyrektor mówi, że niestety obecnie jej starania, żeby zorganizować jakieś szkolenia dla rodziców napotykają na brak chętnych. Spotkałam tam jednak kilkoro dzieci z rodzicami, którzy pomimo wakacji chcieli bardzo mi tę szkołę pokazać, po prostu dlatego, że ją cenią i lubią.

Odbyła się moja zupełnie nieplanowana, całkiem prywatna wizyta w wiejskiej szkole jakich wiele, o której wcześniej nic nie wiedziałam. Okazało się, że jest to szkoła o około stu uczniach, z kadrą z sercem do dzieci i rodziców, w gminie która inwestuje w nowe miejsca dla przedszkolaków, z panią dyrektor, która jest za pan brat i ze szczegółami historii szkoły i z nowymi technologiami. Na pamiątkę wizyty otrzymałam oprawiony rysunek dziecka i konfitury zrobione przez panią dyrektor. Przekonałam się po raz kolejny, bardzo konkretnie, że istnieją uczniowie, rodzice i nauczyciele, którzy lubią szkołę i dobrze się w niej czują. Ojcze Ludwiku, dzięki za ten pomysł.

A wyżej kilka zdjęć, które tam zrobiłam.