14 października 2016

Uwagi do projektów ustaw oświatowych

Projekty ustaw: Prawo oświatowe i Przepisy wprowadzające ustawę - Prawo oświatowe wraz z uzasadnieniami przeczytałam już w pierwszą dobę po ich upublicznieniu. To razem 120+44+230+44 czyli 438 stron.

Zastanawiałam się, jakiego rodzaju uwagi na temat tych ustaw powinno się przedstawiać (właśnie mija termin możliwości zgłaszania uwag).

Czy raczej tak ogólne i jednocześnie fundamentalne, jakie padały na Kongresie OSKKO? Tutaj jest wypracowane tam stanowisko.

Czy raczej mocno szczegółowe i dotyczące relatywnie wąskich grup, ale jednak ważne, bo zmieniające podejście do całej grupy społecznej, jak te wypracowane przez środowiska edukacji domowej? Ich stanowisko jest tutaj.

A może takie, jak kilka dni temu napisany przeze mnie tekst "W obronie nastolatków...", wskazujący zagrożenia wynikające z tego, że interesy poszczególnych szkół i organów prowadzących szkoły w trakcie wdrażania planowanych zmian okażą się sprzeczne, co może wywołać szereg lokalnych napięć i konfliktów.

Możemy pytać o to, czy w ogóle reforma strukturalna jest nam obecnie potrzebna, a jeśli nawet uważamy, że tak, to czy właśnie taka, jak opisano w przygotowanych ustawach?

Można uruchomić tu wyobraźnię rozkładając sumę 12 na różne składniki. W końcu obecne 6+3+3 może być zastąpione nie tylko przez 8+4, ale także na przykład przez 6+4+2 lub 4+4+4 (jest jeszcze parę innych wariantów). Każde z tych rozwiązań ma swoje plusy i minusy...

Możemy też pogodzić się z faktem, że opisana w ustawach zmiana ma nastapić i próbować odnieść się do wielu wymagających dopracowania szczegółów. Starano się rozpisać dokładnie, jakie drogi przekształceń są zaproponowane wszelkim typom szkół. Tu pytań może nasuwać się wiele. Na przykład: dlaczego niepubliczna sześcioletnia szkoła podstawowa nie może automatycznie stać się ośmioletnia, dlaczego niepubliczne gimnazjum ma wskazaną drogę przekształcenia w szkołę podstawową i w liceum, ale nie w szkołę branżową? Wreszcie szereg pytań może dotyczyć kolejnych wariantów projektów ramowych planów nauczania, braku pokazania pomysłów na podstawę programową.

Sama w sumie uwagi mam tylko dwie.

Na pytanie - czy obecnie reforma strukturalna jest nam potrzebna - odpowiedziałabym: nie teraz i nie taka, jak proponowana.

Jeśli jednak już mamy pogodzić się z tym, że to trzęsienie ziemi ma nastapić, to zdecydowanie niech się to dzieje przynajmniej rok później, żeby wszelkie szczegóły na każdym poziomie lepiej przygotować...





7 października 2016

W obronie nastolatków - pomyślmy o nich

Podstawowe pytanie, jakie nasuwa mi się po szeregu rozmów w różnych środowiskach na temat zmian proponowanych przez minister Zalewską w edukacji jest następujące: na ile uda się być nam lokalnie razem, w interesie dzieci, uczniów i jakości polskiej edukacji. 
Najbardziej poszkodowanymi w tej całej zmianie mogą się stać obecni uczniowie gimnazjów oraz klas V i VI szkoły podstawowej. Grozi im przerzucanie z miejsca na miejsce, częste zmiany nauczycieli, brak pewności jutra, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, tłoczenie się w szkołach działających jako instytucje starego i nowego typu jednocześnie, organizacyjnie i programowo trochę “po staremu”, trochę “po nowemu”. Już zaczęła się ucieczka nauczycieli z obecnych gimnazjów, kto tylko może i ma możliwość szuka sobie pilnie pracy w szkołach innego typu, porzuca swoich obecnych wychowanków.
 Z kolei uczniowie starszych klas szkoły podstawowej, psychicznie dotychczas szykujący się do przejścia do gimnazjum, jeśli pozostaną w swoich obecnych szkołach, to też nie znaczy, że będzie to kontynuacja nauki z dotychczasowymi nauczycielami. Nieznana jest jeszcze obowiązująca ich pełna lista przedmiotów, programy, podręczniki, nie wiadomo kiedy to wszystko będzie gotowe, i w jakich warunkach, pod czyją opieką będą pracować przez kolejne lata - w planowanej klasie VII i VIII. Gdy potem trafią do szkół średnich, mają się tam spotkać w równoległych klasach z obecnymi gimnazjalistami i będzie tam też dość tłoczno i  brak jakiejkolwiek stabilności programowej i organizacyjnej. Przynajmniej tych pięć roczników może mieć przed sobą kilka lat ciągłych zmian nauczycieli, chaosu i przerzucania z miejsca na miejsce. 
Efektem będzie, że docelowo, na stałe, jeden rocznik uczniów zostanie przesunięty spod opieki gminy pod opiekę powiatu, czyli zostaną wzmocnione dotacją oświatową w sposób istotny, bo o około ⅓, części oświatowe budżetów powiatów, kosztem budżetów gmin. Już sam ten fakt stwarza naturalne napięcie oraz sprzeczność interesów pomiędzy samorządami powiatowymi i gminnymi. Sprzeczne są także interesy kadry nauczycielskiej poszczególnych typów szkół - w jednych szkołach ma szansę godzin i etatów trochę przybywać, w innych będzie ich szybko ubywać. 
Dodatkowo, ponieważ trzeba będzie od nowa planować całą sieć szkół, pojawią się też napięcia pomiędzy sąsiadującymi szkołami tego samego typu - obwody szkolne pisane na nowo to walka o każdą ulicę, bo to znowu więcej lub mniej uczniów, godzin, etatów, u mnie lub u sąsiada. 
Dyskusja o unowocześnianiu metod pracy czy planowaniu współpracy lub szkoleń w gminie na rzecz jakości edukacji zejdzie na dalszy plan. 
Starsza część kadry pedagogicznej pamięta reformę strukturalną wchodzącą w 1999 roku, jak wiele konfliktów i napięć lokalnych wygenerowała, jak wiele czasu i pracy zajęło okrzepnięcie i ustabilizowanie od nowa organizowanych szkół. Czeka nas coś bardzo podobnego, tylko fundowanego w jeszcze szybszymi tempie, bez wcześniejszego przygotowania i skonsultowania treści programowych, materiałów dydaktycznych. Dlaczego chcemy zafundować polskim uczniom sporo lat wychodzenia z chaosu, czy przedstawiono chociaż jakieś przekonujące powody?
Potrzebne są lokalne koalicje do ratowania przed chaosem obecnych 11-16-latków. Rodzice, nauczyciele, dyrektorzy, samorządowcy powinni stanąć razem w apelu o wycofanie się rządu z tych pomysłów lub przynajmniej ich lepsze przemyślenie, przygotowanie najpierw programów, faktyczne ich skonsultowanie, rozłożenie wdrażania na jakieś etapy. 
Jeśli lokalnie zaczniemy się kłócić - o uczniów, obwody szkolne, godziny, nauczycieli, budynki, dotacje, przegra przede wszystkim uczeń, ale przegramy też wszyscy. Jeśli mamy się sprawdzić jako lokalni gospodarze naszych szkół i samorządów, musimy stanąć razem w obronie spokoju naszych nastolatków. Bez względu na to, czy i jak zmieni się prawo oświatowe, w każdym powiecie warto zawiązać koalicję wszystkich szkół, gmin, oświatowych organizacji pozarządowych, wreszcie i przede wszystkim rodziców, aby planować sieć szkolną w interesie spokoju, bezpieczeństwa i jakości edukacji naszych dzieci.
Niestety, pomimo paru prób i starań, nie udało się nigdy stworzyć miejsca do dyskusji o edukacji ponad podziałami na poziomie centralnym. Czy spróbujemy dać w tej sprawie przykład lokalnie?

ZNP i OSKKO, i trochę innych oświatowych organizacji zaprasza 10 października do pikietowania urzędów wojewódzkich. Może wtedy zaczniemy ten lokalny dialog?