Podstawowe pytanie, jakie nasuwa mi się po szeregu rozmów w różnych środowiskach na temat zmian proponowanych przez minister Zalewską w edukacji jest następujące: na ile uda się być nam lokalnie razem, w interesie dzieci, uczniów i jakości polskiej edukacji.
Najbardziej poszkodowanymi w tej całej zmianie mogą się stać obecni uczniowie gimnazjów oraz klas V i VI szkoły podstawowej. Grozi im przerzucanie z miejsca na miejsce, częste zmiany nauczycieli, brak pewności jutra, poczucia bezpieczeństwa, stabilizacji, tłoczenie się w szkołach działających jako instytucje starego i nowego typu jednocześnie, organizacyjnie i programowo trochę “po staremu”, trochę “po nowemu”. Już zaczęła się ucieczka nauczycieli z obecnych gimnazjów, kto tylko może i ma możliwość szuka sobie pilnie pracy w szkołach innego typu, porzuca swoich obecnych wychowanków.
Z kolei uczniowie starszych klas szkoły podstawowej, psychicznie dotychczas szykujący się do przejścia do gimnazjum, jeśli pozostaną w swoich obecnych szkołach, to też nie znaczy, że będzie to kontynuacja nauki z dotychczasowymi nauczycielami. Nieznana jest jeszcze obowiązująca ich pełna lista przedmiotów, programy, podręczniki, nie wiadomo kiedy to wszystko będzie gotowe, i w jakich warunkach, pod czyją opieką będą pracować przez kolejne lata - w planowanej klasie VII i VIII. Gdy potem trafią do szkół średnich, mają się tam spotkać w równoległych klasach z obecnymi gimnazjalistami i będzie tam też dość tłoczno i brak jakiejkolwiek stabilności programowej i organizacyjnej. Przynajmniej tych pięć roczników może mieć przed sobą kilka lat ciągłych zmian nauczycieli, chaosu i przerzucania z miejsca na miejsce.
Efektem będzie, że docelowo, na stałe, jeden rocznik uczniów zostanie przesunięty spod opieki gminy pod opiekę powiatu, czyli zostaną wzmocnione dotacją oświatową w sposób istotny, bo o około ⅓, części oświatowe budżetów powiatów, kosztem budżetów gmin. Już sam ten fakt stwarza naturalne napięcie oraz sprzeczność interesów pomiędzy samorządami powiatowymi i gminnymi. Sprzeczne są także interesy kadry nauczycielskiej poszczególnych typów szkół - w jednych szkołach ma szansę godzin i etatów trochę przybywać, w innych będzie ich szybko ubywać.
Dodatkowo, ponieważ trzeba będzie od nowa planować całą sieć szkół, pojawią się też napięcia pomiędzy sąsiadującymi szkołami tego samego typu - obwody szkolne pisane na nowo to walka o każdą ulicę, bo to znowu więcej lub mniej uczniów, godzin, etatów, u mnie lub u sąsiada.
Dyskusja o unowocześnianiu metod pracy czy planowaniu współpracy lub szkoleń w gminie na rzecz jakości edukacji zejdzie na dalszy plan.
Starsza część kadry pedagogicznej pamięta reformę strukturalną wchodzącą w 1999 roku, jak wiele konfliktów i napięć lokalnych wygenerowała, jak wiele czasu i pracy zajęło okrzepnięcie i ustabilizowanie od nowa organizowanych szkół. Czeka nas coś bardzo podobnego, tylko fundowanego w jeszcze szybszymi tempie, bez wcześniejszego przygotowania i skonsultowania treści programowych, materiałów dydaktycznych. Dlaczego chcemy zafundować polskim uczniom sporo lat wychodzenia z chaosu, czy przedstawiono chociaż jakieś przekonujące powody?
Potrzebne są lokalne koalicje do ratowania przed chaosem obecnych 11-16-latków. Rodzice, nauczyciele, dyrektorzy, samorządowcy powinni stanąć razem w apelu o wycofanie się rządu z tych pomysłów lub przynajmniej ich lepsze przemyślenie, przygotowanie najpierw programów, faktyczne ich skonsultowanie, rozłożenie wdrażania na jakieś etapy.
Jeśli lokalnie zaczniemy się kłócić - o uczniów, obwody szkolne, godziny, nauczycieli, budynki, dotacje, przegra przede wszystkim uczeń, ale przegramy też wszyscy. Jeśli mamy się sprawdzić jako lokalni gospodarze naszych szkół i samorządów, musimy stanąć razem w obronie spokoju naszych nastolatków. Bez względu na to, czy i jak zmieni się prawo oświatowe, w każdym powiecie warto zawiązać koalicję wszystkich szkół, gmin, oświatowych organizacji pozarządowych, wreszcie i przede wszystkim rodziców, aby planować sieć szkolną w interesie spokoju, bezpieczeństwa i jakości edukacji naszych dzieci.
Niestety, pomimo paru prób i starań, nie udało się nigdy stworzyć miejsca do dyskusji o edukacji ponad podziałami na poziomie centralnym. Czy spróbujemy dać w tej sprawie przykład lokalnie?
ZNP i OSKKO, i trochę innych oświatowych organizacji zaprasza 10 października do pikietowania urzędów wojewódzkich. Może wtedy zaczniemy ten lokalny dialog?