10 listopada 2011

Stawanie po stronie dziecka krzywdzonego nowym zadaniem szkoły

Kilka dni temu przeczytałam o znanej mi roli organizacji pozarządowych w przekonywaniu opinii publicznej w sprawie tego, że bicie dzieci to coś złego. Ich przekonanie i wiedza, że liczba odkrytych przypadków to tylko wierzchołek góry lodowej były zbywane przez szereg przedstawicieli świata opinii lekceważeniem i przyznawaniem prawa rodzicom do traktowania swoich dzieci jak własną rzecz. Dalej spora część społeczeństwa ma przekonanie, że bicie własnego dziecka to całkiem normalna sprawa rodzinna, od której wszyscy inni powinni trzymać się jak najdalej. Pewnie jeszcze wielu będzie wynajdywać kolejne trudności, aby zadanie zgłaszania przez nauczycieli zjawiska przemocy w rodzinie traktować jako coś co najmniej podejrzanego.

Dzieci, które spotyka przemoc domowa, często boją się, wstydzą, nie wiedzą, jakie mają prawa, nie chcą tego ujawniać. Nie idą na policję, ani do służb pomocy społecznej. Ale codziennie idą do szkoły. Dziecko spędza w szkole kilka godzin każdego dnia. Tam może być najłatwiej dostrzec i zgłosić dalej problem. Szkoła powinna stać po stronie każdego krzywdzonego dziecka.

Z radością przyjęłam wprowadzenie rozwiązań przyjętych w procedurach „Niebieskiej Karty”, które niedawno weszły w życie. Szkoła na ogół poza dostrzeżeniem, że może być problem, nie jest w stanie zrobić wiele więcej. Nie oczekujmy, że go rozwiąże. Nie od tego jest. Jednak, gdy już problem jest widoczny, powinni wkroczyć ci, którzy mogą zapewnić dziecku ochronę: policja, pracownicy socjalni. To oni w fachowy sposób są w stanie podjąć interwencję, gdy trzeba zabrać dziecko w środowisko dla niego bezpieczne czy znaleźć i ukarać winnych. Czasami niestety wkraczają dopiero po latach od początku dramatu dziecka. Czym szybciej przerwiemy ten dramat, tym lepiej.

Jeśli w szkole nie mamy odpowiednich specjalistów (np. psychologa, pedagoga), którzy poradzą sobie z postępowaniem w odpowiedni sposób w potrzebnej w takiej sytuacji rozmowie z dzieckiem i przedstawicielem jego rodziny, można o wsparcie poprosić poradnię psychologiczno-pedagogiczną. Wprowadziliśmy zmiany w rozporządzeniu o pomocy psychologiczno-pedagogicznej, by pracujący tam specjaliści – zamiast zajmować się, na przykład wydawaniem kilkukrotnie opinii o dysleksji na każdym etapie edukacji – mogli poświęcić ten czas pomocy szkołom i dzieciom w różnych trudnych sytuacjach.

Niebieska karta to tylko pierwszy sygnał. Właśnie po to, żeby doświadczony zespół ocenił, czy i jakie działania dalej trzeba podjąć. Być może opisane w przepisach procedury trzeba będzie jeszcze doskonalić. Jednak osobiście mam bardzo głębokie przekonanie, że obywatelskim obowiązkiem każdego z nas jest stawać po stronie krzywdzonego dziecka. Dotychczas nauczyciel podejmujący interwencję w tego rodzaju sprawie był w dużo trudniejszej sytuacji. Napotykał pytania: po co się wtrąca, co mu do tego. Obecnie będzie mu łatwiej, będzie realizował po prostu jedno z nowych zadań szkoły.