Planowałam coś tu napisać o działaniu ważnym i potrzebnym, w którym brałam udział, o Wielkim czytaniu. W Polsce bardziej znany jest chyba szyld Cała Polska czyta dzieciom. Wielokroć już w tej akcji uczestniczyłam. Najbardziej sympatycznie wspominam, jak kiedyś czytałam w żłobku. Tam w pełni spontaniczne reakcje dzieci były bardzo miłe. Na pewno jednak warto było akcję Wielkiego czytania w MEN organizować.
Tymczasem ostanie dni zostały zdominowane przez „wyciek” gimnazjalny. Od momentu dowiedzenia się o nim - tuż po tym środowym czytaniu - właściwie zaprząta on całą moją uwagę. Czterysta kilkadziesiąt tysięcy uczniów uczciwie podchodzących do ważnego dla siebie egzaminu, jedna nieuczciwa dyrektorka szkoły i poprzez jej działanie może kilkadziesiąt, a może kilkaset dzieci w trudnej sytuacji.
Wszyscy, którzy przed egzaminem zostali poinformowani o treści pytań powinni ten egzamin powtórzyć. Czerwcowy, powtórny termin egzaminu daje możliwość równoprawnego uczestniczenia w rekrutacji do liceów. Stworzono go przede wszystkim z myślą o tych, którzy nagle w dniu egzaminu zachorowali, lub którym jakieś ważne losowe przeszkody uniemożliwiły wzięcie udziału w egzaminie, ale biorą w nim udział także ci, którzy w pierwszym podejściu nie okazali się uczciwi.
W krótkiej historii naszego zewnętrznego systemu egzaminowania wielokrotnie zdarzały się przypadki unieważniania egzaminu wobec jakiś grup uczniów, wobec których zachodziło uzasadnione podejrzenie niesamodzielności. Tym razem również pewnie w paru miejscach tak się stanie. Jednak jeśli przyczyną jest nieuczciwe działanie osoby odpowiedzialnej za prawidłowość procedur egzaminacyjnych i za wychowanie dzieci i młodzieży, sytuacja jest szczególnie przykra.
Oszustwo egzaminacyjne musi być w naszym kraju ostro karane. Jak wychowywać do uczciwości, jeśli będziemy tolerować takie praktyki? Niestety wielu z nas, dorosłych, nadal informację o ściąganiu przez swoje dziecko traktuje raczej jako dowód zaradności życiowej niż dowód złodziejstwa.
Dlaczego inaczej reagujemy na wiadomość, że dziecko ukradło koledze jakąś rzecz, niż wtedy jeśli kradzione jest rozwiązanie zadania? To także oszustwo, złodziejstwo. Zacznijmy je nazywać po imieniu. Surowo ścigajmy wszystkich wychowujących w oszustwie. Z pracą przy wychowywaniu dzieci, kierowaniu szkołą, powinny pożegnać się osoby, które świadomie lekceważą prawo, stwarzając dzieciom możliwość nieuczciwego podejścia do egzaminów. Szkoła demoralizująca uczniów powinna przestać istnieć. Ostanie dni pokazały potrzebę zaostrzenia działania nadzoru pedagogicznego w takich sytuacjach. Okazało się, że ta nieuczciwa dyrektorka już raz - kilka lat temu - była w sytuacji kierowania szkołą, w której był unieważniony egzamin. Dlaczego w kolejnych latach mogła kierować szkołą dalej, dlaczego nikt podczas egzaminów nie patrzył jej na ręce? Te pytania pokazują, jak źle działa w naszym kraju nadzór pedagogiczny, jak mało poważnie były traktowane takie oszustwa. Jesteśmy w trakcie prac nad naprawianiem prawa o nadzorze pedagogicznym. Ostatnie dni pokazały jak bardzo jest to pilne i potrzebne.
Tymczasem ostanie dni zostały zdominowane przez „wyciek” gimnazjalny. Od momentu dowiedzenia się o nim - tuż po tym środowym czytaniu - właściwie zaprząta on całą moją uwagę. Czterysta kilkadziesiąt tysięcy uczniów uczciwie podchodzących do ważnego dla siebie egzaminu, jedna nieuczciwa dyrektorka szkoły i poprzez jej działanie może kilkadziesiąt, a może kilkaset dzieci w trudnej sytuacji.
Wszyscy, którzy przed egzaminem zostali poinformowani o treści pytań powinni ten egzamin powtórzyć. Czerwcowy, powtórny termin egzaminu daje możliwość równoprawnego uczestniczenia w rekrutacji do liceów. Stworzono go przede wszystkim z myślą o tych, którzy nagle w dniu egzaminu zachorowali, lub którym jakieś ważne losowe przeszkody uniemożliwiły wzięcie udziału w egzaminie, ale biorą w nim udział także ci, którzy w pierwszym podejściu nie okazali się uczciwi.
W krótkiej historii naszego zewnętrznego systemu egzaminowania wielokrotnie zdarzały się przypadki unieważniania egzaminu wobec jakiś grup uczniów, wobec których zachodziło uzasadnione podejrzenie niesamodzielności. Tym razem również pewnie w paru miejscach tak się stanie. Jednak jeśli przyczyną jest nieuczciwe działanie osoby odpowiedzialnej za prawidłowość procedur egzaminacyjnych i za wychowanie dzieci i młodzieży, sytuacja jest szczególnie przykra.
Oszustwo egzaminacyjne musi być w naszym kraju ostro karane. Jak wychowywać do uczciwości, jeśli będziemy tolerować takie praktyki? Niestety wielu z nas, dorosłych, nadal informację o ściąganiu przez swoje dziecko traktuje raczej jako dowód zaradności życiowej niż dowód złodziejstwa.
Dlaczego inaczej reagujemy na wiadomość, że dziecko ukradło koledze jakąś rzecz, niż wtedy jeśli kradzione jest rozwiązanie zadania? To także oszustwo, złodziejstwo. Zacznijmy je nazywać po imieniu. Surowo ścigajmy wszystkich wychowujących w oszustwie. Z pracą przy wychowywaniu dzieci, kierowaniu szkołą, powinny pożegnać się osoby, które świadomie lekceważą prawo, stwarzając dzieciom możliwość nieuczciwego podejścia do egzaminów. Szkoła demoralizująca uczniów powinna przestać istnieć. Ostanie dni pokazały potrzebę zaostrzenia działania nadzoru pedagogicznego w takich sytuacjach. Okazało się, że ta nieuczciwa dyrektorka już raz - kilka lat temu - była w sytuacji kierowania szkołą, w której był unieważniony egzamin. Dlaczego w kolejnych latach mogła kierować szkołą dalej, dlaczego nikt podczas egzaminów nie patrzył jej na ręce? Te pytania pokazują, jak źle działa w naszym kraju nadzór pedagogiczny, jak mało poważnie były traktowane takie oszustwa. Jesteśmy w trakcie prac nad naprawianiem prawa o nadzorze pedagogicznym. Ostatnie dni pokazały jak bardzo jest to pilne i potrzebne.