Ta gorzka konkluzja mi towarzyszy, gdy dziś czytam o wynikach PISA z 2018 roku. To wtedy jeszcze było: podstawa programowa sprzyjająca pogłębianiu wiedzy, godziny na zindywidualizowaną pomoc uczniom mającym trudności i przejawiającym zdolności, konieczność pomocy psychologicznej odpowiednio do potrzeb. Niestety prawie wszystko jest już przeszłością.
Gimnazjów nie ma, godzin karcianych też.
Pytanie, jakie wyniki będą za kolejne trzy lata. Pierwsze badania PISA, udział w których zawdzięczamy ministrowi Handkemu, były pomiarem umiejętności 15-latków jeszcze w systemie sprzed reformy Handkego z 1999 roku. Byliśmy w strefie niskiej. Reforma Handkego przeniosła nas do strefy europejskich średniaków. Zmiany, które zaproponowaliśmy jako korektę reformy Handkego w 2009 roku przesunęły nas do strefy wyników wysokich. Polskie reformy edukacyjne są na świecie postrzegane jako udane. To bardzo rzadki przykład. Jesteśmy krajem wyjątkowym, o najbardziej rosnących wynikach, obecnie mogącym się czuć porównywalnie z najlepszymi.
Szczególnie możemy być dumni z rekordowego zmniejszenia liczby uczniów osiągających wyniki najniższe i z uczniów w czymś najlepszych. Te dwie grupy to istotne źródło naszego postępu.
Jak uczniowie młodsi o trzy lata od ostatnich gimnazjalistów, uczeni przez ostatnie lata już zgodnie z inną podstawą programową i innymi wytycznymi organizacyjnymi, wypadną w kolejnym pomiarze PISA? Dziś tego nikt nie wie i nie jest to oczywiste.
Lektura Raportu PISA 2018 niech będzie powodem do dumy dla polskich gimnazjalistów i ich nauczycieli. Czy mamy szansę na dalsze postępy? Jedyna nadzieja w nauczycielach, którzy nauczyli się pracować coraz lepiej i w sposób coraz bardziej zindywidualizowany. Być może będą elastycznie traktować nowe przepisy, podążać za potrzebami uczniów i pomimo niesprzyjających warunków zewnętrznych, nie odejdą z zawodu, nie stracą zapału do pracy i chęci pomocy swoim uczniom. Czy to możliwe?
Wykresy i tabelę podaję za opracowaniem Evidence Institute, które serdecznie polecam.