6 maja 2017

Ta straszna matematyka

Krytykując postawy nauczycieli warto sobie zadać pytanie: po co jest szkoła? Jakie cele sobie stawiamy pracując z uczniami? Jakie cele mają nasi uczniowie? Szkoła kończąca się maturą z pewnością powinna tak pracować, aby przygotować uczniów do zdania tego egzaminu. Absolwent i jego rodzice będą mieli słuszne pretensje, jeśli po kilku latach otrzymywania promocji i pozytywnych ocen okaże się, że szkoła “nie nauczyła”. Pod tytułem Szantaż maturalny. Uczeń słyszy: nie dasz rady na maturze. Poddaje się i nie podchodzi do egzaminu. Nie zepsuje nauczycielowi statystyk Sylwia Witkowska w Dużym Formacie opisuje kilka przykładów jej zdaniem nagannych postaw nauczycieli. Jako nauczycielka matematyki i ta, która dopuściła, że matematyka wróciła jako obowiązkowa na maturę, czuję się wywołana tym tekstem “do tablicy”.

Fragment wymienionego artykułu:
– Podszedłem do matury jako jedyny z klasy. Reszta tak bała się matematyczki, że wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły – opowiada Paweł, absolwent technikum w Łowiczu, dziś student zootechniki. (...)
Paweł uczył się zaocznie. – Moją wychowawczynią była matematyczka. (...) W drugiej klasie spytała, kto chce zdawać maturę. I powiedziała, że ten, kto będzie chciał, i tak do niej nie podejdzie, bo ona wystawi mu jedynkę na koniec roku. Zamurowało mnie. Na wszelki wypadek wolałem nie przyznawać się. Wydało się dopiero w ostatniej klasie, przy składaniu deklaracji maturalnych. Wychowawczyni była wściekła. Powiedziała, że się nie nadaję i nie zdam. Zgłosiłem się jako jedyny z klasy. Reszta wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły. Matematyczka stale przepytywała mnie na lekcjach, pisałem dodatkowe klasówki. Gdy z jednej dostałem czwórkę, powiedziała, że musiałem ściągać. Kazała mi po lekcjach pisać jeszcze raz te same zadania. Ale znowu napisałem dobrze. Nie była zadowolona.
– Spełniła swoją groźbę o jedynce na koniec roku? – dopytuję.
– Nie. Gdy w lutym minął termin wprowadzania zmian w deklaracjach maturalnych, stwierdziła, że nie pozostaje jej nic innego jak trzymać kciuki.
Po zdanej maturze Paweł dostał się na wymarzoną zootechnikę. Jest na czwartym roku.


Czy opisana sytuacja to jak głosi teza artykułu naganny szantaż maturalny czy też raczej dowód poczucia odpowiedzialności nauczycielki, jej indywidualnego podejścia do potrzeb uczniów i chęci pomocy swojemu wychowankowi? Dla niektórych uczniów brak promocji może być nie “końcem świata”, ale daniem im szansy lepszego przygotowania się do matury przez rok dłużej w szkole...

Opisane zaoczne technikum prawdopodobnie skupiało uczniów, którzy już na wcześniejszych etapach edukacji mieli kłopoty w nauce (ci dobrze przygotowani najczęściej jednak wybierają inny tryb nauki), również mających wiele braków w podstawowych umiejętnościach matematycznych. Praca matematyka jest w takim wypadku szczególnie niewdzięczna. Można po prostu “realizować program” i negatywnie oceniać. Z każdym uczniem indywidualnie nadrobić jego często wieloletnie zaniedbania bywa trudno lub jest to niemożliwe - po prostu na to brakuje w szkole czasu. Zapowiedź postawienia jedynek całej klasie mogła być nie szczególnym objawem złego charakteru matematyczki czy chęci szantażowania uczniów, ale po prostu rzetelną oceną stopnia opanowania wymagań programowych przez całą klasę… Można też spojrzeć na to tak, że niepostawienie jedynek tym, którzy na to zasługiwali, ale deklarowali jedynie chęć ukończenia technikum i uzyskania uprawnień zawodowych, to gest dobrej woli i szansa dla nich, a dodatkowe odpytywania i kartkówki dla ucznia, który zadeklarował zdawanie matury to dodatkowa ponadstandardowa praca wykonana przez nauczycielkę, aby uczniowi pomóc się do matury przygotować. Raczej dobrze o niej świadcząca niż źle… Może warto było pisząc ten reportaż porozmawiać także z opisaną jako “czarny charakter” nauczycielką? Jak sprawa wyglądała z jej strony?

Uczniowie opisanej klasy, jeśli przystąpili do matury za rok i ją zdali, pewnie dobrze wykorzystali ten dodatkowy roczny czas na nadrobienie swoich zaległości. Ten rok więcej nauki matematyki być może po prostu był im potrzebny (taka była w każdym razie najprawdopodobniej ocena sytuacji ich nauczycielki). Ponieważ uzyskali w drugiej klasie promocję, uczyli się już matematyki poza szkołą, nie zmagając się z innymi przedmiotami po raz drugi podczas repetowania klasy.

W tradycyjnym klasowo-lekcyjnym systemie trudno pokazać uczniom, że myślimy o ich indywidualnych sytuacjach, że chcemy im pomóc realizować osobiste cele, że “przymykamy oko” na obowiązujące wymagania lub czasem wymagamy od kogoś więcej niż od innych, aby właśnie zwiększyć ich życiowe szanse. Ta gra w szkolne rytuały i stopnie bywa często nerwowa i wyczerpująca dla obu stron. Czy można inaczej? Czy nauczyciel i uczeń mogą stanąć po jednej stronie, mając wspólnie na celu takie zaplanowanie pracy, aby pokonać maturalny próg? W Akademiach Dobrej Edukacji pracujemy cały czas nad tym, aby to było możliwe. Zapraszamy do Gry ADE!