1 grudnia 2016

Zbiór brudnopisów

Nauczyciele, dyrektorzy szkół, autorzy programów i podręczników gorączkowo czytają udostępnione właśnie projekty podstawy programowej oraz ramowych planów nauczania. Jak zwykle na pierwszy plan dyskusji publicznej przy takiej zmianie trafiają spisy lektur, dat, postaci historycznych. Chemicy czytają chemię, matematycy matematykę. Wczesna edukacja zaczęła wyróżniać się i wzbudzać emocje pewnym bałaganem pojęciowym. Jednak warto spróbować przeczytać wszystko razem i wtedy widać, że to nie jest projekt rozporządzenia. Na pewno nie czytał tego żaden prawnik ministerstwa, bo oni jednak nadaliby temu jakiś porządek strukturalny i pojęciowy.

Każdy przedmiot rządzi się innymi prawami, niektóre mają treści podzielone na lata, inne na różnego rodzaju niezdefiniowane etapy. Brakuje jakiekolwiek wspólnej struktury i formy, ustalonej dla budowy dokumentu z przedmiotu. Nie wiadomo, jakie funkcje dokument podstawa programowa ma spełnić, pojawiają się w tekście nawet sformułowania, że jakaś część jest kierowana głównie do wydawców…

Brak jest spójności pojęć z dokumentu z prawnymi definicjami programu, podręcznika - czy mają one ulec zmianie? Jeśli tak, to czym prędzej odpowiednie projekty rozporządzeń trzeba też pokazać. Przecież po pospiesznym wydaniu ustawy, następnie po pospiesznym wydaniu rozporządzeń o podstawie programowej i ramowych planach nauczania, przyjdzie czas na równie pospieszne dopuszczanie podręczników… Trzeba mieć w oparciu o co je dopuścić.

Można byłoby prawnie umożliwić naukę w VII klasie, na przykład matematyki, z podręcznika właśnie zakupionego do biblioteki szkolnej do I klasy gimnazjum. Matematyki czy chemii lub fizyki będziemy pewnie jednak uczyć dość podobnie. Tymczasem być może prawo nam nakaże, aby w najbliższym roku:
  • w szkole wyrzucić podręczniki do I klasy gimnazjum, dopiero co zakupione na koszt podatnika, aby ulżyć rodzicom
  • w wydawnictwach przygotować nowe podręczniki, być może w niektórych wypadkach różniące się głównie okładką - zamiast do klasy I gimnazjum - do klasy VII
  • w ministerstwie przeszkolić rzeczoznawców z zakresu zmienionej podstawy programowej, przeprowadzić całą procedurę dopuszczania wszystkich podręczników na nowo do przynajmniej trzech roczników (zapowiadane klasy I, IV i VII), objętych w pierwszym roku zmianami programowymi
  • zakupić różniące się okładką wszystkie podręczniki dla tych trzech roczników uczniów na nowo (czy budżet państwa to sfinansuje, czy teraz przerzucimy koszt podręcznika na rodzica, bo dostał 500+?)

A może z procedury dopuszczania w tym chaosie po prostu zrezygnować, licząc na rozsądek nauczycieli i stare podręczniki? Albo ograniczyć w pierwszym roku zmianę do tylko jednego rocznika - tej klasy VII? Albo jednak wprowadzić wszystko po prostu rok później, aby tę podstawę i podręczniki przygotować porządniej?

Na razie widać, że dokument podstawa programowa do szkoły podstawowej jeszcze nie powstał. Jako całość jest to kompletnie pozbawione konsekwencji i spójności. Pokazano nam po prostu zbiór brudnopisów poszczególnych jego części, chyba po osobno przygotowywanych, zawierających sporo błędów.