27 czerwca 2016

Zła zmiana w edukacji czyli PRL-PIS (BIS)

Przy okazji dyskusji na Twitterze o prezentacji edukacyjnej w dniu 27 czerwca w Toruniu (mój głos na: https://twitter.com/KatarzynaHall) pojawiały się różne hasztagi. Dominował: #reformaedukacji. W pewnym momencie Anna Wittenberg przeszła na hasztag: #nieogarniam. On chyba lepiej oddaje klimat pierwszych reakcji na główne zapowiedzi.

Główny mankament to skrócenie o rok powszechnego kształcenia ogólnego. Wydłużanie tego kształcenia od razu poprawia wskaźniki jakościowe systemu. Można byłoby wydłużać je dalej, tymczasem włącza się całą wstecz.

Także zupełnie zbędne wydaje się wprowadzenie dwóch rodzajów matur - osobnej w kształceniu zawodowym, “branżowym”, likwidującej pełną drożność naszego systemu edukacji do kształcenia wyższego magisterskiego.

Do tego spodziewane jest podwojenie naboru do szkół średnich w roku 2019. Jednocześnie będą zaczynać naukę I klasy liceum ponadgimnazjalnego i liceum po VIII klasie, co pogorszy istotnie szanse młodzieży z dwóch roczników znalezienia miejsca w niektórych szkołach średnich. Jednak “diabeł tkwi w szczegółach”, a szczegółów tych jeszcze w pełni nie znamy. Zapowiada się, że ustawa umożliwiająca przedstawione zmiany trafi do sejmu w październiku.

Szczególnie trudna wydaje się odpowiedź na pytanie, jakie programy będą obowiązywać poszczególne roczniki edukacyjne? Mnóstwo pytań od rodziców, którzy nie mogą dojść, która zapowiedź dotyczy konkretnie ich dzieci, jest obecnie w mediach społecznościowych. Dlatego staram się uporządkować dalej tę wiedzę, na tyle, na ile udało mi się ją zrozumieć z dziesiejszej prezentacji. Może jednak czegoś #nieogarniam...

W przedszkolach wchodzą nowe programy od września 2016 (właśnie podpisane rozporządzenie).

W klasach I-III mają wchodzić nowe programy od września 2017 (też rozporządzenie właśnie podpisano).

Nie wiadomo z zapowiedzi, od kiedy i w jaki sposób wejdzie IV, V i VI klasa “po nowemu”.

Wiadomo, że VI-klasiści, którzy od września 2016 będą się uczyć jeszcze “po staremu”, od września 2017 zamiast do gimnazjum pójdą do VII klasy z nowymi programami. Potem - dwa lata później - od września 2019, trafią do wydłużonych szkół średnich lub zawodowych - “branżowych”.

Ale w międzyczasie, zapowiada się, że już od września 2017 roku pojawi się jakieś stare-nowe rozwiązanie organizacyjno-programowe dla szkół ponadgimnazjalnych. Powiększy to zamęt. Szczególnie, że podbudowę będą uczniowie mieli po nowych programach w gimnazjach, nie pasującą do tych programów, do których najprawdopodobniej planuje się wrócić. Ciekawe, kto przygotuje podręczniki na te przejściowe trzy lata - czy wrócimy do tych już wycofanych z użytku?

W roku szkolnym 2019/20 będziemy mieli jednocześnie I klasy ponadgimnazjalne stare-nowe oraz I klasy nowych, wydłużonych szkół średnich. Do tego będzie prowadzone przygotowywanie do kilku rodzajów matur naraz. Licea zyskają rocznik uczniów więcej, ale za cenę wielkiego, przynajmniej kilkuletniego chaosu.

Gmina (wójt, burmistrz) będzie obarczona winą za redukcje etatów, a będzie musiała redukować, mając rocznik uczniów mniej. Oczywiste jest, że docelowo musi być rocznik mniej, czyli pewnie niektóre szkoły w sieci okażą się zbędne. Sieć szkół podstawowych w tych nowych realiach trzeba będzie układać od nowa. To w gminie będzie trzeba wybrać, czy VII klasa zacznie pracę w budynku szkoły podstawowej, czy dotychczasowego gimnazjum.  Pokazując te dwie możliwości, wskazuje się jako “winnego” redukcji wójta, a nie ministra. Tymczasem to jednak decyzja ministra zmniejsza liczbę roczników uczniów, dla których trzeba zorganizować edukację w gminie, zaś zwiększa tę liczbę i to aż o około ⅓ w powiecie.

Przedstawione zapowiedzi można w skrócie opisać jako PRL-PIS (BIS). Do tego istotny wzrost budżetu Polski powiatowej kosztem Polski gminnej, przy okazji obarczonej winą wielkich redukcji zatrudnienia i kosztem wielkiego chaosu.

Prezentacja MEN