W najbliższą niedzielę minie rok od katastrofy smoleńskiej. To temat, który będzie obecny w dyskusjach wielu Polaków, tak w mediach jak i w domach, w gronie rodziny i znajomych.
W kwietniu 2010 roku pisałam tu o tych, których śmierć odczułam wtedy najbardziej osobiście. Zamierzam uczestniczyć w rocznicowych uroczystościach w Gdańsku, gdyż tam oczekują na wsparcie i obecność przyjaciele, którzy przekazując program gdańskich uroczystości napisali: Bądźmy razem w tym tak trudnym dla nas czasie, na tyle, na ile każdy z nas może.
W zeszłym roku apelowałam do szkół o minutę ciszy i organizowanie w okresie żałoby narodowej spotkań z uczniami poświęconych tej tragedii. Dziękowałam tu potem nauczycielom, którzy stanęli na wysokości zadania i poprowadzili w szkołach różnego rodzaju zajęcia - w sposób odpowiadający lokalnej wrażliwości i tradycji - poświęcone tragedii smoleńskiej. Otrzymałam wtedy wiele sygnałów, jakie to było potrzebne.
Również w najbliższych dniach obchody rocznicowe mogą być kolejną okazją do rozmów z uczniami o samym wydarzeniu i jego znaczeniu dla życia społecznego i politycznego Polski. Stwarzają one szansę omówienia innych wydarzeń historycznych, które zdaniem uczniów wywarły największy wpływ na losy Polski i Polaków. Mogą też stać się podstawą do wyjątkowej lekcji kształtującej u uczniów obywatelskie zaangażowanie lub zwykłą ludzką wrażliwość. Pamiętam lampiony wypuszczone przez młodzież w niebo na placu Kobzdeja rok temu. To również była szczególna lekcja wrażliwości. Takie pomysły i gesty są czasem więcej warte niż słowa. W tym roku też przyjdę na plac Dariusza Kobzdeja popatrzeć na wzlatujące w niebo lampiony.