23 grudnia 2011
Samych dobrych wspomnień na Święta
Kolęda dla nieobecnych Zbigniewa Preisnera, w wykonaniu Beaty Rybotyckiej niech nam pomoże wspominać naszych Nieobecnych.
Badania CBOS mówią, że nasza świąteczna tradycja jest bardzo rodzinna. Wiele lat pracujemy na budowanie tej tradycji w swoich dzieciach. W ostatnich dniach udzielałam na odległość moim mającym już swoje rodziny synom konsultacji na temat tego, jak gotować niektóre ich ulubione świąteczne potrawy. Cieszę się z tego, że mają w sobie tę potrzebę kontynuowania rodzinnej tradycji i przekazują ją swoim dzieciom.
Życząc wszystkiego najlepszego na Święta i Nowy Rok, wklejam tu jeszcze życzenia od parlamentarzystów z Klubu Platformy. Od niedawna jestem częścią tej grupy. Podczas dość pracowitych dni parlamentarnych, które właśnie minęły, życzyliśmy sobie wszystkiego dobrego na świąteczny czas. Na filmiku są wypowiedzi wielu osób (moja koło 7 minuty...). Niektóre mają w sobie wiele tego rodzinnego, świątecznego ciepła. Niech te Święta będą pełne tego ciepła. I dobrych wspomnień o naszych Nieobecnych.
13 grudnia 2011
Świętowanie i wspominanie
W gminie Trąbki Wielkie w sobotę miał miejsce Powiatowy Stół Bożonarodzeniowy powiatu gdańskiego. Gospodynie ze wszystkich gmin przygotowały świąteczne stoły. Prezentowały je zaproszonej licznie publiczności. Potrawy oceniało specjalne jury. Wójtowie, radni, przedstawiciele lokalnych organizacji, wszyscy byli dumni z aktywności mieszkańców miejscowości, w których żyją. To świetny pomysł integrowania społeczności powiatu, okazja do życzeń i spotkania bardzo miła.
W atmosferze świątecznej przebiegało też kolejne spotkanie z cyklu Gdańsk czyta dzieciom, na którym po raz kolejny towarzyszyłam własnym wnuczkom. Aktorzy Teatru Wybrzeże czytali fragmenty książki o tytule “Tato, kiedy przyjdzie Święty Mikołaj?”. Potem dzieci brały udział w warsztatach polegających na świątecznym dekorowaniu ciasteczek. Podopieczni Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej sprzedawali świąteczne, ręcznie dekorowane pierniki.
Tego samego dnia wieczorem odbył się zorganizowany przez Europejskie Centrum Solidarności koncert kolęd i pastorałek Jacka Kaczmarskiego upamiętniający 30. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego. Piosenki przeplatane były wspomnieniami sprzed lat, archiwalnymi zdjęciami, w tym nagraną wypowiedzią o czasie internowania Arkadiusza Rybickiego. Na scenie w przepięknych gotyckich wnętrzach kościoła świętego Jana twory Jacka Kaczmarskiego prezentowali znani artyści.
Wczoraj wieczorem koncert ten retransmitowała telewizja. Zaś u nas w domu w tym czasie odbywał się wieczór imieninowy mojego męża. Obecni na nim: ojciec Ludwik Wiśniewski, Bogdan Borusewicz, Adam Hodysz, mój mąż, wspominali również czas sprzed 30 lat. Dzięki ostrzeżeniu Adama Hodysza, między innymi Bogdan Borusewicz i mój mąż rozpoczęli wtedy ukrywanie się, nie zostali internowani. Ojciec Ludwik zadbał także o opłatek i wieczór zrobił się nie tylko imieninowy, ale i opłatkowy.
Paweł Adamowicz wspomniał swoje przemówienie na wczorajszym otwarciu kolejnych inwestycji lotniskowych. Mówił o poczuciu dumy towarzyszącym mu zawsze gdy słyszy przy lądowaniu nazwę lotniska “Lech Wałęsa”. Dziękował Lechowi Wałęsie za te zasługi sprzed lat.
Gdyby nie bohaterowie tamtych dni: Lech Wałęsa, Bogdan Borusewicz i wielu innych, historia mogłaby się potoczyć zupełnie inaczej. Być może nie mielibyśmy teraz samorządowców organizujących życie lokalnych społeczności czy dynamicznych organizacji pozarządowych wspierających potrzebujących. Uczestnicząc w lokalnych uroczystościach i dzieląc się opłatkiem, pamiętajmy o czasie sprzed 30 lat i doceniajmy to wszystko, co się dobrego przez kolejne lata w naszym państwie zdarzyło.
9 grudnia 2011
Polskie kobiety z Noblem
Biografia Marii Skłodowskiej-Curie pokazuje, że 100 lat wcześniej było trudniej. Na jej drodze piętrzyło się wiele przeciwności. Kobietę do Akademii Francuskiej przyjęto dopiero 50 lat później. Wybitny umysł, ogromne osiągnięcia i wielka pracowitość to za mało, gdy jest się kobietą, cudzoziemką, ateistką. Do tego można pomówić, że właściwie to wszystko co jej się przypisuje odkrył mąż, a później już po śmierci męża głównym argumentem przeciwko niej uczynić fakt, że ma kochanka. Opinii publicznej dużo trudniej zrozumieć wartość i sens jej odkryć, dużo łatwiej zajmować się sprawami przecież zupełnie z tymi odkryciami nie powiązanymi.
Nauki matematyczno-przyrodnicze do dziś uważane są za “męskie”. Do tego w przekonaniu wielu osób, na pewno z mojego pokolenia, rolą kobiety jest przede wszystkim zapewnienie sprawnie funkcjonującego domu, a pasje zawodowe, osobiste zainteresowania to sprawa jednak drugoplanowa. Sama wiem jak niełatwo godzić życie prywatne z zawodowym. Natomiast trudno znaleźć mężczyznę, który powie głośno, że dbanie o dom to jego pierwszoplanowe zajęcie, zaś życie zawodowe to raczej do tego dodatek.
Bardzo wyraziście widać te męskie i źeńskie postrzeganie świata w książce Danuty Wałęsy. Głos kobiety, która czuje, że w imieniu wszystkich polskich kobiet, ciężko pracujących na sukcesy “swoich” mężczyzn, odebrała Nobla przyznanego mężowi, będzie na pewno jeszcze długie lata bardzo ważny dla wszystkich tych z nas, które w swoim domu niewiele mogą powiedzieć. Pamiętam życie codzienne, jego trudności - również postrzeganie w nim roli kobiet - w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych. Główna odpowiedzialność za zapewnienie sprawności domu i nie dopuszczanie w tym domu przez męża do głosu, to codzienność wielu polskich kobiet. Oto jedna z nas powiedziała o tym głośno. To również jej Nobel, ciężko na niego zapracowała.
I wreszcie polska noblistka - Wisława Szymborska. Napisała wiele pięknych i mądrych wierszy, w tym jednen z moich ulubionych “Przy winie”:
Spojrzał, dodał mi urody,
a ja wzięłam ją jak swoją.
Szczęśliwa, połknęłam gwiazdę.
Pozwoliłam się wymyślić
na podobieństwo odbicia
w jego oczach. Tańczę, tańczę
w zatrzęsieniu nagłych skrzydeł.
Stół jest stołem, wino winem
w kieliszku, co jest kieliszkiem
i stoi stojąc na stole.
A ja jestem urojona,
urojona nie do wiary,
urojona aż do krwi.
Mówię mu, co chce: o mrówkach
umierających z miłości
pod gwiazdozbiorem dmuchawca.
Przysięgam, że biała róża,
pokropiona winem, śpiewa.
Śmieję się, przechylam głowę
ostrożnie, jakbym sprawdzała
wynalazek. Tańczę, tańczę
w zdumionej skórze, w objęciu,
które mnie stwarza.
Ewa z żebra, Wenus z piany,
Minerwa z głowy Jowisza
były bardziej rzeczywiste.
Kiedy on nie patrzy na mnie,
szukam swojego odbicia
na ścianie. I widzę tylko
gwóźdź, z którego zdjęto obraz.
Wiersz, napisany wiele lat temu, dla mnie mówi o naszej, kobiecej potrzebie przeglądania się w oczach mężczyzn. Dla Danuty przez długie lata najważniejsze po jej powrocie z Oslo było to, jak ocenił jej wystapienie publiczne Lech. To my same możemy przestać się w końcu czuć, jak gwóźdź, z którego zdjęto obraz. To od nas zależy to, co chcemy publicznie powiedzieć i zrobić. Niech postawy tych trzech wybitnych polskich kobiet nas do tego przekonują.
23 listopada 2011
Świat pozarządowy imienia Macieja Płażyńskiego
Kilka lat później Maciek - jako wojewoda gdański - ustanowił rokrocznie przyznawaną Nagrodę Bursztynowego Mieczyka dla organizacji pozarządowych wyróżniajacych się w regionie w różnych obszarach. Konkurs się rozrósł, obecnie patronują mu marszałek województwa i wojewoda. Oprócz nagród głównych i wyróżnień, przynawane są jeszcze różne nagrody specjalne, w tym marszałka Senatu, ministra kultury i ministra edukacji. Ta ostatnia dotyczy typowanej przez Kapitułę Konkursu organizacji z Pomorza aktywnej w obszarze edukacji. Przyznawana jest od czterech lat. Od dwóch lat Konkurs nosi imię Macieja Płażyńskiego.
Podczas tegorocznego rozdania Nagród Bursztynowego Mieczyka edukacyjną nagrodę specjalną otrzymało Stowarzyszenie Talent z Gdyni, dzięki któremu mamy olimpiady informatyczne gimanzjalistów oraz szereg innych działań wyławiających i rozwijających talenty informatyczne. Stowarzyszenie Talent realizuje swoje projekty współdziałając między innymi ze światem akademickim, z władzami miast Gdyni i Gdańska, z samorządem województwa pomorskiego, a także z ministerstwem edukacji. Aktywność tego Stowarzyszenia - i wielu jemu podobnych - pomaga szkołom odkrywać i rozwijać pasje i zainteresowania uczniów. Bez takich partnerów pozarządowych szkoła byłaby dużo mniej ciekawa, atrakcyjna, rozwijajaca. Liczę, że kolejni ministrowie edukacji podtrzymają tradycję edukacyjnej nagrody specjalnej dla pomorskich organizacji pozarządowych.
Nagrodzono również organizacje zapewniające pomoc i opiekę dzieciom będącym w trudnych sytuacjach, organizacje pomagające osobom niepełnosprawnym, chorym. Za pasję ekologiczną nagrodzono stowarzyszenie zajmujące się ochroną nietoperzy. Świat pasjonatów pozarządową aktywnością i zapałem wzbogacający realizowanie różnych ważnych zadań publicznych wypełnił na tegorocznej Gali całą Ołowiankę. Na zakończenie wszystko uświetnił swoim koncertem Grzegorz Turnau. Jego poznałam jeszcze przed 89 rokiem, kiedy to u boku jego ojca starałam się rozwijać naukowo. Na innym koncercie, który odbył się w tym roku na Kongresie Polskiej Edukacji, Grzegorz Turnau dedykował swój występ właśnie swojemu kończącemu 80 lat ojcu, wspominając z dzieciństwa jak myślał, że świat składa się z dydaktyków matematyki.
W 89 roku opuściłam świat dydaktyków matematyki na rzecz świata organizacji pozarządowych - z Uniwersytetu trafiłam do Fundacji. Przez wiele lat był to mój świat i mam w nim wielu przyjaciół. Spotkałam ich dzisiaj na Ołowiance.
11 listopada 2011
Gdańska Parada Niepodległości 11.11.11
10 listopada 2011
Stawanie po stronie dziecka krzywdzonego nowym zadaniem szkoły
Dzieci, które spotyka przemoc domowa, często boją się, wstydzą, nie wiedzą, jakie mają prawa, nie chcą tego ujawniać. Nie idą na policję, ani do służb pomocy społecznej. Ale codziennie idą do szkoły. Dziecko spędza w szkole kilka godzin każdego dnia. Tam może być najłatwiej dostrzec i zgłosić dalej problem. Szkoła powinna stać po stronie każdego krzywdzonego dziecka.
Z radością przyjęłam wprowadzenie rozwiązań przyjętych w procedurach „Niebieskiej Karty”, które niedawno weszły w życie. Szkoła na ogół poza dostrzeżeniem, że może być problem, nie jest w stanie zrobić wiele więcej. Nie oczekujmy, że go rozwiąże. Nie od tego jest. Jednak, gdy już problem jest widoczny, powinni wkroczyć ci, którzy mogą zapewnić dziecku ochronę: policja, pracownicy socjalni. To oni w fachowy sposób są w stanie podjąć interwencję, gdy trzeba zabrać dziecko w środowisko dla niego bezpieczne czy znaleźć i ukarać winnych. Czasami niestety wkraczają dopiero po latach od początku dramatu dziecka. Czym szybciej przerwiemy ten dramat, tym lepiej.
Jeśli w szkole nie mamy odpowiednich specjalistów (np. psychologa, pedagoga), którzy poradzą sobie z postępowaniem w odpowiedni sposób w potrzebnej w takiej sytuacji rozmowie z dzieckiem i przedstawicielem jego rodziny, można o wsparcie poprosić poradnię psychologiczno-pedagogiczną. Wprowadziliśmy zmiany w rozporządzeniu o pomocy psychologiczno-pedagogicznej, by pracujący tam specjaliści – zamiast zajmować się, na przykład wydawaniem kilkukrotnie opinii o dysleksji na każdym etapie edukacji – mogli poświęcić ten czas pomocy szkołom i dzieciom w różnych trudnych sytuacjach.
Niebieska karta to tylko pierwszy sygnał. Właśnie po to, żeby doświadczony zespół ocenił, czy i jakie działania dalej trzeba podjąć. Być może opisane w przepisach procedury trzeba będzie jeszcze doskonalić. Jednak osobiście mam bardzo głębokie przekonanie, że obywatelskim obowiązkiem każdego z nas jest stawać po stronie krzywdzonego dziecka. Dotychczas nauczyciel podejmujący interwencję w tego rodzaju sprawie był w dużo trudniejszej sytuacji. Napotykał pytania: po co się wtrąca, co mu do tego. Obecnie będzie mu łatwiej, będzie realizował po prostu jedno z nowych zadań szkoły.
1 listopada 2011
Lista nieobecnych
Dziś, jadąc z synem z Sulęczyna, z odwiedzin grobu jego ojca i grobu jego dziadków, słuchałam w Trójce wspomnień o różnych znanych nieobecnych. W myślach zaczęłam robić „swoją” listę nieobecnych – nieżyjących już krewnych i innych bliskich mi osób, przyjaciół, znajomych. Okazuje się, że to nadspodziewanie długa lista. Odwiedziłam w te ostatni dni groby rodziców i przyjaciół spoczywających na gdańskich cmentarzach – Łostowicach i Srebrzysku, a także cmentarz w Sulęczynie i dom siostry mojego męża w Węsiorach, gdzie tradycyjnie jak co roku odbywa się po powrocie z cmentarza spotkanie całej rodziny mojego męża. Wyraził kiedyś życzenie, jeszcze przed chorobą, aby być pochowanym na cmentarzu w swojej rodzinnej parafii w Sulęczynie. Już prawie 20 lat dzieli mnie od daty śmierci mojego męża, ale to nadal w mojej pamięci największe nieszczęście, które mnie w życiu spotkało. Co roku we Wszystkich Świętych jestem w Sulęczynie i Węsiorach, żeby go wspominać. Odszedł bardzo dobry człowiek, zmarł w swoje 34 urodziny, był wybitnie utalentowanym matematykiem, niedługo po doktoracie. Zostałam sama z trójką synów, których miałam wychować, z mieszkaniem, które zaczął remontować, na które dopiero co się wtedy zamieniliśmy, żeby poprawić swoje warunki mieszkaniowe po narodzinach mającego wtedy 1,5 roku syna. Dwa tygodnie wcześniej po ciężkiej chorobie umarła moja matka, trzy tygodnie później zmarła babcia mojego męża. Ta seria rodzinnych pogrzebów odbiła się bardzo mocno na stanie ducha moich starszych synów, którzy przedwcześnie – w wieku 12 i 13 lat – zostali pełniącymi obowiązki ojca młodszego brata. Musieli stać się dorośli, przez kolejne lata celująco zdali egzamin z poczucia obowiązku i odpowiedzialności. Bez ich wsparcia byłoby mi wielokroć trudniej. Dziś starsi synowie mają już swoje domy, żony, córki, nie spotykamy się codziennie. Cieszę się, że ich wszystkich – z rodzinami – zobaczę w swoim domu w najbliższą niedzielę. Najmłodszy co roku jest ze mną w Sulęczynie, poszedł w ślady ojca, którego nie zdążył poznać i zapamiętać – studiuje matematykę.
Dziś, jadąc z Sulęczyna myślałam o wielu ważnych dla mnie nieobecnych, o każdym z nich chciałam coś więcej tu wspomnieć. Gdy zaczęłam pisać, wyszło mi wspomnienie o Jasiu, tym najważniejszym dla mnie nieobecnym. Myślałam dziś także dużo o różnych innych nieżyjących bliskich mi osobach, w tym o mamie, o ojcu, o Aramie Rybickim, który, gdy mój najmłodszy syn kończył 3 lata, poznał mnie z moim obecnym mężem. Ich groby także odwiedziłam. Cześć pamięci ich wszystkich.
13 października 2011
Cztery lata w rządzie – powód do dumy
Jesteśmy w drodze do zbudowania szkoły atrakcyjnej i ciekawej, przeplatającej naukę z zabawą w szkole podstawowej, w gimnazjum i liceum proponującej uczniom współdziałanie, wybieranie tematów prac projektowych, wiele rodzajów zajęć i przedmiotów do wyboru, w szkołach zawodowych kształcenie w faktycznych warunkach przyszłego miejsca pracy. Miejsca do zabawy w każdej szkole podstawowej są tylko symbolem tej zmiany. Myślę, że tak samo potrzebny jest jeszcze program wyposażania gimnazjów i liceów w nowoczesne urządzenia i laboratoria do prowadzenia doświadczeń i obserwacji przyrodniczych. Ważne jest, żeby uczeń szedł do szkoły z przyjemnością, czuł, że odkrywane są jego talenty, że się rozwija, był nagradzany za robiony postęp. Nauczyciele przestali już być jedynym źródłem wiedzy, powinni raczej stawać się mądrymi przewodnikami po świecie wiedzy i dbać o czynienie nauki ciekawą, stymulującą w rozwoju. Cieszę się z tego, że po czterech latach rządząca koalicja została pozytywnie oceniona przez wyborców.
W trakcie kampanii wyborczej miałam okazję docenić pracę parlamentarzystów, których często długoletnie więzi ze swoimi wyborcami są nie do przecenienia. Zaproszenie do kandydowania otrzymałam dość późno. Dopiero w ostatnich tygodniach kadencji trochę więcej czasu przeznaczyłam na kontakty z potencjalnymi wyborcami, przyjmując różne zaproszenia z okręgu wyborczego. Zaś przez ostatnie lata większość czasu spędzałam w Warszawie, zajmując się wieloma trudnymi sprawami. Żadnego porównania z pracą tych, którzy od lat są nastawieni na budowanie więzi z wyborcami. Kolejne lata na pewno postaram się spędzić bliżej mieszkańców Pomorza, którym serdecznie dziękuję za zaufanie. Wiem jednak, że kontynuowanie tego, co zostało przygotowane w edukacji ma głęboki sens. Moja wiedza i doświadczenie jest nadal do dyspozycji, również w parlamencie.
Nasza czteroletnia praca przyniesie efekty dopiero po latach. Jak zmiany w edukacji są postrzegane i oceniane przez obywateli, zależy także od tego, jak pracują lokalne samorządy, które są ważnym partnerem rządu w realizowaniu zadań oświatowych. Na przykład ustalanie wysokości opłat za przedszkola czy wdrażanie obniżania wieku szkolnego można zaplanować i prowadzić spokojnie, bez społecznych niepokojów. Jednym samorządom się to bardzo dobrze udaje, innym nie. Bezpośrednio znam wiele, i pozytywnych, i negatywnych przykładów. Klucz do sprostania wyzwaniom edukacyjnym znajduje się właśnie w samorządzie. Trzeba przeprowadzić zmiany prawne pomagające samorządom i szkołom lepiej realizować różne swoje zadania. Założenia bardziej efektywnego systemu wspomagania szkół oraz oceny pracy szkół są przygotowane. Badania monitorujące wprowadzane zmiany oraz analizujące czas pracy i zadania nauczycieli są prowadzone. Na pewno w oparciu efekty tego monitorowania, o fakty i dane, potrzebne będą jeszcze pewne korekty prawa oświatowego. Kierunek unowocześniania polskiej szkoły jednak został przyjęty i – pewnie jeszcze z tymi potrzebnymi korektami po drodze, krok po kroku – ten plan będzie można przez kolejną kadencję kontynuować. Wiem, że bywało trudno, że w trosce o dzieci szczególnie uważnego monitorowania i korygowania wymagają jeszcze warunki obniżania wieku szkolnego w poszczególnych gminach. Jestem jednak pewna, że jeśli kierunek zmian zostanie utrzymany, to po latach absolwenci polskich szkół będą lepiej przygotowani do pracy i do studiowania. Będziemy także w każdym dziecku wcześniej odkrywać i dobrze rozwijać jego talenty. Dziękuję wszystkim, którzy mi w mojej pracy przez cztery lata pomagali.
7 października 2011
Edukacja z pasją
Super Belfer i Super Szkoła to akcje prowadzone w Elblągu od kilku lat przez Dziennik Elbląski. Uczniowie, absolwenci, rodzice głosują na swoje ukochane szkoły i nauczycieli wysyłając sms-y lub kupony zamieszczane w gazecie. Wygrywają te szkoły i nauczyciele z pasją, którzy cieszą się miłością i zaufaniem całych szkolnych społeczności. Cieszę się, że na zaproszenie posła Sławomira Rybickiego i organizatorów plebiscytu zobaczyłam z bliska galę podsumowującą tegoroczne wyniki. Była widoczna autentyczna radość i duma z uzyskanych miejsc (pierwsze dziesiątki w obu kategoriach prezentowano zgromadzonym reprezentacjom uczniów i nauczycielom). Pomysł jest na pewno wart upowszechniania i polecania innym lokalnym mediom.
Szerokiego upowszechniania doświadcza pochodzący z Gdańska projekt Polska Akademia Dzieci. Dziś uczestniczyłam w jego tegorocznej inauguracji na Politechnice Gdańskiej. Zaczął swój byt na Uniwersytecie Gdańskim, a teraz jest realizowany przez 4 pomorskie uczelnie. Dociera także w inne rejony Polski, nawet do Małopolski, między innymi na Uniwersytet Jagielloński! Mam nadzieję, że w przyszłości do dobrego tonu będzie należało organizowanie wykładów prowadzonych i słuchanych przez dzieci na każdej polskiej uczelni.
Na upowszechnianie zasługuje także inaugurowany już po raz piąty projekt Akademia Gdańskich Lwiątek. Prowadzi go Fundacja Wspólnota Gdańska we współpracy z gdańskim samorządem. Dziś zaprezentowano nauczycielom, realizującym zadania projektu razem ze swoimi uczniami, wyniki samorządowej ewaluacji – jak jeszcze pomóc jego rozwojowi, co poprawić. Projekt polega na odwiedzaniu przez dzieci z klas I-III szkół podstawowych szeregu ważnych dla wiedzy o historii i kulturze regionu miejsc, i mógłby z powodzeniem być realizowany także w innych regionach. Myślę, że w Poznaniu zamiast Lwiątek mogłyby być Koziołki, we Wrocławiu może Krasnale, a w Krakowie – Smoki. Każde miejsce ma jakieś ważne symbole lokalnej tożsamości. Gdańskie Lwiątka to na pewno projekt dający dzieciom bardzo wiele. Jednak sam pomysł Fundacji bez wsparcia samorządu, nauczycieli i rodziców – z pasją do edukacji regionalnej dzieci – z pewnością by się nie powiódł.
Wierzę, że Rok Szkoły z Pasją pokaże nam i wyróżni cały szereg takich godnych upowszechniania pomysłów i projektów.
5 października 2011
Materiały wyborcze
4 października 2011
O sześciolatku raz jeszcze
Dziękuję wszystkim rodzicom, którzy w ostatnich dniach pisali do mnie i rozmawiali ze mną o różnych trudnych sytuacjach, jakie napotykali w szkołach swoich dzieci. Mamy około 14 tysięcy szkół podstawowych. Wskazano mi przykłady słabych dyrektorów szkół i samorządów, które nie zaplanowały nawet powiększenia stanu bazy oświatowej pomimo kilkukrotnego wzrostu liczby mieszkańców w danym rejonie. Może statystycznie nie jest tych przykładów tak dużo – zdecydowana większość szkół radzi sobie z zadaniem obniżania wieku szkolnego dobrze – ale każde dziecko, któremu grożą złe warunki edukacji, zasługuje na uwagę.
Propozycja rządu, aby wydłużyć okres przejściowy o rok to pomysł na te trudne sytuacje. Szkołom i samorządom damy czas na lepsze przygotowanie się na przyjęcie młodszych uczniów m.in. poprzez skorzystanie z finansowej pomocy rządu. Z drugiej strony, w roku 2012 liczę na znacznie większy niż w tym roku odsetek 6-latków w szkołach podstawowych. Nie ma żadnego sensu na siłę opóźniać rozpoczynania nauki przez dzieci tam, gdzie wszystko zorganizowano i przygotowano dobrze. Jeśli są miejsca zabaw, krzesła i stoły dostosowane do wzrostu dzieci, prawidłowo zorganizowana opieka świetlicowa, to o resztę jestem spokojna. Polscy nauczyciele na ogół mają dobre kwalifikacje, umieją indywidualnie podchodzić do potrzeb dzieci i do tego mają wiele serca do najmłodszych uczniów. O nauczycielach nawet ci bardzo rozżaleni na różne trudne sytuacje rodzice na ogół piszą i mówią dobrze.
Jestem za przyznaniem rodzicom prawa do wnioskowania o odwołanie dyrektora szkoły w wypadkach, kiedy uważają, że bezpieczeństwo dzieci w szkole nie jest zapewnione. Każdy taki przypadek powinien być wnikliwie analizowany przez nadzór pedagogiczny i powinny być wyciągane odpowiednie konsekwencje. Gmina po gminie i szkoła po szkole w najbliższym czasie sprawdzimy stan szkół i zaproponujemy rozwiązania odpowiednie do sytuacji. Możemy udzielić wsparcia finansowego, pokazać dobre wzory, aktywizować rodziców, czy w ostateczności ukarać tych, którzy zaniedbali swoje podstawowe obowiązki. Niech obniżanie wieku szkolnego stanie się w końcu impulsem do uczynienia szkoły podstawowej lepiej troszczącą się o dzieci.
Zmiany dotyczą także moich wnuczek, mam je trzy, a najstarsza ma 5 lat. Uważam, że nowe programy są dostosowane do potrzeb dzieci (szkolne i przedszkolne), a zmiana jest dobra dla ich rozwoju. Jednak oczywiście trzeba dołożyć wielkich starań, żeby wszystko miało jak najsprawniejszy i bezpieczny dla dzieci przebieg.
Oto treść oficjalnego komunikatu ze strony MEN:
Informacje przychodzące od rodziców i samorządów pokazują, że większość szkół podstawowych w Polsce jest już przygotowanych na przyjęcie 6-latków. Są jednak szkoły niegotowe na tę cywilizacyjną zmianę. Aby umożliwić wszystkim samorządom dobre przygotowanie się, należy o rok wydłużyć okres, w którym to rodzice podejmują decyzję o rozpoczęciu edukacji szkolnej dzieci sześcioletnich. Taka propozycja zostanie przedstawiona nowemu Parlamentowi:
- Wszystkie sześciolatki podejmą naukę w szkole od września 2013 roku.
- Od września 2012 roku wszystkie pięciolatki, tak jak obecnie, będą korzystały z edukacji przedszkolnej.
- Od września 2012 roku każde dziecko sześcioletnie, które na podstawie decyzji rodziców nie pójdzie do I klasy, tak jak obecnie, będzie kontynuować edukację przedszkolną w sposób dostosowany do jego potrzeb rozwojowych.
Od września 2012 roku nastąpi z pewnością dalszy wzrost liczby sześciolatków rozpoczynających naukę w szkołach podstawowych. Podjęcie decyzji o zapisaniu dziecka do pierwszej klasy ułatwia rodzicom przekazana przez nauczyciela przedszkola informacja o poziomie przygotowania dziecka do edukacji szkolnej. Natomiast informacje o oferowanych warunkach nauki i opieki w szkole podstawowej rodzice uzyskują od samorządu gminnego i dyrektora szkoły podstawowej. Rodzice także mają prawo wpływać na przyjmowane w szkole rozwiązania organizacyjne dotyczące edukacji ich dzieci. Warto, aby zawczasu z tego prawa korzystali.
Proces wprowadzania obniżenia wieku obowiązku szkolnego powinien przebiegać jak najsprawniej. Dlatego nadzór pedagogiczny będzie monitorował współpracę władz samorządu gminnego z rodzicami dzieci i zachęcał do skorzystania z programów i środków rządowych przeznaczonych na wspomaganie tej zmiany.
2 października 2011
Akademicka przeszłość i przyszłość
Studiowałam w Instytucie Matematyki Uniwersytetu Gdańskiego w latach siedemdziesiątych, pracowałam tam w latach osiemdziesiątych. Obok był budynek Humanistyki i wokół ogródki działkowe, przez które nieraz, na skróty chodziło się z przystanku kolejki. Te dwa budynki wyglądają teraz jak Kopciuszki przy grupie nowoczesnych budowli, które przez ostatnie lata pojawiły się wokół. Jest nowoczesna biblioteka, Wydział Prawa i Wydział Nauk Społecznych. Teraz dojdzie jeszcze Neofilologia. Szczególnie się cieszę z tego, że w planach jest poza tym rozbudowa "mojego" budynku o nowoczesną Informatykę. Komputer, który pamiętam ze swoich studiów to cały pokój wypełniony wielkimi szafami, mało zachęcającymi do obcowania. Chodziłam też na zajęcia z Nowych Technik Nauczania. Urządzenia, z którymi wtedy mieliśmy do czynienia, mogłyby pewnie teraz wypełnić jakieś Muzeum Techniki. Choć zmienił się świat i technologie, pozostała pasja do nauczania, którą wtedy zaczęłam rozwijać, a raczej nie dałam się od niej odwieść. Pracując na Uniwersytecie, pasję do dobrego nauczania matematyki i badań dydaktycznych starałam się zaszczepiać studentom. Na wiosnę 89 roku zorganizowałam też całą grupę nauczycieli akademickich z kilku pomorskich uczelni, którzy wtedy opracowali wspólnie programy pierwszego niepublicznego liceum w regionie – tworzonego właśnie z perspektywy akademickiej – wymarzonego absolwenta. Swoją podstawówkę marzeń wówczas – właściwe jednocześnie – zaczęła tworzyć Maria Mendel – obecnie profesor i prorektor UG.
Uczestnicząc parę dni temu w uroczystości wmurowania aktu erekcyjnego pod nowy gmach Uniwersytetu Gdańskiego – nieopodal miejsca, gdzie sama kiedyś studiowałam i gdzie studiuje obecnie mój syn – wspominałam, jak kiedyś wyglądał stan bazy akademickiej i porównywałam z tym, jak przedstawia się to teraz. Niestety nie będę mogła wziąć udziału w inauguracji roku akademickiego na UG – odbywa się akurat w czasie, gdy jest Rada Ministrów. Tytuł doktora honoris causa Uniwersytetu Gdańskiego otrzyma tam prof. Maciej Żylicz, znany mi jeszcze ze swoich działań na Uniwersytecie w trudnych latach osiemdziesiątych, obecnie prezes Fundacji na rzecz Nauki Polskiej. Ogromnie go cenię i szczególnie żałuję, że nie będę mogła mu w tym dniu osobiście pogratulować.
Przy okazji uroczystości związanej z tą kolejną inwestycją dyskutowaliśmy ze znajomymi z UG o tym, czy nowe budynki na pewno będą wypełnione studentami za parę lat, bo procesy demograficzne są nieubłagane. Mam przekonanie, że właśnie ta nowoczesna baza przyciągnie studentów, pozwoli skutecznie konkurować z innymi uczelniami Polski Północnej. Za bardzo ważne dla tego celu uważam otwieranie się tych pięknych obiektów na dzieci i młodzież. W tym roku we wrześniu w Gdańsku odbywał się na Wydziale Prawa i Administracji nie tylko Gdański Salon Maturzystów, ale także otwarto się na gimnazjalistów, co okazało się wielkim sukcesem. Parę dni temu na Wydziale Nauk Społecznych znalazła swoje miejsce debata o wolontariacie organizowana przez Europejskie Centrum Solidarności i Regionalne Centrum Wolontariatu. Znane w regionie są również skierowane do młodzieży szkolnej działania Politechniki Gdańskiej, jak Projekt "Za rękę z Einsteinem", prowadzony od wielu lat i obejmujący tysiące gimnazjalistów z Pomorza. Szczególnie godny uwagi jest też projekt Polska Akademia Dzieci, w której biorą udział cztery pomorskie uczelnie. Rozbudzanie pasji i zainteresowań dzieci i młodzieży szkolnej to misja, którą szczególnie chciałabym zarekomendować uczelniom wyższym. Oby takich działań było jak najwięcej!
26 września 2011
Kierunek zmian – wychowanek dobrze przygotowany do kontynuowania nauki i do podjęcia pracy
Nowa podstawa programowa kształcenia ogólnego buduje solidne fundamenty na kolejnych etapach edukacyjnych, w tym do studiowania i efektywnego kształcenia zawodowego. Jest dostosowana do zmieniającego się świata i stawia na uczenie kompetencji oprócz przekazywania wiedzy. Łączy programowo gimnazjum z liceum, wydłużając i pogłębiając obowiązkowe kształcenie ogólne (w tym nauczanie historii) we wszystkich szkołach ponadgimnazjalnych (w tym zawodowych). Zaś modernizacja kształcenia zawodowego w technikach, zasadniczych szkołach zawodowych i na kursach dla dorosłych służy dostosowaniu kształcenia zawodowego do potrzeb rynku pracy. Stwarza możliwość bardziej elastycznego zdobywania kwalifikacji zawodowych. Ujednolica system egzaminów zawodowych bez względu na formę uczenia się (szkolną czy pozaszkolną). Wprowadza nowoczesną podstawę programową kształcenia w zawodach.
Jesteśmy na półmetku wdrażania zmian programowych – przedszkola i połowa roczników szkolnych jest objęta nowymi programami. Wykształcony "po nowemu" absolwent przedszkola jest już od 2 lat, absolwent gimnazjum pojawi się od 2012 roku, szkoły podstawowej, liceum i zasadniczej szkoły zawodowej od 2015 roku, zaś absolwent technikum od 2016 roku. W tym roku szkolnym odbywa się i będzie się odbywać szereg szkoleń, które mają w założeniu lepiej pokazać wszystkim dyrektorom i nauczycielom szkół ponadgimnazjalnych, jak organizować pracę od września 2012 oraz na stronach ORE i KOWEZiU jest i będzie udostępnianych sporo materiałów informacyjnych na ten temat.
Powodem tych zmian było przede wszystkim niezadowolenie wielu środowisk – akademickich i rynku pracy – z poziomu przygotowania absolwentów polskich szkół i do pracy, i do studiowania. Staram się mówić na ten temat przy wielu okazjach. W ostatnim czasie było ich kilka.
Zorganizowane przez Politechnikę Gdańską seminarium Matura biletem wstępu na studia - jakim kandydatem na studia jest dzisiejszy maturzysta? dotyczyło poziomu przygotowania kandydatów na studia i przybliżyło zarówno dyrektorom szkół średnich, jak i przedstawicielom świata akademickiego założenia i szczegółowe rozwiązania zmian w kształceniu ogólnym, które mają zaowocować zdecydowanie solidniej przygotowanym do studiowania maturzystą od 2015 roku. Interesująca dyskusja, w której wziął udział także organizator przygotowywania zmodernizowanej podstawy programowej, obecnie wiceminister nauki i szkolnictwa wyższego, profesor Zbigniew Marciniak, pokazała, że nie tylko wielu nauczycieli akademickich, ale także dyrektorów liceów – szczególnie takich, którzy już wdrażali zmiany gimnazjalne, naprawdę wyczekuje tej zmiany.
W trakcie konferencji Pomosty ekonomii społecznej, której organizatorami byli Gdańska Fundacja Innowacji Społecznej, Gdańskie Koło Towarzystwa Pomocy im. św. Brata Alberta oraz Polsko-Japońska Wyższa Szkoła Technik Komputerowych zaprezentowano nie tylko przykłady dobrego organizowania opieki nad dziećmi pozbawionymi opieki rodziców naturalnych. Mówiła o tym między innymi Henryka Krzywonos-Strycharska, dzieląca się z innymi własnym bardzo wartościowym doświadczeniem w tej materii. Pokazano tam także inne cenne projekty, w tym projekt Gdańskiej Fundacji Innowacji Społecznej stworzenia przedsiębiorstwa społecznego ArtHostel, aby pomagać wychowankom domów dziecka odnajdować sią na rynku pracy. Ten właśnie projekt zrobił na mnie największe wrażenie – zdefiniowano w nim bardzo szeroko całą paletę umiejętności potrzebnych do dobrego funkcjonowania zawodowego.
Z kolei debata Rynek pracy – Pracodawcy – Edukacja zorganizowana przez Pracodawców Pomorza – z uwagi na niedawne zmiany ustawowe, dające zielone światło modernizacji kształcenia zawodowego i ustawicznego – cieszyła się ogromnym zainteresowaniem środowisk pracodawców i szkolnictwa zawodowego. Także byli na niej przedstawiciele środowisk akademickich. Dyskusja również wskazała skalę oczekiwań i potrzeb.
Z zupełnie z innej perspektywy można było spojrzeć na to samo zagadnienie na konferencji o kształceniu zawodowym i ustawicznym w Prabutach. Jak tam doprowadzić sprawnie do modernizacji i autentycznego związania szkoły z lokalnymi pracodawcami? Duże zainteresowanie wzbudziły gdańskie doświadczenia prezentowane przez Wojciecha Szczepańskiego, eksperta współdziałającego zarówno przy przygotowywaniu zmian w kształceniu zawodowym w Gdańsku i w zespołach na poziomie krajowym. Pytanie, jak przenieść te doświadczenia na poziom miasta i gminy Prabuty nurtowało tam wszystkich bardzo mocno i nawet w drodze powrotnej z konferencji dyskutowaliśmy na ten temat.
Odwiedziłam jeszcze dwa jubileusze: 50-lecie Zespołu Szkół Morskich imienia Bohaterskich Obrońców Westerplatte, na Darze Młodzieży oraz 60-lecie Zespołu Szkół Łączności imienia Obrońców Poczty Polskiej w Gdańsku, w gmachu Państwowej Filharmonii Bałtyckiej im. Fryderyka Chopina na gdańskiej Ołowiance (instytucji kierowanej przez absolwenta szkoły!), każdy z nich jedyny w swoim rodzaju, pokazujący wyjątkowe tradycje i dorobek każdej ze szkół, skupiający szeregi wybitnych absolwentów. Zawodowe kształcenie w gdańskich szkołach można uznać za prekursorskie wobec zmian, które mają nastąpić na poziomie krajowym. Tu ścisłe związki szkół ze światem nauki i przyszłymi pracodawcami uczniów to normalna i oczywista konieczność, a mówienie o zmianach w kształceniu zawodowym to pokazanie kierunku, w którym już podążają. Podążają, pamiętając o aspekcie wychowawczym, patrzą jednocześnie na bohaterskich patronów szkół i - jak mówił dyrektor Zespołu Szkół Łączności, prof. dr hab. inż. Marek Hartman, jednocześnie wybitny absolwent szkoły – kształcą przede wszystkim dobrego człowieka.
19 września 2011
Pelplin czyli edukacja historyczna atrakcyjna i ciekawa
17 i 18 września odbywał się Jarmark Cysterski w Pelplinie, a w jego trakcie między innymi turniej rycerski, spektakl historyczny z dziejów dawnego opactwa pelplińskiego przygotowany przez młodzież szkół ponadgimnazjalnych, a także przedstawienie w wykonaniu członków Towarzystwa Przyjaciół Zabytków Pelplina o 735 latach historii cysterskiego klasztoru w Pelplinie, do tego wystawy w krużgankach katedralnych (piękny gotyk), koncerty muzyki dawnej, pokazy dawnych tańców i wiele innych atrakcji.
Jestem przekonana, że młodzież przygotowująca spektakl historyczny dużo lepiej poznała i zapamiętała historię swojego regionu, niż gdyby poznawała ją podczas wykładów w klasie. Pomysłodawcami i organizatorami sporej części tych zdarzeń są nauczyciele z pasją, entuzjaści historii, umiejący uczyć poprzez zabawę, współdziałanie, wspólne projekty. Nie jestem w stanie zrozumieć, w czym jest gorsze nauczanie historii "realizowane w luźnych i niezobowiązujących formach" (cytat z prezesa Kaczyńskiego) od prowadzonego w inny sposób. Wielu z nas ma – być może wyniesione z własnego dzieciństwa – wyobrażenie szkoły jako miejsca koniecznej opresji, przymusu, nudy, czegoś strasznego i groźnego. Dlaczego z nauki niektórzy koniecznie chcą zrobić męczeństwo a dzieci straszyć szkołą? Wspólne poszukiwanie prawdy historycznej, przygotowywanie turniejów, tańców, przedstawień, opartych o realia innych epok, budzi fascynację historią, uczy szukać źródeł, wyciągać wnioski. Najwyższa pora, żebyśmy zamiast: zakuć, zdać, zapomnieć mówili: zaciekawić, znaleźć, zapamiętać.
Atrakcyjna edukacja historyczna wkroczyła do naszych miast wraz z wieloma pasjonatami rekonstrukcji historycznych, poszukiwaczami pamiątek z różnych epok. Plon, jaki przyniósł konkurs dla uczniów Ocal okruchy historii - młodzież buduje muzea na opis pamiątki historycznej z okresu II wojny światowej lub z okresu działalności "Solidarności" i opozycji demokratycznej w latach 1970-1989, organizowany podczas Roku Historii Najnowszej przez Muzeum II Wojny Światowej i Europejskie Centrum Solidarności okazał się bardzo interesujący. Ostatnio w Gdańsku zaciekawiano historią najnowszą poprzez przygotowanie gdańskiego Miasteczka Historii, które ściągnęło wielu uczniów z całego Gdańska i okolic. Podawałam już na tym blogu wiele przykładów miejsc atrakcyjnej edukacji z regionu Pomorza, za którymi stoją pasjonaci historii konkretnych miejsc i zdarzeń, z różnych epok. Opisywałam rekonstrukcję faktorii z czasów rzymskich w Pruszczu Gdańskim, Żuławski Park Historyczny pokazujący fascynację historią mennonitów, inscenizację oblężenia Malborka, rekonstrukcję bitwy pod Gniewem.
Jesteśmy w drodze do zbudowania szkoły atrakcyjnej i ciekawej, przeplatającej naukę z zabawą, proponującej uczniom współdziałanie, wybieranie tematów prac projektowych, wychodzenie na zewnątrz szkoły, wiele rodzajów zajęć i przedmiotów do wyboru. Już ponad 20% uczniów więcej niż 5 lat temu mówi, że czuje, że w szkole się rozwija, że chodzi do szkoły z przyjemnością. Oby takich uczniów było jak najwięcej.
17 września 2011
Jarosław Kaczyński broni nieznajomości historii najnowszej – ja przywracam jej nauczanie dla wszystkich uczniów
Zachęcam Pana Prezesa do przeczytania podstawy programowej i osobistego zainteresowania się edukacją, bez pośrednictwa niedoinformowanych doradców, bo na razie jedynym Pana działaniem edukacyjnym było oddanie oświaty Romanowi Giertychowi. Jak to się skończyło wszyscy wiemy. Efektem uczenia historii „po staremu”, którego Pan broni, jest odwracanie się uczniów od tego przedmiotu w sposób wręcz lawinowy. Liczba zdających maturę z historii wyniosła w tym roku zaledwie 26 tysięcy. To aż 41 tysięcy mniej niż 6 lat temu!!! Czy tego trendu warto bronić? Polecam głęboką refleksję. Zapewniam, że dzięki wprowadzanym zmianom od 2015 roku podwoi się liczba maturzystów zdających historię. Zmiany te spowodują, że ci uczniowie, którzy wybiorą rozszerzoną historię, będą mieli znacznie większą niż obecnie dawkę tego przedmiotu oraz realizować będą obowiązkowo przedmiot uzupełniający przyroda, na którym będą mieli okazję rozwijać jeszcze swój kontakt z interesującymi zagadnieniami z nauk przyrodniczych. Dzięki zmianom historię będą mogli wreszcie poznać - i się nią zainteresować - również uczniowie szkół zawodowych i techników, oraz ci uczniowie liceów, którzy wybierają profile klas nieuwzględniające rozszerzonej nauki historii. Pan jako premier tego nie zrobił. Pytam dlaczego? Czy polscy uczniowie według Pana nie zasługują na więcej - na poznanie najnowszej historii?
15 września 2011
Sześciolatki w I klasie
Cieszę się, że jest tak wielu rodziców, którzy tak jak ja przejmują się stanem szkół w kontekście obniżenia wieku obowiązku szkolnego. Szkoły muszą być dobrze przygotowane na przyjęcie dzieci nie tylko 6-letnich, ale i starszych, bo 7-latek czy 8-latek też zasługuje na dobre warunki, miejsca do zabawy, dobrą opiekę i bezpieczeństwo. Dzięki wspólnym staraniom rodziców, samorządu i rządu udało się już 87% szkół wyposażyć w szkolne miejsce zabaw.
To gmina odpowiada za przygotowanie i prowadzenie szkół. Rząd przeznaczył ponad 3 miliardy złotych na wsparcie tej zmiany. Osobiście wiele razy spotykałam się z samorządowcami. Informowałam o możliwościach finansowego wsparcia, o warunkach jakie mogą stworzyć dzieciom. Dlatego znam przykłady samorządów wzorowo i odpowiedzialnie podchodzących do nowego zadania, które umiały z tych funduszy i możliwości skorzystać i teraz rodzice posyłają tam z ufnością swoje 6-latki do pierwszej klasy. Gdyby tak było wszędzie, nie miałabym obaw. Podzielam troskę o jak najszybsze poprawienie warunków nauki i opieki nad najmłodszymi uczniami w każdej polskiej szkole. Bez obniżania wieku szkolnego trudniej byłoby tę poprawę osiągnąć.
Rodzice wybrali w roku 2011 pierwszą klasę dla około 23,6% uprawnionych dzieci sześcioletnich (na podstawie danych z 2262 gmin), od 0% (w 96 gminach, na ogół małych) do 100%, na przykład w wypadku Dzierżoniowa (70 dzieci, woj. dolnośląskie) i Łęczycy (53 dzieci, woj. łódzkie).
Niestety jest 212 samorządów (mniej niż 10%), które nie podjęły nawet pieniędzy na wyposażenie szkolnych miejsc zabaw z programu Radosna Szkoła, gdzie nie był wymagany żaden wkład własny.
Mam przekonanie, że wcześniejsze rozpoczynanie edukacji jest dobre dla rozwoju dzieci, jednak musi odbywać się w dobrych warunkach. Każdej szkole i gminie, w której nie umiano dotychczas skorzystać z różnych programów wsparcia tej zmiany, zostanie udzielona dodatkowa informacja i podane przykłady dobrych praktyk. Żeby nie okazało się, że niektórzy umieszczą dzieci na dwie zmiany w piwnicy, zasłaniając się brakiem możliwości.
Dlatego, jeśli - po otrzymaniu pełnych danych w listopadzie z Systemu Informacji Oświatowej - potwierdzą się te wstępnie zebrane liczby, uważam, że warto rozważyć rozłożenie obowiązku na dwa lata. Proponowałabym wtedy, aby w roku szkolnym 2012/2013 obowiązek szkolny objął dzieci urodzone w 2005 roku i sześciolatki urodzone do końca sierpnia 2006 roku, zaś rodzice dzieci urodzonych od września 2006 roku mieli wybór. W roku szkolnym 2013/2014 obowiązek szkolny niech obejmuje już wszystkie sześciolatki urodzone w roku 2007 i od września 2006 roku. Poza tym byłaby utrzymana możliwość przyspieszania i opóźniania rozpoczynania realizowania obowiązku szkolnego na wniosek rodzica poparty opinią poradni. W oparciu o te dane, które dotychczas udało się zebrać, takie rozwiązanie byłoby według mnie optymalne.
Większe miasta, dane orientacyjne z września 2011:
Wrocław – 26,9% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Bydgoszcz – 19,3% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Toruń – 15,9% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Lublin – 21,4% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Gorzów – 16,9% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Zielona Góra – 41,5% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Łódź – 20,0% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Kraków – 27,0% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Warszawa – 38,8% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Opole – 30,8% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Rzeszów – 14,8% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Białystok – 17,0% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Gdańsk – 31,5% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Gdynia – 57,2% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Sopot – 45,2% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Słupsk – 27,7% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Katowice – 15,5% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Kielce – 21,6% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Olsztyn – 32,0% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Poznań – 34,4% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Szczecin – 27,9% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Koszalin – 14,0% sześciolatków ogółem w klasach pierwszych
Jakich argumentów mógł jeszcze użyć minister Boni
Wczorajsza debata w TVP1 podała kilka nieprawdziwych informacji, które warto sprostować.
- Maturę w tym roku zdało łącznie około 85% maturzystów – czyli porażek mamy 15% a nie 25%, jak podano na wstępie debaty.
- Pani poseł Łybacka pytana o wybory kierunków dalszego kształcenia młodych ludzi, nie zawsze racjonalne z punktu widzenia potrzeb rynku pracy, nie podała ważnej przyczyny tego stanu rzeczy. Gdyby sama nie zatrzymała w 2002 roku zaplanowanego wtedy wprowadzenia matury z matematyki, wówczas mielibyśmy już od dawna dużo lepszą strukturę wykształcenia absolwentów polskich szkół. Zrobiłam to, ale z opóźnieniem 8-letnim. Zamiast tego podała pomysł wprowadzenia doradztwa dla gimnazjalistów, aby pomagać im w wyborze dalszej drogi edukacyjno-zawodowej. Pomysł jest dobry, tylko że to mój pomysł, już obowiązujący od tego roku szkolnego wobec edukowanych nowymi programami, wszystkich uczniów gimnazjów.
- Pani prof. Hrynkiewicz nie wiedziała, że szkoła w sprawie wychowania i opieki nad uczniami jest zobowiązana współpracować z rodzicami, zaś projekt zmienienia systemu kształcenia i doskonalenia nauczycieli na bardziej zgodny z faktycznymi potrzebami szkoły jest obecnie przygotowany do wdrożenia.
Minister Boni dzielnie reprezentował nasz rząd i wiele tematów i wątków pojawiających się w dyskusji rozwijał bardzo trafnie. Jeśli chodzi o zagadnienia oświatowe, w szczególności zwrócił uwagę na wielki wysiłek naszego rządu, lepszego doceniania pracy nauczycieli poprzez bardzo znaczące podniesienie ich wynagrodzeń oraz na projekt wprowadzenia subwencji przedszkolnej – wspierania finansowego przez państwo, lepszego, dalszego upowszechniania edukacji przedszkolnej. Reguły debaty w sposób bezlitosny ograniczały jednak czas i nie dawały możliwości wchodzenia w szczegóły, zaś wymienione przeze mnie dodatkowe argumenty dotyczą szczegółowych elementów rzeczywistości oświatowej.
12 września 2011
Jeszcze o przedszkolach
Z uwagi na toczącą się dyskusję o przedszkolach politycy przerzucają się ostatnio różnymi danymi, dotyczącymi liczby przedszkolaków w naszym kraju. Polecam aktualne dane (a właściwie z poprzedniego roku szkolnego – te z tego roku będą dopiero w listopadzie) oraz informacje o zamierzeniach związanych z dalszym upowszechnianiem edukacji przedszkolnej ze strony ministerstwa edukacji. Dane z europejskich statystyk porównujące z innymi krajami zawsze są dość długo zbierane i podawane publicznie pochodzą na ogół przynajmniej sprzed 2-3 lat. Dynamika wzrostu miejsc w przedszkolach którą obecnie notujemy czyni wiedzę sprzed kilku lat zupełnie nie przystającą do rzeczywistości. Niestety nadal (również wczoraj) pojawia się szereg publicznych wypowiedzi i publikacji polityków różnych opcji opartych o dane zupełnie odbiegające od aktualnego stanu faktycznego.
Oprócz tego warto wiedzieć, że już w 1991 roku w Polsce zdecydowano, że prowadzenie przedszkoli jest zadaniem własnym gmin i mają one z tego tytułu udział w podatkach, który ma im dawać środki na sfinansowanie zadania prowadzenia przedszkoli. Ustalono także, że wolno im za to pobierać opłaty. I to samorząd decyduje o tym, w jakich godzinach przedszkola są czynne, ile kosztują rodziców itd.
Prawie wszystkie 6-latki były objęte edukacją przedszkolną już od bardzo dawna, oddziały przedszkolne zapewniające bezpłatną 5-godzinna edukację przedszkolną także funkcjonują już od bardzo wielu lat. Przedszkola zapewniające więcej niż 5 godzin opieki i wyżywienie zawsze pobierały opłaty (płaciłam za przedszkole swoich dzieci także bardzo wiele temu…).
Gminy przez całe lata również podnosiły – na podstawie własnych decyzji – te opłaty. Niestety ustawa, będąca projektem poselskim, przyjęta w sejmie bez głosu sprzeciwu – mająca charakter tylko porządkujący, przenosząca dotychczasowe regulacje z rozporządzeń na poziom ustawy, stała się ostatnio dla niektórych samorządów wygodnym uzasadnieniem wobec radnych i wyborców, aby zaoszczędzić na przedszkolakach. Ostatnia zmiana ustawy jedynie precyzyjniej zdefiniowała, że 5 godzin edukacji należy się każdemu przedszkolakowi za darmo i że to, co rodzice płacą, powinno być zależne od tego, ile godzin dodatkowo dziecko spędza w przedszkolu.
Warto też wiedzieć, że opłaty rodziców pokrywają w gminach na ogół do około 20% kosztu prowadzenia przedszkoli. Są również samorządy, w których opłaty pozostały na tym samym poziomie lub nawet dla zdecydowanej większości rodziców spadły. Bez tej zmiany ustawowej, pewnie po wyborach samorządowych w niektórych gminach podniosłyby się i tak te opłaty. Na dwa i pół tysiąca gmin znalazły się niestety i takie, które uznały, że wygodnie jest uzasadniając podwyżkę mówić, że winien jest tu Sejm lub rząd.
Nie, to wójt, burmistrz lub prezydent zmienia tę kalkulację, w każdym miejscu jest ona inna. Jeśli daje istotne zwyżki opłat dla większości rodzin, i rodzice, i wojewodowie, powinni patrzeć tu wójtom, burmistrzom i prezydentom na ręce. Bo to w tych właśnie rękach jest obecnie odpowiedzialność za to zadanie – i to już od 1991 roku.
3 września 2011
Zobacz, jak zmienia się szkoła
W naszym otoczeniu funkcjonuje szereg szkół, które znamy od lat (do których chodziliśmy sami, do których chodziły nasze dzieci). Warto odwiedzić te szkoły po latach i zobaczyć czy i jak się zmieniają. Co dobrego robią dla tych szkół ich gospodarze – samorządowcy.
W Szkole Podstawowej nr 1 w Sopocie, gdzie inaugurowałam 1 września rok szkolny, i którą znam bardzo dobrze jako matka sprzed lat, gdyż ją kończyli kiedyś moi synowie, zmodernizowano wyposażenie klas, już rok temu powstał plac zabaw z "Radosnej Szkoły", a w tym roku nowoczesne boisko. I, co najważniejsze, dalej są tam nauczyciele bardzo serdecznie podchodzący do uczniów (relacja ze zdjęciami jest dostępna na stronie MEN i także w Dzienniku Bałtyckim).
Przy Szkole Podstawowej nr 3 w Pruszczu Gdańskim, która wczoraj obchodziła swoje 50. urodziny w ostatnich latach zmodernizowano basen, zbudowano "Orlika" i buduję się plac zabaw "Radosnej Szkoły". Do tego panuje niepowtarzalna atmosfera i lubią do niej wracać dziesiątki znamienitych absolwentów, a wśród nich sam burmistrz, Janusz Wróbel (poniżej dziękujemy razem pani dyrektor za świetną, wieloletnią pracę).
Przy okazji, także w Pruszczu, zobaczyłam pięknie zmodernizowany budynek, w którym umieszczono ośrodek rewalidacyjny dla dzieci niepełnosprawnych.
A nieopodal w Wiślinie, gdzie jeszcze do niedawna opisywano niedobre warunki nauki dla dzieci, wybudowano całkiem nowy obiekt, w którym dzieci aż rozpiera duma, że mają teraz tak ładnie. Obok trwa modernizacja części starego obiektu, który ma zostać połączony z tym nowym. Pani wójt Magdalena Kołodziejczak buduje już kolejną szkołę (całkiem niedawno wybudowano na terenie tej samej gminy dwa inne piękne obiekty szkolne - w Rotmance i Straszynie).
Rozbudowy i modernizacje budynków szkolnych, basenów, powstawanie nowych lub zmodernizowanych boisk i placów zabaw – to dzieje się w bardzo wielu miejscach. A do tego wchodzą nowe programy, metody pracy. Cały Sopot właśnie przeszedł na dzienniki elektroniczne. Pewnie za kilka lat w codziennym użyciu będą też elektroniczne podręczniki.
Wyżej piszę o znanych mi działaniach samorządowców: prezydenta, burmistrza i wójta, modernizujących swoje szkoły. To, co obecnie najpilniejsze – tworzenie dobrych warunków wszystkim najmłodszym – będzie w najbliższym roku szkolnym nadal realizowane. Każdy z nas może sprawdzić na naszej mapie, czy jego burmistrz, wójt, prezydent, skorzystał już z czekających na niego środków na zakup zabawek dydaktycznych, na utworzenie szkolnych miejsc zabaw. Jeśli nie, przypomnijmy mu, że ma taką możliwość i że żaden wkład własny nie jest tu wymagany, środki może otrzymać z MEN, wystarczy tylko wypełnić wniosek (kolejny termin mija w październiku!). Cieszę się z jednej strony, że w 77% szkół te miejsca zabaw już są, ale dzieci z pozostałych 23% też na nie zasługują. Niech najbliższy rok szkolny będzie rokiem, w którym zatroszczymy się o każdą szkołę.
31 sierpnia 2011
Nieporozumienia czyli jak zorganizować doradztwo w przedszkolach i w gimnazjach
W ostatnich dniach, w przededniu nowego roku szkolnego, jestem przepytywana o to, co nowego może się w szkołach w najbliższych dniach zdarzyć.
Osobiście dla mnie bardzo ważne są dwa zagadnienia dotyczące pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Jesteśmy na początku drogi zorganizowania naprawdę dobrej pomocy każdemu dziecku. Ale od czegoś trzeba zacząć. Każde dziecko kończące edukację przedszkolną ma być odpowiednio przygotowane do szkoły. Rodzice już kolejny rok (tego wymagają nowe programy) na wiosnę otrzymują informacje, co jest mocniejszą, a co słabszą stroną ich dziecka. Jeśli coś wzbudza wątpliwości, przedszkole kieruje do specjalistów z poradni, doradza rodzicom rok dłużej w przedszkolu. Nauczyciel przedszkola jako "lekarz pierwszego kontaktu", mający za zadanie wychwycić jak najwcześniej ewentualne deficyty rozwojowe dziecka i w razie potrzeby doradzający kontakt ze specjalistami, wydaje się nam wiarygodny, zaś możliwość – po zasięgnięciu opinii tych specjalistów – wysłania dziecka rok później do szkoły gdy rozwija się wolniej, a rok szybciej, gdy jest odwrotnie, także chyba dość jasna. Wierzymy w kompetencje naszych pań (bo najczęściej jednak to są panie!) z przedszkoli.
Dlaczego zatem mało wiarygodni wydają się opinii publicznej jako ci sami "lekarze pierwszego kontaktu" nauczyciele gimnazjów? Wraz z objęciem przez nową podstawę programową całego gimnazjum – a nastąpi to z początkiem nowego roku szkolnego – gimnazjum otrzymuje zadanie zajmowania się doradztwem edukacyjno-zawodowym. Związkowcy natychmiast policzyli. Uważają, że trzeba tysiące nowych etatów. Natomiast ja odpowiadam: potrzeba przede wszystkim zdrowego rozumu! Jako nauczycielka matematyki w gimnazjum mam wystarczające kwalifikacje, żeby powiedzieć swoim uczniom, czy ich dotychczasowa wiedza i umiejętności dobrze rokuje, jeśli chodzi o poradzenie sobie w klasie z rozszerzonym programem matematyki w liceum lub technikum. Z pewnością nauczyciel historii czy języka angielskiego zna odpowiedź na to samo pytanie, dotyczące jego przedmiotu. Jest także w gimnazjum nauczyciel zajęć technicznych oraz nauczyciel chemii, fizyki. Oni widzą, czy nasz podopieczny zdradza jakieś zainteresowania techniczne, konkretne predyspozycje do podjęcia jakiegoś rodzaju kształcenia zawodowego. Zazwyczaj wiedzą też jakie profile klas czy zawody mają w swojej ofercie najbliższe szkoły, których na ogół jest jedynie kilka do wyboru. Duże miasta, gdzie ten wybór jest trochę większy, najczęściej prowadzą jakieś szersze działania informacyjne – przygotowują poradniki dla gimnazjalistów, organizują targi szkolne czy tworzą specjalne strony internetowe informujące o ofercie szkół ponadgimnazjalnych na danym terenie.
Czy postawienie przed nauczycielami klasy gimnazjalnej oczekiwania, żeby się raz na jakiś czas spotkali i porozmawiali o predyspozycjach swoich uczniów, pomyśleli o nich, jak im pomóc odnaleźć się na dalszej ich drodze edukacyjnej, jest naprawdę przekraczające ich możliwości? Przeciętne polskie gimnazjum liczy około 200 uczniów, a w oddziale jest ich średnio 23. Czyli pewnie ma 3 klasy III, w których łącznie ma około 70 uczniów. Klasy te mają swoich wychowawców, odpowiedzialnych za organizowanie współpracy pomiędzy uczącymi tam nauczycielami, najczęściej jest też pedagog szkolny, w pobliżu poradnia psychologiczno-pedagogiczna opiekująca się szkołą, a w poradni (czasem także i w samym gimnazjum) na ogół również ktoś, mający odpowiednie przeszkolenie w zakresie doradztwa edukacyjno-zawodowego. Wydaje się również, że ten specjalista z poradni mógłby jedną godzinę poświęcić na spotkanie z każdą z klas, mówiąc coś więcej o możliwościach dalszej edukacji, które mają uczniowie w najbliższej okolicy, proponując także jakieś testy zainteresowań. Zakładając, że jest w szkole nawet więcej niż kilka "trudnych przypadków", na pewno opisana wyżej praca to niekoniecznie dodatkowy etat dla szkoły, tylko raczej lepsze zagospodarowanie tych godzin, które i tak do zagospodarowania są. Wśród tych przykładowych 70 uczniów najczęściej jest 10 dyslektyków (średnio występuje ich 12-13%), którym już nie trzeba poświęcać każdemu przynajmniej 2 godzin pracy na kolejne badanie, żeby wystawić opinię. Opinia ze szkoły podstawowej pozostaje ważna. Mamy tu więc do zagospodarowania jeszcze zaoszczędzone w ten sposób dodatkowo 20 godzin pracy specjalistów z poradni. A każdy z nauczycieli gimnazjalnych oprócz swoich 18 godzin pensum dydaktycznego, ma obowiązek przez przynajmniej 2 godziny w tygodniu poświęcać czas swoim uczniom w sposób bardziej zindywidualizowany. Jako dyrektor takiego przeciętnego gimnazjum w ciągu jednego spotkania z nauczycielami uczącymi najstarszą klasę, jestem w stanie zaplanować, czy zebraniem od nauczycieli informacji o predyspozycjach uczniów danej klasy zajmie się raczej wychowawca czy pedagog szkolny, kto z nich jest w stanie w ciągu najbliższego miesiąca czy dwóch odbyć rozmowę z każdym uczniem klasy o jego planach i zainteresowaniach, którzy z tych uczniów są szczególnie "trudnymi przypadkami" i wymagają być może kontaktu ze specjalistą z poradni.
Jeśli szkoła jest większa niż przeciętnie, najczęściej ma też zatrudnionych specjalistów, więcej kadry kierowniczej, jeśli mniejsza, specjalistów może być mniej, ale za to środowisko mniejsze, wszyscy lepiej się znają i zadanie jest jeszcze logistycznie łatwiejsze. Znam szkoły, które robią to z powodzeniem od lat.
Chcę, żeby doradztwo edukacyjno-zawodowe było obecne również tam, gdzie dotychczas nikt o tym nie myślał. Chcę, żeby naprawdę nauczyciele pomyśleli razem przez chwilę o każdym swoim uczniu. Niech nasz gimnazjalista traktuje swój dalszy los poważnie i idzie do szkoły ponadgimnazjalnej po solidnym zastanowieniu się, do czego ma talent. Wtedy na następnym etapie będzie łatwiej ten świadomy wybór podtrzymywać, motywować do nauki i talent rozwijać.
25 sierpnia 2011
Program PiS – czyli zróbmy to co już inni zrobili
Przeczytałam program PiS zamieszczony na stronie internetowej, przygotowując się do debaty, na którą zostałam zaproszona, i ze zdumieniem odkryłam, że PiS zamierza głownie wprowadzać to, co ja już wprowadziłam lub przygotowałam, natomiast zarzuca głównie to, co zrobił rząd Jarosława Kaczyńskiego. Oto konkrety:
Nawet spójna podstawa programowa, uwzględniająca wyniki badań OECD – PISA, której przygotowanie zapowiada obecnie PiS – opisująca cały proces kształcenia od przedszkola do matury, łącznie ze zdefiniowaniem zakładanych celów i efektów pracy wychowawczej – została już opracowana, przyjęta i jest wdrażana, i to na podstawie projektu systemowego oraz wytycznych kierunkowych prac grupy ekspertów, które zostały przygotowane przez poprzednią ekipę.
PiS zamierza uczyć języka obcego od I klasy szkoły podstawowej i "upowszechniać" nauczanie drugiego języka od gimnazjum. Nie musi tego planować, gdyż ja to już wprowadziłam od 2009 roku!
W szkole wychowaniem zajmują się nauczyciele zgodnie z ustalonym wspólnie z przedstawicielami rodziców programem wychowawczym. Nauczyciele i rodzice najlepiej wiedzą, jakie problemy wychowawcze przed nimi w lokalnym środowisku stoją i są odpowiedzialni za ich rozwiązywanie. Planują go zgodnie z założeniami wytyczonymi przez podstawę programową. A materiały do wychowania patriotycznego i pogłębiania wiedzy o historii najnowszej zostały już wypracowane i upowszechnione podczas Roku Historii Najnowszej – obecnie są dostępne na stronie www.historianajnowsza.pl .
Odkrywaniem talentów też już się zajęłam. Podczas Roku Odkrywania Talentów wypromowaliśmy szereg miejsc, gdzie nauczyciele i rodzice mogą z dziećmi i młodzieżą rozbudzać ich zainteresowania. Wprowadzono regulacje prawne zobowiązujące szkoły do troski o talenty. Wyróżniam i nagradzam nauczycieli i szkoły, dające w tej materii szczególnie wyróżniający się przykład.
Wszyscy uczniowie niepełnosprawni lub mający trudności z innych przyczyn także – zgodnie z nowymi regulacjami prawnymi – powinni otrzymywać dodatkową pomoc.
Opisywany i zarzucany w programie PiS chaos w przepisach maturalnych wywołał minister rządu Jarosława Kaczyńskiego zarówno przesuwając termin wprowadzania matury z matematyki z 2009 na 2010, jak i decydując o tak zwanej "poprawce giertychowskiej", pozwalającej niezdaną maturę uznać za zdaną, później zakwestionowanej przez Trybunał Konstytucyjny.
Zmodernizowane wymagania i procedury egzaminacyjne wchodzą zgodnie z już przyjętą podstawą programową w gimnazjach w 2012 roku, zaś w szkołach podstawowych i na maturze w 2015 roku.
A przygotowany projekt modernizacji nadzoru pedagogicznego zakłada właśnie odejście od jednowymiarowego postrzegania pracy szkół, wyłącznie przez wyniki egzaminów zewnętrznych, na rzecz kilku wyraźnie zdefiniowanych ocen ważnych aspektów pracy szkoły, w tym wychowawczego. Wprowadzi także podporządkowanie ośrodków regionalnych zajmujących się oceną pracy szkół bezpośrednio ministerstwu. Wzmocnienie pozycji i odpowiedzialności dyrektora szkoły także jest tam uwzględnione.
Poza tym śmiem twierdzić, że zatroszczenie się przez rząd PO-PSL o bardzo znaczące podniesienie wynagrodzeń nauczycieli, sprzyja podnoszeniu prestiżu zawodu nauczyciela, a nie jego "zdeprecjonowaniu". Zespół doradczy pracuje obecnie jeszcze nad uczynieniem systemu awansu nauczycieli mniej biurokratycznym a bardziej motywującym. Zaś tytuł profesora oświaty ma konkretnie zdefiniowane wymagania i nie ma charakteru wyłącznie honorowego – łączy się z bardzo konkretną gratyfikacją finansową!
Twierdzenie, że stawiało się na upowszechnienie edukacji przedszkolnej i chwalenie się 30-tysięcznym wzrostem liczby miejsc w przedszkolach oraz twierdzenie że dopiero trzeba określić wymagania kwalifikacyjne od nauczycieli małych form przedszkolnych i uregulować sposób ich pracy, robi wrażenie, że jest to skopiowane z programu sprzed lat. Warto zauważyć, że już jest to uregulowane i nastąpił ponad 200-tysięczny wzrost tych miejsc dzięki pracy obecnego rządu, wsparciu funduszy europejskich i aktywności samorządów.
Także albo plany PiS są oparte na skopiowaniu ich wcześniejszych pomysłów albo są pochodną tego, że PiS nie interesował się edukacją przez ostatnie 4 lata. Od największej partii opozycyjnej oczekiwałabym lepszej orientacji w działaniach podejmowanych przez mój resort, a nie strzelania na oślep.
24 sierpnia 2011
Zmiany w edukacji
Gimnazja po tym roku szkolnym zostaną zmodernizowane w całości a gimnazjaliści poprzez realizowanie wspólnych projektów oraz nowy egzamin końcowy pokażą, że trochę inaczej, lepiej zostali przygotowani do kolejnego etapu. Będzie się im także starać w szkole doradzić, jaką wybrać dalszą drogę edukacyjno-zawodową. A potem ruszy modernizacja liceów i szkół przygotowujących do zawodu. Jeszcze trochę czasu trzeba będzie poczekać na tego trochę solidniej i jednocześnie ciekawiej wykształconego absolwenta szkół ponadgimnazjalnych.
Na koniec roku szkolnego przygotowaliśmy w MEN komunikat dotyczący tego, co się w szkole zmieniło lub udało. Teraz mamy komunikat o tym, co w najbliższym roku szkolnym. Oba nie uwzględniają zmiany ustawowej, dotyczącej szkolnictwa zawodowego, bardzo ważnej, do której senackie poprawki prawie jednogłośnie (z wyjątkiem jednego głosu sprzeciwu do niektórych z nich) przyjął w piątek Sejm i która obecnie trafia do podpisu, do Prezydenta. Warto na szczegóły tej zmiany zwrócić uwagę i tym bardziej potrzebne jest, żeby środowiska profesjonalne pilnie włączyły się w proces konsultacji podstawy programowej kształcenia w zawodach. Od września 2012 roku będziemy naprawdę lepiej organizować edukację w szkołach ponadgimnazjalnych. Ta ważna ustawa umożliwia wydanie szeregu rozporządzeń unowocześniających i porządkujących kształcenie zawodowe. To także plan na przyszły rok szkolny.
Likwidowanie tych szkół, które mają dopiero 10 lat – czyli 6-letniej, bezpieczniejszej i bardziej kameralnej niż 8-latka szkoły dla dzieci, 3-letniego gimnazjum ledwo co dopracowującego się swojego oblicza i tradycji, które jeszcze tak naprawdę nie zdążyły okrzepnąć i którym te pewne wprowadzane obecnie korekty programowe mogą pomóc lepiej kształtować swoją ofertę – jest pomysłem, który mógłby wprowadzić do świata edukacji kolejny chaos i rewolucję. Traumatycznym doświadczeniem dla wielu środowisk była rozpoczynająca się w 1999 roku reforma strukturalna, trwająca w niektórych miejscach nawet po 6 lat (tyle "wygaszano" niektóre szkoły). Jeśli ktoś teraz, dopiero po kilku latach od tej zmiany, proponuje zawracanie kijem Wisły (pisałam o tym już jakiś czas temu) czyli kolejną reformę strukturalną – kolejne tego typu doświadczenie, to chyba nie wie co mówi, nie wie ile napięć zupełnie niepotrzebnych musiałby zafundować wielu rodzinom poprzez nowe układanie sieci szkolnej. Znowu ruszyłyby wielkie przeprowadzki i likwidacje szkolne. A także ile to pracy i kosztów dla samorządów prowadzących szkoły. Lepiej te pieniądze wydać na remonty i lepsze wyposażanie szkół, które mamy. Łatwo jest odwoływać się do stereotypowych przekonań, że jak byliśmy młodzi, to świat był piękniejszy i jeszcze można do tego wrócić, ale zmiany w edukacji trzeba robić odpowiedzialnie. Tamta reforma wprowadzając gimnazja wydłużyła o rok obowiązkową, jednakową edukację młodych ludzi, przyniosła coraz lepsze wyniki polskich gimnazjalistów na tle uczniów z innych krajów i skokowy wzrost osób z wyższym wykształceniem. Świadczy to jednak o tym, że droga wskazana przez ministra Handke okazała się dobra, choć po latach widać, w których miejscach wymaga korekt. W oparciu o posiadane doświadczenie mogę podejmować się tego, co jest realne i stopniowo może doprowadzić do poprawy efektów.