W centrum uwagi opinii publicznej był i jest tak zwany "podwójny rocznik", który właśnie zdaje swoje egzaminy i będzie rekrutować się do szkół średnich. Dodatkowo możemy jeszcze mieć rocznik maturzystów bez matury, rok bez normalnej liczby kandydatów na studia.
Pierwszy dzień matur to 6 maja (poniedziałek po tygodniu "majówkowym"). Arkusze dla uczniów, zgodnie z ich wyborami przedmiotów i miejscem zdawania, są już przygotowane i będą przysłane do szkół. Czy uczniów uda się do tego czasu pozytywnie sklasyfikować (jest to warunkiem dopuszczenia do matury)?
Do świątecznej przerwy najprawdopodobniej odbędą się w zdecydowanej większości szkół egzaminy gimnazjalne i ósmoklasisty. Zaradność dyrektorów szkół wspartych przez trochę wątpliwe zmiany prawne umożliwiające wprowadzenie do zespołów nadzorujących jakichkolwiek osób z kwalifikacjami pedagogicznymi, ratuje na razie sytuację. Jeśli strajk dalej będzie trwał, maturzystów ten przepis nie uratuje.
W 1993 roku z powodu strajku nauczycieli matura nie odbyła się w terminie w około 80% szkół. Pamiętam strajk nauczycieli sprzed 26 lat. Przegrali, a chwilę później upadł rząd i parlament - pod takim tytułem ukazał się parę dni temu wspomnieniowy tekst na portalu innpoland.pl. Dobrze przypomina tę sytuację. Tylko teraz realia prawne są zupełnie inne.
Tym, którzy z często zmieniającym się prawem oświatowym nie są na bieżąco, warto przybliżyć, co jest obecnie warunkiem przystąpienia do egzaminu maturalnego. Kalendarz roku szkolnego (rozporządzenie ministra) przewiduje, że 26 kwietnia (piątek) w tym roku jest zakończenie zajęć w klasach programowo najwyższych w szkołach ponadgimnazjalnych kończących się maturą. Tego dnia uczniowie ostatnich klas liceów i techników muszą odebrać świadectwo ukończenia szkoły, aby mieć prawo przystąpić do matury. Jeśli do tego czasu nauczyciele nie wystawią im końcowych ocen i nie przygotują świadectw, dyrektorom pozostanie przy egzaminie maturalnym zapisać, że zgłoszony do matury uczeń nie przystąpił do egzaminu z powodu nieukończenia szkoły. Przystąpić do egzaminów maturalnych w szkołach będą mogli wtedy wyłącznie zgłoszeni absolwenci z lat ubiegłych. Niesklasyfikowanym pozostanie matura za rok, chyba, że pani minister wymyśli jakieś nowe regulacje prawne lub rządzącym uda się przed 26 kwietnia porozumieć ze strajkującymi. Na podstawie obecnie obowiązującego prawa, uczniów ostatnich klas, którzy nie zostali sklasyfikowani, dopuścić do matury się nie da.
Uczniowie liceów dają obecnie wyraz solidarności ze swoimi strajkującymi nauczycielami. Dobrze ich znają i rozumieją ich postawę. Dostają dodatkową lekcje wychowania obywatelskiego, która może okazać się dla już dorosłych uczniów klas maturalnych szczególnie trudna do odrobienia. Jest prawdopodobne, że z powodu braku końcowej klasyfikacji w szkole - spowodowanej przedłużającym się strajkiem - przyjdzie im zdawać maturę dopiero za rok. Jakie wyciągną z tej sytuacji wnioski, jak się zachowają, zależy od tego, jak ich wychowaliśmy, ukształtowaliśmy, na ile naprawdę cenią i lubią swoich nauczycieli.
Pierwszy dzień matur to 6 maja (poniedziałek po tygodniu "majówkowym"). Arkusze dla uczniów, zgodnie z ich wyborami przedmiotów i miejscem zdawania, są już przygotowane i będą przysłane do szkół. Czy uczniów uda się do tego czasu pozytywnie sklasyfikować (jest to warunkiem dopuszczenia do matury)?
Do świątecznej przerwy najprawdopodobniej odbędą się w zdecydowanej większości szkół egzaminy gimnazjalne i ósmoklasisty. Zaradność dyrektorów szkół wspartych przez trochę wątpliwe zmiany prawne umożliwiające wprowadzenie do zespołów nadzorujących jakichkolwiek osób z kwalifikacjami pedagogicznymi, ratuje na razie sytuację. Jeśli strajk dalej będzie trwał, maturzystów ten przepis nie uratuje.
W 1993 roku z powodu strajku nauczycieli matura nie odbyła się w terminie w około 80% szkół. Pamiętam strajk nauczycieli sprzed 26 lat. Przegrali, a chwilę później upadł rząd i parlament - pod takim tytułem ukazał się parę dni temu wspomnieniowy tekst na portalu innpoland.pl. Dobrze przypomina tę sytuację. Tylko teraz realia prawne są zupełnie inne.
Tym, którzy z często zmieniającym się prawem oświatowym nie są na bieżąco, warto przybliżyć, co jest obecnie warunkiem przystąpienia do egzaminu maturalnego. Kalendarz roku szkolnego (rozporządzenie ministra) przewiduje, że 26 kwietnia (piątek) w tym roku jest zakończenie zajęć w klasach programowo najwyższych w szkołach ponadgimnazjalnych kończących się maturą. Tego dnia uczniowie ostatnich klas liceów i techników muszą odebrać świadectwo ukończenia szkoły, aby mieć prawo przystąpić do matury. Jeśli do tego czasu nauczyciele nie wystawią im końcowych ocen i nie przygotują świadectw, dyrektorom pozostanie przy egzaminie maturalnym zapisać, że zgłoszony do matury uczeń nie przystąpił do egzaminu z powodu nieukończenia szkoły. Przystąpić do egzaminów maturalnych w szkołach będą mogli wtedy wyłącznie zgłoszeni absolwenci z lat ubiegłych. Niesklasyfikowanym pozostanie matura za rok, chyba, że pani minister wymyśli jakieś nowe regulacje prawne lub rządzącym uda się przed 26 kwietnia porozumieć ze strajkującymi. Na podstawie obecnie obowiązującego prawa, uczniów ostatnich klas, którzy nie zostali sklasyfikowani, dopuścić do matury się nie da.
Uczniowie liceów dają obecnie wyraz solidarności ze swoimi strajkującymi nauczycielami. Dobrze ich znają i rozumieją ich postawę. Dostają dodatkową lekcje wychowania obywatelskiego, która może okazać się dla już dorosłych uczniów klas maturalnych szczególnie trudna do odrobienia. Jest prawdopodobne, że z powodu braku końcowej klasyfikacji w szkole - spowodowanej przedłużającym się strajkiem - przyjdzie im zdawać maturę dopiero za rok. Jakie wyciągną z tej sytuacji wnioski, jak się zachowają, zależy od tego, jak ich wychowaliśmy, ukształtowaliśmy, na ile naprawdę cenią i lubią swoich nauczycieli.