9 sierpnia 2020

Trzy proste cechy dobrej edukacji pożądane od września: elastyczna, hybrydowa, zdroworozsądkowa

Komentujący zbliżanie się nowego roku szkolnego zaprzeczają sami sobie: twierdzą, że zdalnie niedobrze, ale bezpośrednio niebezpiecznie, czyli właściwie chyba najlepiej, żeby tej szkoły w ogóle nie było. A jednak musi jakoś wrócić. Minister chyba podziela te lęki, na razie zaleca mycie rąk i podłóg, pomysłów na rozporządzenia nie pokazuje. Dalej formułuję swoje zalecenia na nowy rok szkolny. Kieruję je jako uwagi w konsultacjach do projektów ministerialnych rozporządzeń, których nie można zobaczyć.
Tak współpracujemy obecnie


Tak rok temu przygotowywaliśmy się do pracy, czy do tego w pełni wrócimy?


Pierwsza ważna cecha: elastyczne podejście

Jedną z ulubionych rad oświatowych komentatorów jest majstrowanie przy podstawie programowej. Mam bardzo krytyczne zdanie o zawartości obecnie obowiązującej podstawy programowej. Jednak przypomnę, że dopiero od tego roku szkolnego wszystkie roczniki w szkole podstawowej uczą się jedną, dopiero co zmienioną podstawą, zaś w szkołach ponadpodstawowych jesteśmy w samym środku zmian - w najbliższym roku szkolnym połowa uczniów będzie się uczyć starymi podstawami, połowa zmienionymi. Dopiero tworzą się podręczniki do tej zmiany. Kolejne zamieszanie z podstawami i podręcznikami z pewnością szkołom nie pomoże (tu trochę o historii zmian podstaw programowych). 

Natomiast pomogłoby bardzo zalecenie elastycznego do nich podejścia, wskazanie możliwości twórczego interpretowania poszczególnych zapisów, rozkładania akcentów, dokonywania autorskich wyborów, na czym przede wszystkim się skupić. Z poziomu szkoły i nauczycieli możliwe jest budowanie autorskich programów opartych o podstawę programową, ale na przykład blokujących przedmioty, rozszerzających jedynie wybrane treści. Nie ma potrzeby skupiania się dokładnie jednakowo na każdym szczególe.

Jeszcze bardziej niż przy podstawie, elastyczne podejście przydałoby się przy interpretowaniu rozporządzenia o ramowych planach nauczania. Szkół niepublicznych to rozporządzenie nie dotyczy (jedynie bardzo częściowo - godzin ma był łącznie nie mniej, mogą być inaczej rozłożone), i choćby to pokazuje, że bez niego można się obejść i także uczyć dobrze.

Szczególnie po przerwie w tradycyjnym nauczaniu wywołanej pandemią i przy konieczności powrotu do szkoły w realiach szczególnych, bardzo przydałoby się w szkołach trochę wolności, możliwość elastycznego podejścia do zapisów podstawy programowej i ramowych planów nauczania. Lokalnie w szkole można najlepiej ocenić, realizowanie którego przedmiotu tam w okresie pandemicznym najbardziej ucierpiało, którzy uczniowie wymagają pomocy w nadrobieniu czego. Także bez pandemicznych realiów powinniśmy w szkole diagnozować, na jakim poziomie zaawansowania są nasi uczniowie, dostosowywać wymagania do ich indywidualnych potrzeb i możliwości. Jest to możliwe, zgodne z prawem, a w obecnej sytuacji jeszcze bardziej potrzebne.

Warto tu dodać, że sama zmiana podstawy programowej (choćby najrozsądniejsza) nie sprawi, że wszystkich bardzo prosto da się jednakowo, równo i skutecznie dobrze, wszystkiego, co tam się zapisze, nauczyć. Nigdy tak nie było i nigdy nie będzie… Nasi uczniowie są i będą bardzo różni, podążajmy za nimi, elastycznie dostosowując organizację pracy i wymagania.


Po drugie: hybryda, ale jaka

Użyte przeze mnie parę miesięcy temu sformułowanie o nauczaniu hybrydowym robi obecnie furorę, jest coraz powszechniej używane, ale nadal brak jest jego prawnej definicji (tu o tym, jak wyobrażałam sobie w kwietniu szkołę - hybrydę). Być może zapowiadane rozporządzenia pokażą, jak sobie je wyobraża minister. Wydaje się, że praca hybrydowa mogłaby być możliwa na podstawie decyzji dyrektora szkoły, w porozumieniu z rodzicami i organem prowadzącym, niekoniecznie tylko wtedy, gdy zalecą to w sytuacji konkretnego zagrożenia zdrowotnego służby sanitarne. Tam, gdzie zdalna nauka i zdalni nauczyciele się sprawdzili, i są odpowiednie możliwości techniczne, część oferty szkoły mogłaby profilaktycznie pozostać zdalna, niezależnie od szczegółowych zaleceń epidemicznych, wtedy, jeśli szkoła ma taki pomysł i widzi taką możliwość. Są miejsca, gdzie mogłoby to ograniczyć zmianowość czy przegęszczenie budynków, dać szansę nauczycielom najbardziej zagrożonym pod względem zdrowotnym jednak pracować a nie uciekać na zwolnienia, wreszcie wszędzie w naturalny sposób podnosić uczniowskie umiejętności posługiwania się technologiami. 


Trzecie i zawsze najważniejsze: zdrowy rozum nauczyciela

Komentatorzy, którzy nieustannie narzekają na zbyt wielką szczegółowość i sztywność prawa oświatowego, jednocześnie domagają się nowych, precyzyjnych dyrektyw w każdej sprawie. Najlepiej kompletnie zwalniających z myślenia i odpowiedzialności za wszelkie decyzje. Problem polega na przyzwyczajeniu i przywiązaniu do szukania odpowiedzi na wszystko w przepisach, czasem zamiast uruchomienia zwykłego zdrowego rozsądku. Tymczasem w każdym stanie prawnym można uczyć dobrze. Odpowiedzi niech nam jak najczęściej udziela nasz zdrowy rozum nauczyciela. Oby tylko nowe regulacje prawne pozwalały nam go używać w jak największym stopniu...