21 marca 2020

Od rodziców wiele zależy - ważne trzy prośby



Przyspieszone reformowanie polskiej szkoły przez koronawirus dotyczy nie tylko porozumiewania się na odległość, ale też relacji rodzic - nauczyciel. To również pole, gdzie czasem wiele szwankowało i było wiele do zrobienia. Jeśli na tym polu także osiągniemy postęp, minister Piontkowski przypisze sobie spore zasługi. Jeśli natomiast cała trudna dla wszystkich sytuacja doprowadzi do eskalacji wzajemnych pretensji i roszczeń, minister ustawi się w roli Wielkiego Arbitra - Nadzorcy wytykającego błędy. Od razu powiem: chyba lepiej, żeby miał zasługi...

Rozporządzenie MEN w sprawie szczególnych rozwiązań w okresie czasowego ograniczenia funkcjonowania jednostek systemu oświaty obowiązuje do 10 kwietnia tego roku. Znając dotychczasowy kierunek działań MEN, środowiska oświatowe obawiały się raczej przeregulowania trudnych do zorganizowania działań zdalnych. Tymczasem mamy wolność, autonomię i odpowiedzialność. W całości po stronie dyrektora szkoły.

W ostatnich dniach, na podstawie obserwacji doświadczeń ze zdalną edukacją spisałam parę rad dla nauczycieli i dyrektorów szkół. Całe szczęście, w zmienionej rzeczywistości prawnej, są dalej aktualne.
Trzy grzechy główne zdalnej edukacji
Zdalna komunikacja w szkole - 10 przykazań

Dziś prośby do rodziców: o empatię, zaufanie i tolerancję. Także o wspieranie swoich dzieci, danie im prawa do błędów, odpoczynku, posiadania gorszych ocen. Obecnie ważne są dla nas przede wszystkim: zdrowie i dobra, bez napięć, atmosfera w rodzinach. Dodatkowe stresy mogą tylko zwiększyć podatność na zarażenie się. W wielu rodzinach rodzice mają pracę wymagającą ponoszenia większego niż zwykle ryzyka - to na przykład rodzice pracujący w służbie zdrowia czy handlu artykułami spożywczymi, zaopatrzeniu. Inne rodziny stanęły przed ryzykiem utraty pracy i zarobków. Dotyczy to choćby pracujących na własny rachunek, w sektorach obecnie wyłączonych z aktywności, jak kultura, turystyka. Wszelkie te obawy mogą przekładać się na wzajemne relacje w rodzinach. Jeśli dołożone do tego zostanie szkolne polecenie, jakieś mało zrozumiałe lub takie, które wyda się nadmiernie obciążające, wybuch gotowy.


Po pierwsze: prośmy rodziców o zaufanie

Wszystko zależy jednak od tego, jaki był w konkretnej szkole punkt startu. Czy raczej dotychczas rodzice i nauczyciele stali “po dwóch stronach barykady”, formułując do siebie nawzajem różne wymagania i pretensje, czy też w interesie dziecka współpracowali. W tej nowej sytuacji duch zaufania i współpracy może zostać pogłębiony, ale jeśli była dotychczas wzajemna nieufność, niestety może ona eskalować. Naprawdę strzeżmy się przed tym i dajmy pewien kredyt zaufania nawet w przypadkach wcześniej postrzeganych jako trudne.

Kluczem do szybkiego powrotu do normalności jest komunikacja i otwarcie. Otwarte nastawienie jest nam potrzebne jaki nigdy do tej pory. Tak jak przed upadkiem chroni spadochron, a ten działa, gdy jest otwarty, tak w tej chwili, wylądować w nowych realiach pozwoli nam wzajemna otwartość na siebie. Rodzicu, otwórz swój spadochron pozytywnego nastawienia nad nauczycielem, daj teraz szansę zbudować lepszą relację uczeń - rodzic - nauczyciel, nawet, gdy wcześniej była trudna. Nauczyciel, to dobre nastawienie i zrozumienie jego sytuacji przyjmie z wdzięcznością, on też znalazł się w nowych warunkach. Często ma mniej pomocy niż do tej pory i nadal chce dzielić się z uczniami swoją wiedzą. Będzie starał się bardziej.

Ponieważ w tej relacji wszystkie strony uczą się czegoś dla nich nowego, jest w tym wszystkim też szansa na znaczącą poprawę. Być może też spojrzymy trochę inaczej na szkolne napięcia. Czy na pewno są tak istotne z perspektywy innych życiowych problemów? Może zobaczymy wspólnie  rozwiązania, które wcześniej nie przychodziły na myśl?


Po drugie: liczymy na empatię

Rodzicu, nauczyciel znalazł się w dla siebie nowej i trudnej sytuacji zawodowej, która ma prawo go przerosnąć. Nigdy przecież nie był zdalnym nauczycielem. Jego rodzina najprawdopodobniej przeżywa te same obawy i stresy, co większość polskich rodzin. Nie zawsze ma w swoim domu dobre warunki do pracy. Stara się pomóc swoim uczniom, jak umie. Szybko szuka nowych dróg i rozwiązań, czasem ma wsparcie swoich współpracowników, a czasem może nie bardzo ma jak tego wsparcia szukać. Ma wielu uczniów. Dla jednego z nich będą lepsze kontakty i materiały do oglądania w konkretnych godzinach, dające w ciągu dnia zajęcie, dla innego lepsze zadania do wykonania w zupełnie innym czasie, dopiero gdy rodzic jest po swojej pracy i może pomóc. Jakąkolwiek drogę nauczyciel wybierze, dla którejś rodziny może być ona niedogodna.

Oczywiście rodzic ma prawo zgłosić, że coś z perspektywy jego rodziny jest niedogodne. Nowe rozporządzenie organowi prowadzącemu szkołę i organowi nadzoru podpowiada już “winnego” tej niedogodności - to oczywiście dyrektor szkoły. Można go wtedy upomnieć lub ukarać. Rodzicu, pomyśl o tym formalnie “winnym” jak o człowieku w trudnej sytuacji, zgłoś mu bezpośrednio swoje potrzeby, sugestie, zamiast pisać skargę “wyżej”, daj mu szansę.

Obserwowanie w domu kontaktów swojego dziecka z jego nauczycielami, konieczność widzenia z bliska procesu edukacji domowej, oby dała rodzicom empatię i jak najlepsze zrozumienie specyfiki odpowiedzialnej pracy nauczycieli.


Po trzecie: ważna jest tolerancja i prawo do błędów

Dzieciom jest trudno być cały czas w domu, rodzicom z nimi tym bardziej. Nauczycielom też nie jest łatwo, bo każda przyjęta przez nich droga może się komuś nie spodobać.

Musimy dać sobie wszyscy prawo do błędów. W zdalnej komunikacji czasem coś ma prawo nie zadziałać. Możemy się też na odległość źle zrozumieć. Oczekiwanie od siebie nawzajem perfekcjonizmu to najgorsze co się może zdarzyć. Załóżmy jednak, że wszyscy staramy się, robimy tyle, ile umiemy i jesteśmy w stanie w tej trudnej sytuacji.

Przede wszystkim nie oczekujmy za dużo od dziecka: rodzice i nauczyciele mogą w tej sytuacji zdecydowanie za wiele chcieć od dziecka - ucznia, które ma swoje obciążenia i ograniczenia, perfekcyjne rozwiązanie wszystkich zadań może go przerastać.

Także może być za dużo dla rodzica: jeśli z kolei dzieci i nauczyciele oczekują od rodzica fachowej pedagogicznej pomocy, mogą się jej nie doczekać - nie każdy rodzic będzie miał tu możliwości i kompetencje.

Ale też nie za dużo spodziewajmy się od nauczyciela: uświadommy sobie, że uczeń i rodzic oczekujący idealnego redagowania poleceń oraz pełnego zdalnego wsparcia od nauczyciela, może chcieć po prostu za dużo w konkretnych realiach.

Jeśli nawet efekty edukacji na odległość czasem będą trochę gorsze lub przyjdą później niż zakładaliśmy, to przecież nic takiego się nie stanie. Na pewno ważniejsza niż te efekty jest dobra relacja, wzajemna wiara w swoje zaangażowanie, chęć pomocy. Luki w wiedzy dadzą się nadrobić także później. Dobra relacja uczeń - rodzic - nauczyciel w tym pomoże, zepsuta będzie trudna do odbudowania… Obecnie dobra relacja jest lepszym kapitałem na przyszłość niż szczegółowa szkolna wiedza.

Rodzice i nauczyciele, zanim pomyślicie o wzajemnych żalach i pretensjach, pomyślcie o możliwie dobre w tej sytuacji zadbanie o samopoczucie dzieci - uczniów i o tym, że teraz to ten koronawirus winny jest wszystkiemu, a nie minister, nie rodzic, nie nauczyciel. Jeśli dacie się podzielić, ustawić w roli stron, kolejny raz dacie sobą manipulować. Współpracujcie dla dobra dzieci jak najlepiej potraficie.

Pamiętajmy, że w roli winnego wszystkiemu, jeśli cokolwiek się nie spodoba lub nie zadziała, został ustawiony dyrektor szkoły. Rozporządzenie właściwie mówi: nauczyciele, dyrektorzy, radźcie sobie sami. Dla rozsądnych nauczycieli i dyrektorów to dobrze. Bardziej szczegółowe zapisy mogłyby im tylko bardziej życie utrudnić... Do tego pewien parasol zaufania i empatii ze strony rodzin uczniów jest im bardzo potrzebny. Wszelkie trudności i napięcia obecnej sytuacji rozporządzenie ministra Piontkowskiego na wszelki wypadek, gdyby coś źle zadziałało, przerzuca na nauczycieli i dyrektorów.


Na koniec jeszcze mała prośba do ministra - koronawirusowego reformatora. Przy okazji pisania omawianego rozporządzenia okazało się, że można parę szczegółowych regulacji szkolnej rzeczywistości zawiesić. Może warto pomyśleć, czy niektóre z nich (a może też parę innych) jako mocno przeregulowujące tę szkolną rzeczywistość, można byłoby już tak zawiesić na stałe? Jakoś intuicyjnie wierzę, że polskiej szkole bardzo pomogłoby więcej zaufania do społeczności szkolnych, więcej autonomii dla nauczycieli, dyrektorów… Jeśli objawiamy to zaufanie tylko w wypadku epidemii, na parę tygodni, to trochę słabo.