W 2009 roku, życząc Dobrych Świąt, zaczęłam się w tym miejscu dzielić swoimi świątecznymi przepisami.
Przygotowując w tym roku świąteczny piernik, zorientowałam się, że przepisu na niego nie zamieściłam jeszcze na blogu. Tymczasem jest to przepis zapisany kiedyś przeze mnie na serwetce pod dyktando babci moich dzieci, rokrocznie stosowany, i tylko na tej serwetce go mam, choć jest coraz mniej czytelny. Jedna z moich synowych już też go zanotowała i stosuje, ale może lepiej zapisać go bardziej czytelnie, a przy okazji jeszcze jakiemuś innemu czytelnikowi bloga może się przyda. Urok Świąt polega również na przekazywaniu świątecznych smaków kolejnym pokoleniom i dzieleniu się nimi.
Strony
▼
21 grudnia 2017
22 października 2017
Szkoła “inaczej”
Społecznicy, przedstawiciele sektora bankowego, reprezentanci mediów, przedsiębiorcy, urzędnicy - mówimy różnymi językami. Pomieszanie ludzi z tak różnych światów, aby skupili się na słuchaniu siebie nawzajem, próbowali siebie zrozumieć, wytłumaczyć, co dla nich ważne, jak mogą sobie nawzajem pomóc, w czym się uzupełnić, to bardzo ciekawe doświadczenie. Takie doświadczenie wykonała ostatnio w Warszawie Ashoka (przy współpracy Grupy TROP oraz SWPS) - organizacja skupiająca innowatorów społecznych, zajmująca się też łączeniem ludzi z różnych środowisk w celu promocji wartościowych rozwiązań i maksymalizowania ich efektów.
19 września 2017
Nadzieja w nauczycielach
Rok szkolny się zaczął. Za pracujacymi w szkołach czas pierwszych przymiarek - do nowych uczniów, do nowych podstaw programowych, często do pracy w trochę innych zespołach nauczycielskich. Bez względu na to, ile wokół zawirowań w przygotowaniu się do tego nowego roku szkolnego, do różnych zewnętrznych okoliczności, pamiętajmu o jednym: my - nauczyciele, jesteśmy tacy sami, jak przedtem. Mamy te same: wiedzę, pasję, serce dla naszych wychowanków. Możemy z tego wszystkiego robić taki sam użytek, jak wcześniej, albo i lepszy, bo bogatszy o kolejne nasze doświadczenia.
27 sierpnia 2017
Metoda
Przez kolejne lata, wielokrotnie zbieraliśmy tworzących i realizujących nasz Program Dobrej Edukacji, aby o Założeniach swojej pracy rozmawiać, także starać się promować własne metody.
Zaczynamy w naszej pracy nowy rozdział, wymuszony zewnętrzną sytuacją prawną, wymagający dużej mobilizacji. Konsolidujemy siły. Modernizujemy nasza koncepcję edukacyjną, jednocześnie z konieczności dostosowując ją do zmieniającego się oświatowego prawa. To nasza “ucieczka do przodu”. Pewnie za rok lub dwa zaczniemy się znowu dzielić tą naszą koncepcją i o niej publicznie debatować.
Zaczynamy w naszej pracy nowy rozdział, wymuszony zewnętrzną sytuacją prawną, wymagający dużej mobilizacji. Konsolidujemy siły. Modernizujemy nasza koncepcję edukacyjną, jednocześnie z konieczności dostosowując ją do zmieniającego się oświatowego prawa. To nasza “ucieczka do przodu”. Pewnie za rok lub dwa zaczniemy się znowu dzielić tą naszą koncepcją i o niej publicznie debatować.
14 sierpnia 2017
Państwo w kryzysie
Mamy w kraju służby meteorologiczne, procedury powiadamiania i zarządzania kryzysowego, służby ratownicze. Dlaczego to wszystko nie zadziałało, jak powinno? Dlaczego zginęły dzieci? Być może klęska żywiołowa przekroczyła wszelkie przewidywania i wyobrażenia, choć podobno kilka godzin wcześniej było wiadomo, że żywioł nadchodzi. Dobrze działające zarządzanie kryzysowe powinno zawczasu skierować uczestników wszelkiego wypoczynku namiotowego w rejonie przewidywanego huraganu, choćby do schronienia się na wszelki wypadek do pobliskich szkół.
Jeśli to nie nastąpiło, a sytuacja stała się groźna, rozmaite służby ratunkowe powinny na miejsce docierać sprawnie. Jest straż pożarna, pogotowie ratunkowe, policja, wreszcie wojsko, które w nadzwyczajnych sytuacjach też powinno pomagać obywatelom. Tymczasem słyszymy, że ranne dzieci w lesie czekają na pomoc około 7 godzin. Dlaczego? Uwaga opinii publicznej jest kierowana w stronę ewentualnych zaniedbań organizatorów wypoczynku. Po fakcie w sposób spektakularny nasyłanie są kontrole na wszelkie miejsca wypoczynku. Niczego nie ujmując zmagającym się ze skutkami nawałnic strażakom, trzeba jednak zapytać, jak w dniu tragedii były zarządzane i zorganizowane państwowe służby zarządzania kryzysowego, że nie zadziałało to wszystko szybciej, sprawniej i lepiej. Czy przypadkiem nie wpłynął na te trudności organizacyjne zaczynający się długi weekend?
Bardzo wiele dzieci spędza swoje wakacje na obozach namiotowych, ucząc się samodzielności i współpracy. Wielu z nas ma dzieci lub wnuki, które wyjeżdżają bez opieki rodziny na wypoczynek zorganizowany przez rozmaite podmioty. Mamy rozwiązania prawne nakazujące wszelkie miejsca wypoczynku zgłaszać do centralnej bazy, aby mogły być kontrolowane pod wieloma względami, w tym kwalifikacji kadry, bezpieczeństwa obiektów wypoczynku, programu działań. Okazało się, że to zdecydowanie za mało, aby z poczuciem zaufania i bezpieczeństwa wysłać dzieci na wakacyjny obóz.
Jeśli to nie nastąpiło, a sytuacja stała się groźna, rozmaite służby ratunkowe powinny na miejsce docierać sprawnie. Jest straż pożarna, pogotowie ratunkowe, policja, wreszcie wojsko, które w nadzwyczajnych sytuacjach też powinno pomagać obywatelom. Tymczasem słyszymy, że ranne dzieci w lesie czekają na pomoc około 7 godzin. Dlaczego? Uwaga opinii publicznej jest kierowana w stronę ewentualnych zaniedbań organizatorów wypoczynku. Po fakcie w sposób spektakularny nasyłanie są kontrole na wszelkie miejsca wypoczynku. Niczego nie ujmując zmagającym się ze skutkami nawałnic strażakom, trzeba jednak zapytać, jak w dniu tragedii były zarządzane i zorganizowane państwowe służby zarządzania kryzysowego, że nie zadziałało to wszystko szybciej, sprawniej i lepiej. Czy przypadkiem nie wpłynął na te trudności organizacyjne zaczynający się długi weekend?
Bardzo wiele dzieci spędza swoje wakacje na obozach namiotowych, ucząc się samodzielności i współpracy. Wielu z nas ma dzieci lub wnuki, które wyjeżdżają bez opieki rodziny na wypoczynek zorganizowany przez rozmaite podmioty. Mamy rozwiązania prawne nakazujące wszelkie miejsca wypoczynku zgłaszać do centralnej bazy, aby mogły być kontrolowane pod wieloma względami, w tym kwalifikacji kadry, bezpieczeństwa obiektów wypoczynku, programu działań. Okazało się, że to zdecydowanie za mało, aby z poczuciem zaufania i bezpieczeństwa wysłać dzieci na wakacyjny obóz.
24 lipca 2017
Co będzie możliwe po bezprawiu i niesprawiedliwości?
Dopisuję po ogłoszeniu decyzji prezydenta w sprawie dwóch wet (poniższy tekst napisałam wcześniej): musimy być dalej razem - sprawa patrzenia na ręce władzy i walki o praworządność jest dalej aktualna!
Staram się uczestniczyć w cowieczornych spotkaniach pod Sądem Okręgowym w Gdańsku i słuchać wszystkich tych, co chcą tam coś zgromadzonym przekazać. Patrzę w twarze i obserwuję reakcje różnych, znanych mi i nieznanych, stojących wokół osób. Łączy nas wszystkich wyjątkowy czas i potrzeba sprzeciwu wobec bezprawia władzy.
Ważne dla wszystkich i stałe w tych spotkaniach jest:
- odtworzenie Preambuły Konstytucji;
- bycie razem w okrzykach - Konstytucja, wolne sądy, chcemy weta, żądamy weta, trzy razy weto;
- odśpiewanie razem całego hymnu
- oraz poczucie wspólnoty, brak flag partyjnych, a obecność flag narodowych, europejskich i zapalonych świec.
Piękne i mądre są obecność i słowa naszych gdańskich sędziów i innych przedstawicieli świata prawniczego.
Pojawiają się jednak też wypowiedzi, świadczące o pewnym poczuciu braku proporcji lub naiwności mówców. Różnie bywają przyjmowani aktualni politycy, co zrozumiałe, bo sprawa jest tak ważna, że powinna skupiać wyborców wszystkich partii. Bardzo mieszany odbiór mają tematy światopoglądowe, bo przecież mamy prawo w tych kwestiach mieć różne poglądy, a osoby o wszelkich poglądach chcemy w sprawie sądów widzieć razem! Zażenowanie części publiczności wzbudzają również wypowiedzi jednoznacznie agresywne. Eksponowana mocno i różnie odbierana jest jeszcze sprawa systemu edukacji. Zmiany w systemie edukacji, jak wiele zmian wprowadzanych przez obecną władzę, mogą się nam nie podobać. Jednak, działając w granicach prawa, możemy dalej organizować dobre szkoły i uczyć dobrze. Gdy fundament prawny się chwieje, każdy rodzaj działalności, w tym edukacja, narażony jest na zakwestionowanie. Dlatego ustawy burzące fundamenty naszego systemu prawnego są wielokroć ważniejsze, mogą i powinny łączyć ludzi o bardzo różnych poglądach na bardzo wiele spraw.
Jeśli poszczególni mówcy chcą w wielkim tłumie uzgadniać pomysły na działanie polityczne po przeminięciu obecnej władzy lub nawołują przede wszystkim do obecności i głosowania na inne opcje niż PiS w kolejnych wyborach, wydaje się to dowodem szczególnej naiwności.
Po podpisaniu przez prezydenta ustaw wymierzonych w fundamenty naszego systemu prawnego, wszystko już będzie inaczej. Do dyspozycyjnych wobec głównego decydenta: prezydenta, rządu, prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych, dołączą: Sąd Najwyższy, prezesi wszystkich sądów, inne media, a także z pewnością zaraz potem komisje wyborcze. Znajdziemy się w systemie zupełnie odmiennym od tego, co mieści się w wyobrażeniach obecnych 20- i 30-latków, którzy PRL-u po prostu nie mogą pamiętać.
Naiwnością jest wyobrażać sobie, że zawłaszający - wbrew prawu i Konstytucji - wszelkie obszary naszego życia, dobrowolnie i w wolnych wyborach oddadzą władzę. To, co robią, jest złamaniem także prawa karnego. Mając wszelkie instrumenty władzy w ręku, z pewnością nie zechcą jej dobrowolnie oddać, choćby dlatego, aby nie stanąć w końcu przed sądem. Dlatego należy się spodziewać również tego, że kolejne wybory to będzie zupełnie coś innego niż dotychczas. Dopóki marsz obecnej władzy po kolejne jej instrumenty będzie trwał, szkoda czasu i energii na dyskusję o innych kwestiach, choćby tak dla mnie osobiście ważnych, jak prawa kobiet czy edukacja. Musimy po prostu się jednoczyć w obronie praworządności i okazywać w tej sprawie maksymalną determinację, jedność i zdecydowanie. Starzy i młodzi, głosujący na wszelkie partie i niegłosujący dotychczas wcale. Marsz PiS pewnie kiedyś się skończy, ale tak czy inaczej będziemy stać wtedy na gruzach. Misterne odbudowanie z tych gruzów fundamentów systemu prawnego, począwszy od już zrujnowanego Trybunału Konstytucyjnego, to gigantyczna praca wymagająca wielkiej solidarności. Mam pełne przekonanie, że powinien to być jedyny, ale za to wspólny punkt programu wszystkich zjednoczonych za praworządnością środowisk.
Staram się uczestniczyć w cowieczornych spotkaniach pod Sądem Okręgowym w Gdańsku i słuchać wszystkich tych, co chcą tam coś zgromadzonym przekazać. Patrzę w twarze i obserwuję reakcje różnych, znanych mi i nieznanych, stojących wokół osób. Łączy nas wszystkich wyjątkowy czas i potrzeba sprzeciwu wobec bezprawia władzy.
Ważne dla wszystkich i stałe w tych spotkaniach jest:
- odtworzenie Preambuły Konstytucji;
- bycie razem w okrzykach - Konstytucja, wolne sądy, chcemy weta, żądamy weta, trzy razy weto;
- odśpiewanie razem całego hymnu
- oraz poczucie wspólnoty, brak flag partyjnych, a obecność flag narodowych, europejskich i zapalonych świec.
Piękne i mądre są obecność i słowa naszych gdańskich sędziów i innych przedstawicieli świata prawniczego.
Pojawiają się jednak też wypowiedzi, świadczące o pewnym poczuciu braku proporcji lub naiwności mówców. Różnie bywają przyjmowani aktualni politycy, co zrozumiałe, bo sprawa jest tak ważna, że powinna skupiać wyborców wszystkich partii. Bardzo mieszany odbiór mają tematy światopoglądowe, bo przecież mamy prawo w tych kwestiach mieć różne poglądy, a osoby o wszelkich poglądach chcemy w sprawie sądów widzieć razem! Zażenowanie części publiczności wzbudzają również wypowiedzi jednoznacznie agresywne. Eksponowana mocno i różnie odbierana jest jeszcze sprawa systemu edukacji. Zmiany w systemie edukacji, jak wiele zmian wprowadzanych przez obecną władzę, mogą się nam nie podobać. Jednak, działając w granicach prawa, możemy dalej organizować dobre szkoły i uczyć dobrze. Gdy fundament prawny się chwieje, każdy rodzaj działalności, w tym edukacja, narażony jest na zakwestionowanie. Dlatego ustawy burzące fundamenty naszego systemu prawnego są wielokroć ważniejsze, mogą i powinny łączyć ludzi o bardzo różnych poglądach na bardzo wiele spraw.
Jeśli poszczególni mówcy chcą w wielkim tłumie uzgadniać pomysły na działanie polityczne po przeminięciu obecnej władzy lub nawołują przede wszystkim do obecności i głosowania na inne opcje niż PiS w kolejnych wyborach, wydaje się to dowodem szczególnej naiwności.
Po podpisaniu przez prezydenta ustaw wymierzonych w fundamenty naszego systemu prawnego, wszystko już będzie inaczej. Do dyspozycyjnych wobec głównego decydenta: prezydenta, rządu, prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych, dołączą: Sąd Najwyższy, prezesi wszystkich sądów, inne media, a także z pewnością zaraz potem komisje wyborcze. Znajdziemy się w systemie zupełnie odmiennym od tego, co mieści się w wyobrażeniach obecnych 20- i 30-latków, którzy PRL-u po prostu nie mogą pamiętać.
Naiwnością jest wyobrażać sobie, że zawłaszający - wbrew prawu i Konstytucji - wszelkie obszary naszego życia, dobrowolnie i w wolnych wyborach oddadzą władzę. To, co robią, jest złamaniem także prawa karnego. Mając wszelkie instrumenty władzy w ręku, z pewnością nie zechcą jej dobrowolnie oddać, choćby dlatego, aby nie stanąć w końcu przed sądem. Dlatego należy się spodziewać również tego, że kolejne wybory to będzie zupełnie coś innego niż dotychczas. Dopóki marsz obecnej władzy po kolejne jej instrumenty będzie trwał, szkoda czasu i energii na dyskusję o innych kwestiach, choćby tak dla mnie osobiście ważnych, jak prawa kobiet czy edukacja. Musimy po prostu się jednoczyć w obronie praworządności i okazywać w tej sprawie maksymalną determinację, jedność i zdecydowanie. Starzy i młodzi, głosujący na wszelkie partie i niegłosujący dotychczas wcale. Marsz PiS pewnie kiedyś się skończy, ale tak czy inaczej będziemy stać wtedy na gruzach. Misterne odbudowanie z tych gruzów fundamentów systemu prawnego, począwszy od już zrujnowanego Trybunału Konstytucyjnego, to gigantyczna praca wymagająca wielkiej solidarności. Mam pełne przekonanie, że powinien to być jedyny, ale za to wspólny punkt programu wszystkich zjednoczonych za praworządnością środowisk.
17 lipca 2017
Brońmy sądów, odwaga w myśleniu i działaniu jest nam bardzo potrzebna
To, co ma stać się z sądami, ma fundamentalne znaczenie dla każdego z nas. Andrzej Blikle w swoim tekście o ugotowanej żabie pokazał to z perspektywy przedsiębiorcy. Poszanowanie prawa jest bardzo ważne z perspektywy każdego obszaru życia, także dla tych z nas, którzy są skupieni na sprawach oświatowych.
Środowiska oświatowe dawały wyraz różnego rodzaju niepokojom, związanym ze zmianami prawa oświatowego. To, co staje się teraz, jest jednak wielokrość istotniejsze i groźniejsze. Sąd działający na zlecenie polityczne może nam zabrać odwagę myślenia i działania.
Już w 1989 roku zajęłam się zakładaniem i prowadzeniem szkół, realizujących wizję dobrej edukacji, wypracowaną w gronie bliskiego mi środowiska akademickiego i nauczycielskiego. Takich środowisk zaczęło się wtedy pojawiać więcej. Zyskaliśmy prawo do realizowania swoich wizji. Prawo oświatowe od tego czasu zmieniało się wielokrotnie. Dyrektor każdej szkoły najlepiej wie, ile pracy może przysporzyć zmiana prawa oświatowego. Ten, kto zarządzaniem oświatą zajmuje się dłużej, przeżył już niejedną zmianę: podstaw programowych, ramowych planów nauczania, organizacji nadzoru pedagogicznego, organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej i szeregu innych rozporządzeń, mających bezpośredni wpływ na codzienną szkolną rzeczywistość.
Czym bardziej nasza wizja szkoły jest ciekawa i autorska, tym tej pracy jest więcej. Jeśli uczymy nie w oparciu o ogólnie dostępne "gotowce", ale autorskie programy i założenia organizacyjne, każda zmiana prawa przysparza dziesiątków godzin pracy całej naszej kadrze. Musimy bardzo dobrze znać to stale zmieniające się prawo, aby przy każdej zmianie umieć naszą autorską wizję w nie wpisać.
Zajmowałam się tym sporo lat, wróciłam do korzystania z tych swoich kompetencji w 2012 roku, gdy założyłam Stowarzyszenie Dobra Edukacja, prowadzące obecnie 8 szkół. Zawsze miałam odwagę stanąć wobec nadzoru pedagogicznego i innych kontroli i uzasadniać, że to, co robimy, choć mocno odbiega od przyjętych schematów, jest zgodne z prawem i wartościowe.
Szukanie nowych dróg w edukacji też jest obecnie zagrożone. Również dyrektor szkoły, gdy spotkają go decyzje różnego rodzaju kontroli i nadzoru, ograniczające lub zabierające mu możliwości działania, ma prawo pójść z tym do sądu. Nawet, jeśli ten sąd działał wolno i nie po naszej myśli, była tam droga odwoławcza i towarzyszyło nam przekonanie, że jeśli w naszym działaniu dołożyliśmy należytej staranności i szanujemy prawo, to w końcu sprawiedliwość zwycięży. Wiara w prawo i sprawiedliwość jest nam właśnie zabierana przez Prawo i Sprawiedliwość.
Dlatego wczoraj byłam pod Sądem Okręgowym w Gdańsku.
Środowiska oświatowe dawały wyraz różnego rodzaju niepokojom, związanym ze zmianami prawa oświatowego. To, co staje się teraz, jest jednak wielokrość istotniejsze i groźniejsze. Sąd działający na zlecenie polityczne może nam zabrać odwagę myślenia i działania.
Już w 1989 roku zajęłam się zakładaniem i prowadzeniem szkół, realizujących wizję dobrej edukacji, wypracowaną w gronie bliskiego mi środowiska akademickiego i nauczycielskiego. Takich środowisk zaczęło się wtedy pojawiać więcej. Zyskaliśmy prawo do realizowania swoich wizji. Prawo oświatowe od tego czasu zmieniało się wielokrotnie. Dyrektor każdej szkoły najlepiej wie, ile pracy może przysporzyć zmiana prawa oświatowego. Ten, kto zarządzaniem oświatą zajmuje się dłużej, przeżył już niejedną zmianę: podstaw programowych, ramowych planów nauczania, organizacji nadzoru pedagogicznego, organizacji pomocy psychologiczno-pedagogicznej i szeregu innych rozporządzeń, mających bezpośredni wpływ na codzienną szkolną rzeczywistość.
Czym bardziej nasza wizja szkoły jest ciekawa i autorska, tym tej pracy jest więcej. Jeśli uczymy nie w oparciu o ogólnie dostępne "gotowce", ale autorskie programy i założenia organizacyjne, każda zmiana prawa przysparza dziesiątków godzin pracy całej naszej kadrze. Musimy bardzo dobrze znać to stale zmieniające się prawo, aby przy każdej zmianie umieć naszą autorską wizję w nie wpisać.
Zajmowałam się tym sporo lat, wróciłam do korzystania z tych swoich kompetencji w 2012 roku, gdy założyłam Stowarzyszenie Dobra Edukacja, prowadzące obecnie 8 szkół. Zawsze miałam odwagę stanąć wobec nadzoru pedagogicznego i innych kontroli i uzasadniać, że to, co robimy, choć mocno odbiega od przyjętych schematów, jest zgodne z prawem i wartościowe.
Szukanie nowych dróg w edukacji też jest obecnie zagrożone. Również dyrektor szkoły, gdy spotkają go decyzje różnego rodzaju kontroli i nadzoru, ograniczające lub zabierające mu możliwości działania, ma prawo pójść z tym do sądu. Nawet, jeśli ten sąd działał wolno i nie po naszej myśli, była tam droga odwoławcza i towarzyszyło nam przekonanie, że jeśli w naszym działaniu dołożyliśmy należytej staranności i szanujemy prawo, to w końcu sprawiedliwość zwycięży. Wiara w prawo i sprawiedliwość jest nam właśnie zabierana przez Prawo i Sprawiedliwość.
Dlatego wczoraj byłam pod Sądem Okręgowym w Gdańsku.
22 czerwca 2017
Świadectwo szkolne
Zwyczajowo w ostatni dzień zajęć szkolnych uczniowie otrzymują świadectwa. Jakie i dla kogo ten dokument ma znaczenie? Czy ktoś nas, dorosłych pyta o to, jakie stopnie mieliśmy w V klasie szkoły podstawowej lub I liceum? Czy ma to jakiś związek z późniejszymi naszymi sukcesami lub błędami? Które świadectwa są czymś więcej niż tylko pamiątką dla rodziny?
W wielu krajach informacje o promocji do następnej klasy wyglądają dużo mniej urzędowo niż u nas. Dokumentem świadczącym o poziomie wykształcenia jest jedynie świadectwo ukończenia szkoły i to ono ma dla dalszej kariery jakieś znaczenie, jeśli absolwent danej szkoły ubiega się o przyjęcie do szkoły wyższego szczebla lub o pracę.
Świadectwa po klasach nie-końcowych, nawet jeśli uczeń zmienia szkołę, tak naprawdę są mało istotne - nie polega się tu na świadectwach - szkoła szkole w takim wypadku musi przekazać arkusz ocen ucznia, w którym jest cała najważniejsza dokumentacja jego szkolnych losów.
Emocje towarzyszące świadectwom bywają mimo wszystko duże. Jedni mają na nich pasek (wyróżnienie) inni nie. Jeszcze inni nie mogą ich otrzymać, gdyż czeka ich egzamin poprawkowy lub mają wydłużony etap edukacyjny.
W Akademiach Dobrej Edukacji staramy się podsumować rok szkolny pokazując indywidualne sukcesy uczniów, mierzone trochę inną miarą niż stopnie szkolne. Każdy uczeń Akademii ma swojego mentora i zdecydowana większość jest ze swojej współpracy z mentorem zadowolona. Mentorzy starają się poznać i docenić indywidualne sukcesy swoich podopiecznych podsumowując swoją z nimi współpracę.
Administracyjny obowiązek oceniania i promowania staramy się zobaczyć trochę obok naszej szkolnej codzienności. Publicznie i uroczyście postanowiliśmy wręczać jedynie świadectwa końcowe, bo fakt ukończenia szkoły jest konkretnym sukcesem, potrzebnym na dalszej drodze. Świadectwa wcześniejsze postanowiliśmy traktować jako dokument do dostarczenia uczniowi i jego rodzicom zgodnie z obowiązującym prawem, ale bez szczególnego eksponowania jego znaczenia. Możemy docenić ucznia za ileś jego osiągnięć także bez świadectwa.
Dziś w gdańskiej Akademii - dzień przed formalnym zakończeniem roku szkolnego - zorganizowaliśmy uroczystość, na której każdy uczeń otrzymał dyplom przygotowany przez jego mentora i drobny książkowy upominek dostosowany do jego zainteresowań. Dopiero dzień później można odebrać świadectwo lub otrzymać je pocztą. Dyplomy zostały przygotowane z wykorzystaniem rysunków uczniowskich wybranych w ogólnoszkolnym konkursie. Oto jeden z wykorzystywanych szablonów:
W wielu krajach informacje o promocji do następnej klasy wyglądają dużo mniej urzędowo niż u nas. Dokumentem świadczącym o poziomie wykształcenia jest jedynie świadectwo ukończenia szkoły i to ono ma dla dalszej kariery jakieś znaczenie, jeśli absolwent danej szkoły ubiega się o przyjęcie do szkoły wyższego szczebla lub o pracę.
Świadectwa po klasach nie-końcowych, nawet jeśli uczeń zmienia szkołę, tak naprawdę są mało istotne - nie polega się tu na świadectwach - szkoła szkole w takim wypadku musi przekazać arkusz ocen ucznia, w którym jest cała najważniejsza dokumentacja jego szkolnych losów.
Emocje towarzyszące świadectwom bywają mimo wszystko duże. Jedni mają na nich pasek (wyróżnienie) inni nie. Jeszcze inni nie mogą ich otrzymać, gdyż czeka ich egzamin poprawkowy lub mają wydłużony etap edukacyjny.
W Akademiach Dobrej Edukacji staramy się podsumować rok szkolny pokazując indywidualne sukcesy uczniów, mierzone trochę inną miarą niż stopnie szkolne. Każdy uczeń Akademii ma swojego mentora i zdecydowana większość jest ze swojej współpracy z mentorem zadowolona. Mentorzy starają się poznać i docenić indywidualne sukcesy swoich podopiecznych podsumowując swoją z nimi współpracę.
Administracyjny obowiązek oceniania i promowania staramy się zobaczyć trochę obok naszej szkolnej codzienności. Publicznie i uroczyście postanowiliśmy wręczać jedynie świadectwa końcowe, bo fakt ukończenia szkoły jest konkretnym sukcesem, potrzebnym na dalszej drodze. Świadectwa wcześniejsze postanowiliśmy traktować jako dokument do dostarczenia uczniowi i jego rodzicom zgodnie z obowiązującym prawem, ale bez szczególnego eksponowania jego znaczenia. Możemy docenić ucznia za ileś jego osiągnięć także bez świadectwa.
Dziś w gdańskiej Akademii - dzień przed formalnym zakończeniem roku szkolnego - zorganizowaliśmy uroczystość, na której każdy uczeń otrzymał dyplom przygotowany przez jego mentora i drobny książkowy upominek dostosowany do jego zainteresowań. Dopiero dzień później można odebrać świadectwo lub otrzymać je pocztą. Dyplomy zostały przygotowane z wykorzystaniem rysunków uczniowskich wybranych w ogólnoszkolnym konkursie. Oto jeden z wykorzystywanych szablonów:
3 czerwca 2017
Edukacja spersonalizowana
To przekonanie stało u podstaw myślenia organizatorów Akademii Dobrej Edukacji. Nasz kierunek na edukację spersonalizowaną jest niezależny od zmian systemu szkolnego. Planowanie pracy podążające za uczniem, jego potrzebami i predyspozycjami, pomoc w przezwyciężaniu trudności, rozwijanie talentów, rozbudzanie pasji, są możliwe w każdej szkolnej strukturze. Rozwijając Program Dobrej Edukacji spotykamy się z coraz większym zainteresowaniem. Nasze szkoły - Akademie Dobrej Edukacji - funkcjonują w Gdańsku, Warszawie, Jarocinie i Jabłonnie. Inicjatorami ich powstania byli nauczyciele-rodzice pragnący dla swoich dzieci edukacji dostosowanej do potrzeb oraz nauczyciele-naukowcy, poszukujący dobrych, przyszłościowych rozwiązań edukacyjnych. Główną trudnością w rozwoju Akademii pod tymi adresami jest obecnie ograniczona powierzchnia lokali szkolnych, gdyż aby pomieścić wszystkich zainteresowanych i zorganizować im edukację w sposób naprawdę odpowiedni, stale potrzebujemy coraz więcej miejsca.
Chcąc upowszechniać podstawy naszej działalności i podnosić kompetencje kadr oświatowych, zostaliśmy współorganizatorami - razem z Polsko-Japońską Akademią Technik Komputerowych - studiów podyplomowych z edukacji spersonalizowanej. Zapisując się na nie w kolejnym roku będzie można też dodatkowo nabyć kwalifikacje pedagogiczne lub kwalifikacje do zarządzania oświatą, lub z zakresu pedagogiki specjalnej (ten ostatni kierunek będzie proponowany w tym roku po raz pierwszy).
Uczestnicy studiów podyplomowych z edukacji spersonalizowanej w roku akademickim 2016/17. |
Jesteśmy nastawieni na rozwój naszej koncepcji i metod pracy bez względu na oświatowe zmiany prawne i strukturalne. Powstaje właśnie strona z naszym programem dostosowanym do wprowadzanych zmian prawnych. Postaraliśmy się na niej w sposób możliwie najprzystępniejszy opisać, jak w Akademiach funkcjonuje uczeń, rodzic i nauczyciel. Przymierzając się do pełnienia tych ról w naszych Akademiach, warto zacząć od przeczytania tych tekstów.
Analiza ze strony: http://dobraedukacja.edu.pl/instytut/. |
6 maja 2017
Ta straszna matematyka
Krytykując postawy nauczycieli warto sobie zadać pytanie: po co jest szkoła? Jakie cele sobie stawiamy pracując z uczniami? Jakie cele mają nasi uczniowie? Szkoła kończąca się maturą z pewnością powinna tak pracować, aby przygotować uczniów do zdania tego egzaminu. Absolwent i jego rodzice będą mieli słuszne pretensje, jeśli po kilku latach otrzymywania promocji i pozytywnych ocen okaże się, że szkoła “nie nauczyła”. Pod tytułem Szantaż maturalny. Uczeń słyszy: nie dasz rady na maturze. Poddaje się i nie podchodzi do egzaminu. Nie zepsuje nauczycielowi statystyk Sylwia Witkowska w Dużym Formacie opisuje kilka przykładów jej zdaniem nagannych postaw nauczycieli. Jako nauczycielka matematyki i ta, która dopuściła, że matematyka wróciła jako obowiązkowa na maturę, czuję się wywołana tym tekstem “do tablicy”.
Fragment wymienionego artykułu:
– Podszedłem do matury jako jedyny z klasy. Reszta tak bała się matematyczki, że wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły – opowiada Paweł, absolwent technikum w Łowiczu, dziś student zootechniki. (...)
Paweł uczył się zaocznie. – Moją wychowawczynią była matematyczka. (...) W drugiej klasie spytała, kto chce zdawać maturę. I powiedziała, że ten, kto będzie chciał, i tak do niej nie podejdzie, bo ona wystawi mu jedynkę na koniec roku. Zamurowało mnie. Na wszelki wypadek wolałem nie przyznawać się. Wydało się dopiero w ostatniej klasie, przy składaniu deklaracji maturalnych. Wychowawczyni była wściekła. Powiedziała, że się nie nadaję i nie zdam. Zgłosiłem się jako jedyny z klasy. Reszta wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły. Matematyczka stale przepytywała mnie na lekcjach, pisałem dodatkowe klasówki. Gdy z jednej dostałem czwórkę, powiedziała, że musiałem ściągać. Kazała mi po lekcjach pisać jeszcze raz te same zadania. Ale znowu napisałem dobrze. Nie była zadowolona.
– Spełniła swoją groźbę o jedynce na koniec roku? – dopytuję.
– Nie. Gdy w lutym minął termin wprowadzania zmian w deklaracjach maturalnych, stwierdziła, że nie pozostaje jej nic innego jak trzymać kciuki.
Po zdanej maturze Paweł dostał się na wymarzoną zootechnikę. Jest na czwartym roku.
Czy opisana sytuacja to jak głosi teza artykułu naganny szantaż maturalny czy też raczej dowód poczucia odpowiedzialności nauczycielki, jej indywidualnego podejścia do potrzeb uczniów i chęci pomocy swojemu wychowankowi? Dla niektórych uczniów brak promocji może być nie “końcem świata”, ale daniem im szansy lepszego przygotowania się do matury przez rok dłużej w szkole...
Opisane zaoczne technikum prawdopodobnie skupiało uczniów, którzy już na wcześniejszych etapach edukacji mieli kłopoty w nauce (ci dobrze przygotowani najczęściej jednak wybierają inny tryb nauki), również mających wiele braków w podstawowych umiejętnościach matematycznych. Praca matematyka jest w takim wypadku szczególnie niewdzięczna. Można po prostu “realizować program” i negatywnie oceniać. Z każdym uczniem indywidualnie nadrobić jego często wieloletnie zaniedbania bywa trudno lub jest to niemożliwe - po prostu na to brakuje w szkole czasu. Zapowiedź postawienia jedynek całej klasie mogła być nie szczególnym objawem złego charakteru matematyczki czy chęci szantażowania uczniów, ale po prostu rzetelną oceną stopnia opanowania wymagań programowych przez całą klasę… Można też spojrzeć na to tak, że niepostawienie jedynek tym, którzy na to zasługiwali, ale deklarowali jedynie chęć ukończenia technikum i uzyskania uprawnień zawodowych, to gest dobrej woli i szansa dla nich, a dodatkowe odpytywania i kartkówki dla ucznia, który zadeklarował zdawanie matury to dodatkowa ponadstandardowa praca wykonana przez nauczycielkę, aby uczniowi pomóc się do matury przygotować. Raczej dobrze o niej świadcząca niż źle… Może warto było pisząc ten reportaż porozmawiać także z opisaną jako “czarny charakter” nauczycielką? Jak sprawa wyglądała z jej strony?
Uczniowie opisanej klasy, jeśli przystąpili do matury za rok i ją zdali, pewnie dobrze wykorzystali ten dodatkowy roczny czas na nadrobienie swoich zaległości. Ten rok więcej nauki matematyki być może po prostu był im potrzebny (taka była w każdym razie najprawdopodobniej ocena sytuacji ich nauczycielki). Ponieważ uzyskali w drugiej klasie promocję, uczyli się już matematyki poza szkołą, nie zmagając się z innymi przedmiotami po raz drugi podczas repetowania klasy.
W tradycyjnym klasowo-lekcyjnym systemie trudno pokazać uczniom, że myślimy o ich indywidualnych sytuacjach, że chcemy im pomóc realizować osobiste cele, że “przymykamy oko” na obowiązujące wymagania lub czasem wymagamy od kogoś więcej niż od innych, aby właśnie zwiększyć ich życiowe szanse. Ta gra w szkolne rytuały i stopnie bywa często nerwowa i wyczerpująca dla obu stron. Czy można inaczej? Czy nauczyciel i uczeń mogą stanąć po jednej stronie, mając wspólnie na celu takie zaplanowanie pracy, aby pokonać maturalny próg? W Akademiach Dobrej Edukacji pracujemy cały czas nad tym, aby to było możliwe. Zapraszamy do Gry ADE!
Fragment wymienionego artykułu:
– Podszedłem do matury jako jedyny z klasy. Reszta tak bała się matematyczki, że wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły – opowiada Paweł, absolwent technikum w Łowiczu, dziś student zootechniki. (...)
Paweł uczył się zaocznie. – Moją wychowawczynią była matematyczka. (...) W drugiej klasie spytała, kto chce zdawać maturę. I powiedziała, że ten, kto będzie chciał, i tak do niej nie podejdzie, bo ona wystawi mu jedynkę na koniec roku. Zamurowało mnie. Na wszelki wypadek wolałem nie przyznawać się. Wydało się dopiero w ostatniej klasie, przy składaniu deklaracji maturalnych. Wychowawczyni była wściekła. Powiedziała, że się nie nadaję i nie zdam. Zgłosiłem się jako jedyny z klasy. Reszta wolała zdawać za rok, już po skończeniu szkoły. Matematyczka stale przepytywała mnie na lekcjach, pisałem dodatkowe klasówki. Gdy z jednej dostałem czwórkę, powiedziała, że musiałem ściągać. Kazała mi po lekcjach pisać jeszcze raz te same zadania. Ale znowu napisałem dobrze. Nie była zadowolona.
– Spełniła swoją groźbę o jedynce na koniec roku? – dopytuję.
– Nie. Gdy w lutym minął termin wprowadzania zmian w deklaracjach maturalnych, stwierdziła, że nie pozostaje jej nic innego jak trzymać kciuki.
Po zdanej maturze Paweł dostał się na wymarzoną zootechnikę. Jest na czwartym roku.
Czy opisana sytuacja to jak głosi teza artykułu naganny szantaż maturalny czy też raczej dowód poczucia odpowiedzialności nauczycielki, jej indywidualnego podejścia do potrzeb uczniów i chęci pomocy swojemu wychowankowi? Dla niektórych uczniów brak promocji może być nie “końcem świata”, ale daniem im szansy lepszego przygotowania się do matury przez rok dłużej w szkole...
Opisane zaoczne technikum prawdopodobnie skupiało uczniów, którzy już na wcześniejszych etapach edukacji mieli kłopoty w nauce (ci dobrze przygotowani najczęściej jednak wybierają inny tryb nauki), również mających wiele braków w podstawowych umiejętnościach matematycznych. Praca matematyka jest w takim wypadku szczególnie niewdzięczna. Można po prostu “realizować program” i negatywnie oceniać. Z każdym uczniem indywidualnie nadrobić jego często wieloletnie zaniedbania bywa trudno lub jest to niemożliwe - po prostu na to brakuje w szkole czasu. Zapowiedź postawienia jedynek całej klasie mogła być nie szczególnym objawem złego charakteru matematyczki czy chęci szantażowania uczniów, ale po prostu rzetelną oceną stopnia opanowania wymagań programowych przez całą klasę… Można też spojrzeć na to tak, że niepostawienie jedynek tym, którzy na to zasługiwali, ale deklarowali jedynie chęć ukończenia technikum i uzyskania uprawnień zawodowych, to gest dobrej woli i szansa dla nich, a dodatkowe odpytywania i kartkówki dla ucznia, który zadeklarował zdawanie matury to dodatkowa ponadstandardowa praca wykonana przez nauczycielkę, aby uczniowi pomóc się do matury przygotować. Raczej dobrze o niej świadcząca niż źle… Może warto było pisząc ten reportaż porozmawiać także z opisaną jako “czarny charakter” nauczycielką? Jak sprawa wyglądała z jej strony?
Uczniowie opisanej klasy, jeśli przystąpili do matury za rok i ją zdali, pewnie dobrze wykorzystali ten dodatkowy roczny czas na nadrobienie swoich zaległości. Ten rok więcej nauki matematyki być może po prostu był im potrzebny (taka była w każdym razie najprawdopodobniej ocena sytuacji ich nauczycielki). Ponieważ uzyskali w drugiej klasie promocję, uczyli się już matematyki poza szkołą, nie zmagając się z innymi przedmiotami po raz drugi podczas repetowania klasy.
W tradycyjnym klasowo-lekcyjnym systemie trudno pokazać uczniom, że myślimy o ich indywidualnych sytuacjach, że chcemy im pomóc realizować osobiste cele, że “przymykamy oko” na obowiązujące wymagania lub czasem wymagamy od kogoś więcej niż od innych, aby właśnie zwiększyć ich życiowe szanse. Ta gra w szkolne rytuały i stopnie bywa często nerwowa i wyczerpująca dla obu stron. Czy można inaczej? Czy nauczyciel i uczeń mogą stanąć po jednej stronie, mając wspólnie na celu takie zaplanowanie pracy, aby pokonać maturalny próg? W Akademiach Dobrej Edukacji pracujemy cały czas nad tym, aby to było możliwe. Zapraszamy do Gry ADE!
31 marca 2017
Nowy - stary ustrój szkolny czyli gorsze szanse i ograniczane aspiracje
Na stronie MEN jest informacja, że do 31 marca br. powinno być podjętych 2858 uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego, w tym:
Do kuratorów oświaty wpłynęło do zaopiniowania w sumie 2815 uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół, z czego 377 od powiatów (99,21 proc.), a 2438 ze strony gmin (98,39 proc.). Z tego wynika, że swojego ustawowego obowiązku nie dopełniły 3 powiaty oraz 40 gmin.
Poza tym MEN informuje, że kuratorzy oświaty zaopiniowali wszystkie nadesłane do nich uchwały i żadna z nich nie otrzymała opinii negatywnej. Jednak spora część opinii była warunkowa (na stronie MEN nie podaje się, jaka to duża część) - kuratorzy wskazywali konkretne potrzeby zmian w projektach. Ich "ręczne sterowanie" różnie było przyjmowane przez samorządowców.
Większość samorządów zaplanowała podjęcie ostatecznej uchwały, która powinna być zgodna z wytycznymi kuratora, na sesjach rady w ostatnich dniach marca.
Przy procedurze przewidzianej ustawą dotyczącej podejmowania uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego, potrzebna jest współpraca przygotowujących uchwałę urzędników prezydenta, burmistrza, wójta lub starosty oraz głosujących nad nią radnych i opiniującego ją kuratora.
Znane są przykłady całkowicie pozytywnej opinii kuratora wobec przedstawionego przez gminę lub powiat projektu, ale ostatecznego głosowania radnych przeciwko temu projektowi, jak i zgodnego zdania w sprawie sieci szkół wójta i radnych, ale przeciwnej ich zdaniu opinii kuratora. Ustawa również takie przypadki przewiduje. Wtedy gimnazja "wygasają z mocy prawa". Jednak niepokój społeczny w takich wypadkach mocno rośnie. W najbliższych dniach dowiemy się, ile mamy w kraju takich miejsc szczególnego niepokoju:
Samopoczucie nauczycieli gimnazjów poprawia fakt wskazania im ich dalszych losów. Na przykład w Gdańsku każde gimnazjum ma przed sobą jedną z możliwości:
Wielu rodziców na znak protestu przeciwko zmianom wprowadzanym w edukacji zdecydowało się nie posyłać dzieci do szkół 10-tego dnia każdego miesiąca. Sporo gdańskich szkół przystapiło do strajku 31 marca. Nazbierano mnóstwo podpisów za referendum. Być może protestujących byłoby jeszcze więcej, gdyby nie udało się osiągnąć po procesie lokalnych konsultacji w środowisku oświatowym zgody w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego.
Zawirowania związane ze zmianami strukturalnymi z pewnością utrudnią w wielu miejsach codzienną troskę o jakość edukacji. Najbardziej poszkodowane mogą stać się dzieci z małych, biednych gmin wiejskich. Najpierw, przede wszystkim poprzez zniesienie obowiązku przedszkolnego pięciolatka, doprowadzono w takich gminach do tego, że wiele dzieci 5-letnich i młodszych nie korzysta z edukacji przedszkolnej, teraz ich szanse zostaną jeszcze pogorszone. Przedszkola pomagały osiągać gotowość szkolną, a gimnazja właśnie dla dzieci z takich gmin były ważnym oknem na świat, rozbudzały aspiracje edukacyjne, dawały wiarę we własne siły, odwagę w wybieraniu najbardziej konkurencyjnych szkół średnich.
Smuci myślenie "im gorzej, tym lepiej", jeśli chodzi o dobro oraz poczucie bezpieczeństwa uczniów i nauczycieli, dlatego smucą polityczne komentarze krytykujące samorządy starające się w tych trudnych realiach jak najlepiej ułożyć sieć szkolną czy krytykujące zaniepokojonych nauczycieli angażujących się - zgodnie z prawem - w działania protestacyjne. Dzięki pracy mądrych nauczycieli w wielu miejscach nadal będzie możliwa dobra edukacja i organizując szkoły oraz pracując w szkołach musimy dawać wyraz swojej odpowiedzialności za sprawy publiczne w każdy możliwy sposób - pomimo wszystko dokładać starań, aby dalej pomagać uczniom dobrze się rozwijać.
- 380 przez rady powiatów – uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół ponadgimnazjalnych, specjalnych i ponadpodstawowych do nowego ustroju szkolnego (314 podjętych przez powiaty i 66 przez miasta na prawach powiatów);
- 2478 przez rady gmin – uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół podstawowych i sieci gimnazjów do nowego ustroju szkolnego (zgodnie z podziałem administracyjnym w Polsce są: 302 gminy miejskie, 1555 gmin wiejskich i 621 gmin miejsko-wiejskich).
Do kuratorów oświaty wpłynęło do zaopiniowania w sumie 2815 uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół, z czego 377 od powiatów (99,21 proc.), a 2438 ze strony gmin (98,39 proc.). Z tego wynika, że swojego ustawowego obowiązku nie dopełniły 3 powiaty oraz 40 gmin.
Poza tym MEN informuje, że kuratorzy oświaty zaopiniowali wszystkie nadesłane do nich uchwały i żadna z nich nie otrzymała opinii negatywnej. Jednak spora część opinii była warunkowa (na stronie MEN nie podaje się, jaka to duża część) - kuratorzy wskazywali konkretne potrzeby zmian w projektach. Ich "ręczne sterowanie" różnie było przyjmowane przez samorządowców.
Większość samorządów zaplanowała podjęcie ostatecznej uchwały, która powinna być zgodna z wytycznymi kuratora, na sesjach rady w ostatnich dniach marca.
Przy procedurze przewidzianej ustawą dotyczącej podejmowania uchwał w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego, potrzebna jest współpraca przygotowujących uchwałę urzędników prezydenta, burmistrza, wójta lub starosty oraz głosujących nad nią radnych i opiniującego ją kuratora.
Znane są przykłady całkowicie pozytywnej opinii kuratora wobec przedstawionego przez gminę lub powiat projektu, ale ostatecznego głosowania radnych przeciwko temu projektowi, jak i zgodnego zdania w sprawie sieci szkół wójta i radnych, ale przeciwnej ich zdaniu opinii kuratora. Ustawa również takie przypadki przewiduje. Wtedy gimnazja "wygasają z mocy prawa". Jednak niepokój społeczny w takich wypadkach mocno rośnie. W najbliższych dniach dowiemy się, ile mamy w kraju takich miejsc szczególnego niepokoju:
- brak przygotowania projektu uchwały w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego (według komunikatu MEN z 30 marca to 43 samorządy);
- pomimo pozytywnego zaopiniowania przedstawionego projektu przez kuratora, negatywna ocena tego projektu przez radnych (przykładem są radni z powiatu kwidzyńskiego, gdzie jeszcze się tak zdarzyło?);
- przedstawienie przez kuratora zaleceń, które okazały się nie do przyjęcia dla samorządu (zdarzyło się tak w Łodzi, gdzie jeszcze?).
Samopoczucie nauczycieli gimnazjów poprawia fakt wskazania im ich dalszych losów. Na przykład w Gdańsku każde gimnazjum ma przed sobą jedną z możliwości:
- połaczenie z sąsiadującą szkołą podstawową;
- połaczenie z sąsiadującym liceum;
- przekształacenie w szkołę podstawową;
- przekształcenie w liceum.
Wielu rodziców na znak protestu przeciwko zmianom wprowadzanym w edukacji zdecydowało się nie posyłać dzieci do szkół 10-tego dnia każdego miesiąca. Sporo gdańskich szkół przystapiło do strajku 31 marca. Nazbierano mnóstwo podpisów za referendum. Być może protestujących byłoby jeszcze więcej, gdyby nie udało się osiągnąć po procesie lokalnych konsultacji w środowisku oświatowym zgody w sprawie dostosowania sieci szkół do nowego ustroju szkolnego.
Zawirowania związane ze zmianami strukturalnymi z pewnością utrudnią w wielu miejsach codzienną troskę o jakość edukacji. Najbardziej poszkodowane mogą stać się dzieci z małych, biednych gmin wiejskich. Najpierw, przede wszystkim poprzez zniesienie obowiązku przedszkolnego pięciolatka, doprowadzono w takich gminach do tego, że wiele dzieci 5-letnich i młodszych nie korzysta z edukacji przedszkolnej, teraz ich szanse zostaną jeszcze pogorszone. Przedszkola pomagały osiągać gotowość szkolną, a gimnazja właśnie dla dzieci z takich gmin były ważnym oknem na świat, rozbudzały aspiracje edukacyjne, dawały wiarę we własne siły, odwagę w wybieraniu najbardziej konkurencyjnych szkół średnich.
Smuci myślenie "im gorzej, tym lepiej", jeśli chodzi o dobro oraz poczucie bezpieczeństwa uczniów i nauczycieli, dlatego smucą polityczne komentarze krytykujące samorządy starające się w tych trudnych realiach jak najlepiej ułożyć sieć szkolną czy krytykujące zaniepokojonych nauczycieli angażujących się - zgodnie z prawem - w działania protestacyjne. Dzięki pracy mądrych nauczycieli w wielu miejscach nadal będzie możliwa dobra edukacja i organizując szkoły oraz pracując w szkołach musimy dawać wyraz swojej odpowiedzialności za sprawy publiczne w każdy możliwy sposób - pomimo wszystko dokładać starań, aby dalej pomagać uczniom dobrze się rozwijać.
16 marca 2017
Wojciech Młynarski osobiste wspomnienie
Cytat z piosenki Wojciech Młynarskiego Układanka: Albo dajcie inne klocki, albo zmieńcie ten obrazek był mottem mojego wstępu do książki Klocki Autonomiczne, którą zredagowałam w 1999 roku. Kolejny raz wstęp znalazł się w książce z programem napisanym na kolejny etap w 2002 roku. Siłą rzeczy ten cytat jest dalej dla mnie ważny, a tekst tego mojego wstępu sprzed lat chyba dla wielu pasjonatów dobrej edukacji nadal aktualny - zamieszczam go poniżej i zapraszam do lektury. Choć pewnie warto też teraz powtarzać za Wielkim Autorem na przykład: Róbmy swoje lub Jeszcze w zielone gramy, jeszcze nie umieramy... Od wczoraj wiemy, że kolejnych pięknych, wzruszających, inspirujących tekstów Jego autostwa już nie będzie. Cześć Jego pamięci.
Wstęp
Budowanie szkolnej koncepcji edukacyjnej przypomina trochę zabawę w budowanie obrazka z klocków, opisaną w piosence Wojciecha Młynarskiego. Obrazkiem – fundamentem są obowiązujące przepisy: ustawa o systemie oświaty, rozporządzenia o podstawach programowych, planach nauczania, klasyfikowaniu i ocenianiu, zewnętrznych egzaminach. Klocki - pomysły znajdujemy w różnych materiałach dydaktycznych, przynoszą nam je uczniowie i nauczyciele. Z uporem układamy. Dopracowujemy się czegoś, co pasuje: do obowiązującego prawa, do oczekiwań dzieci i rodziców, do wizji pracy nauczycieli naszej szkoły. Ale zmienia się obrazek. Nasze starannie wybrane, najlepsze klocki już do niego nie pasują. Próbujemy szlifować dotychczasowe klocki, szukamy nowych, dyskutujemy. Z trudem, po upływie sporego czasu, dopracowujemy się nowego, dobrego zestawu klocków. A obrazek znowu się zmienia. My cały czas układamy. Mimo wszystko, nasza budowla coraz bardziej nam się podoba. Pod warunkiem, oczywiście, że lubimy budować z klocków.
Zabawę w takie budowanie rozpoczęłam w 1989 roku. Przez dziesięć lat wielokrotnie zmieniał się obrazek i zmienialiśmy klocki. Ponieważ jednak cel przez te dziesięć lat pozostawał cały czas ten sam - budowanie szkoły przyjaznej uczniom i efektywnej - nasza budowla jest coraz bardziej stabilna i dobrze zorganizowana. Klocki zrobiły się solidne, dopracowane. Na pewno jeszcze nie raz przyjdzie nam je wymieniać. Umiemy to robić coraz szybciej i lepiej. Opisując swoją koncepcję, chcemy się podzielić swoimi klockami, metodą ich tworzenia i poprawiania. Zachęcam do takiej zabawy. Może ona dawać dużo satysfakcji.
Z naszych klocków można ustawić taką samą albo całkiem inną budowlę, część klocków można trochę pozmieniać lub całkiem wymienić. Ważny jest tylko cel, o którym trzeba pamiętać - przyjazna uczniom i efektywna szkoła. Jeśli ten cel jest także Waszym celem, bierzcie te klocki i róbcie w Waszej szkole z nimi, co się Wam podoba.
Dedykuję tę pracę wszystkim, którzy ułożyli ze mną którykolwiek klocek, również te, których już dawno nie używamy. Każdy z klocków miał wpływ na jakość następnych i na nasze wspólne myślenie o szkole nawet wtedy, jeśli drogi nam się rozeszły. Myślałam o zamieszczeniu tu listy tych, którzy cząstkę siebie zostawili we wspólnym budowaniu. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że lista jest bardzo długa, a bałam się przeoczyć lub pominąć kogokolwiek. Ale wszystkim bardzo dziękuję.
Katarzyna Hall
Wstęp
Albo dajcie inne klocki, albo zmieńcie ten obrazek
Budowanie szkolnej koncepcji edukacyjnej przypomina trochę zabawę w budowanie obrazka z klocków, opisaną w piosence Wojciecha Młynarskiego. Obrazkiem – fundamentem są obowiązujące przepisy: ustawa o systemie oświaty, rozporządzenia o podstawach programowych, planach nauczania, klasyfikowaniu i ocenianiu, zewnętrznych egzaminach. Klocki - pomysły znajdujemy w różnych materiałach dydaktycznych, przynoszą nam je uczniowie i nauczyciele. Z uporem układamy. Dopracowujemy się czegoś, co pasuje: do obowiązującego prawa, do oczekiwań dzieci i rodziców, do wizji pracy nauczycieli naszej szkoły. Ale zmienia się obrazek. Nasze starannie wybrane, najlepsze klocki już do niego nie pasują. Próbujemy szlifować dotychczasowe klocki, szukamy nowych, dyskutujemy. Z trudem, po upływie sporego czasu, dopracowujemy się nowego, dobrego zestawu klocków. A obrazek znowu się zmienia. My cały czas układamy. Mimo wszystko, nasza budowla coraz bardziej nam się podoba. Pod warunkiem, oczywiście, że lubimy budować z klocków.
Zabawę w takie budowanie rozpoczęłam w 1989 roku. Przez dziesięć lat wielokrotnie zmieniał się obrazek i zmienialiśmy klocki. Ponieważ jednak cel przez te dziesięć lat pozostawał cały czas ten sam - budowanie szkoły przyjaznej uczniom i efektywnej - nasza budowla jest coraz bardziej stabilna i dobrze zorganizowana. Klocki zrobiły się solidne, dopracowane. Na pewno jeszcze nie raz przyjdzie nam je wymieniać. Umiemy to robić coraz szybciej i lepiej. Opisując swoją koncepcję, chcemy się podzielić swoimi klockami, metodą ich tworzenia i poprawiania. Zachęcam do takiej zabawy. Może ona dawać dużo satysfakcji.
Z naszych klocków można ustawić taką samą albo całkiem inną budowlę, część klocków można trochę pozmieniać lub całkiem wymienić. Ważny jest tylko cel, o którym trzeba pamiętać - przyjazna uczniom i efektywna szkoła. Jeśli ten cel jest także Waszym celem, bierzcie te klocki i róbcie w Waszej szkole z nimi, co się Wam podoba.
Dedykuję tę pracę wszystkim, którzy ułożyli ze mną którykolwiek klocek, również te, których już dawno nie używamy. Każdy z klocków miał wpływ na jakość następnych i na nasze wspólne myślenie o szkole nawet wtedy, jeśli drogi nam się rozeszły. Myślałam o zamieszczeniu tu listy tych, którzy cząstkę siebie zostawili we wspólnym budowaniu. Nie zrobiłam tego tylko dlatego, że lista jest bardzo długa, a bałam się przeoczyć lub pominąć kogokolwiek. Ale wszystkim bardzo dziękuję.
Katarzyna Hall
14 marca 2017
Urodziny na Facebooku
Drodzy Facebookowi Znajomi!
Ukryłam datę swoich urodzin na Facebooku w przededniu wejścia w wiek uznany za obecne władze za emerytalny, by oszczędzić Wam doświadczenia przypominania o moich urodzinach, kiedy już mnie nie będzie. Jest ona nadal powszechnie dostępna, choćby w Wikipedii, ale to Facebook Wam o niej przypominał.
Znajomych na Facebooku mam wielu. Dostaję sporo zaproszeń do znajomych. Kiedyś przyjęłam taką zasadę: ma ktoś ze mną sporą grupę wspólnych znajomych - przyjmuję. Nie była to zasada najmądrzejsza, obecnie takich znajomych-nieznajomych mam wielu i czasem nic o nich nie wiem. Szkoda mi też energii na zajęcie się radykalną redukcją tej liczby znajomych. Niektórych bardziej i sensowniej aktywnych udało mi się nawet trochę dzięki Facebookowi poznać...
Codziennie Facebook mi przypomina, kto z moich znajomych-nieznajomych ma urodziny. Ponieważ wszystkim ludziom życzę dobrze, wszystkim wysyłam “Wszystkiego najlepszego!”. Robię to od paru lat i niestety ostatnio zdarza mi się dostać od kogoś wiadomość, że osoba, której złożyłam życzenia, nie żyje. To bardzo przykre doświadczenie. Wszyscy kiedyś zakończymy życie i nie mamy wpływu na to, czy ktoś zamknie nasz facebookowy profil.
Poprzednie “okrągłe” urodziny spędzałam nie korzystając jeszcze z Bloggera, Twittera i Facebooka, pamiętały o nich jedynie najbliższe mi osoby. Dopiero 60-tka nastraja mnie jakoś “schyłkowo”. Całkiem niedawno przeżywałam uroczystości pogrzebowe kilku osób, które uważałam za ważne i bliskie w swoim kręgu prawdziwych znajomych. Pewnie takich pożegnań w kolejnych latach czeka nas - moich równolatków - coraz więcej.
Informuję, że z okazji swoich 60-tych urodzin postanawiam zmienić swoje facebookowe zwyczaje:
Ukryłam datę swoich urodzin na Facebooku w przededniu wejścia w wiek uznany za obecne władze za emerytalny, by oszczędzić Wam doświadczenia przypominania o moich urodzinach, kiedy już mnie nie będzie. Jest ona nadal powszechnie dostępna, choćby w Wikipedii, ale to Facebook Wam o niej przypominał.
Znajomych na Facebooku mam wielu. Dostaję sporo zaproszeń do znajomych. Kiedyś przyjęłam taką zasadę: ma ktoś ze mną sporą grupę wspólnych znajomych - przyjmuję. Nie była to zasada najmądrzejsza, obecnie takich znajomych-nieznajomych mam wielu i czasem nic o nich nie wiem. Szkoda mi też energii na zajęcie się radykalną redukcją tej liczby znajomych. Niektórych bardziej i sensowniej aktywnych udało mi się nawet trochę dzięki Facebookowi poznać...
Codziennie Facebook mi przypomina, kto z moich znajomych-nieznajomych ma urodziny. Ponieważ wszystkim ludziom życzę dobrze, wszystkim wysyłam “Wszystkiego najlepszego!”. Robię to od paru lat i niestety ostatnio zdarza mi się dostać od kogoś wiadomość, że osoba, której złożyłam życzenia, nie żyje. To bardzo przykre doświadczenie. Wszyscy kiedyś zakończymy życie i nie mamy wpływu na to, czy ktoś zamknie nasz facebookowy profil.
Poprzednie “okrągłe” urodziny spędzałam nie korzystając jeszcze z Bloggera, Twittera i Facebooka, pamiętały o nich jedynie najbliższe mi osoby. Dopiero 60-tka nastraja mnie jakoś “schyłkowo”. Całkiem niedawno przeżywałam uroczystości pogrzebowe kilku osób, które uważałam za ważne i bliskie w swoim kręgu prawdziwych znajomych. Pewnie takich pożegnań w kolejnych latach czeka nas - moich równolatków - coraz więcej.
Informuję, że z okazji swoich 60-tych urodzin postanawiam zmienić swoje facebookowe zwyczaje:
- Przestaję dzień zaczynać od pisania wszystkim mającym urodziny “Wszystkiego najlepszego!” - życzę Wam Wszystkim wszystkiego najlepszego cały czas i wybaczcie, że przestanę dołączać do robiących to każdego dnia.
- Przestaję przyjmować do znajomych każdego mającego ze mną wspólnych znajomych (zbliżam się już do liczby, od której więcej przyjąć się nie da).
- Zachęcam do wypisania się z moich facebookowych znajomych tych, którzy faktycznie nimi nie są (wszystkie posty zamieszczam i tak jako publiczne, a życzenia przestanę przysyłać…), można po prostu obserwować mój profil...
5 marca 2017
Nagłe i niespodziewane zniknięcie nowoczesnych podręczników
Pani minister Zalewska 1 marca 2017 roku podpisała rozporządzenie w sprawie dopuszczania do użytku szkolnego podręczników. Jednocześnie, tego samego dnia przestała działać strona z bezpłatnymi e-podręcznikami: http://www.epodreczniki.pl/. Zamieszczono tam lakoniczny komunikat:
Przerwa techniczna
Szanowni Państwo,
uprzejmie informujemy, że dnia 01 marca 2017 roku rozpoczęły się prace konserwacyjnie na platformie epodreczniki.pl.
Za ewentualne utrudnienia przepraszamy.
Dostepny jest cały czas opis celów i założeń projektu:
Za ewentualne utrudnienia przepraszamy.
Dostepny jest cały czas opis celów i założeń projektu:
Celem głównym projektu jest opracowanie i udostępnienie bezpłatnych e-podręczników i zasobów edukacyjnych na platformie edukacyjnej.
Co wyróżnia e-podręczniki?
Co wyróżnia e-podręczniki?
- e-podręczniki dostępne są bezpłatnie
- z e-podręczników można korzystać w dowolnym miejscu 24h/7 dni w tygodniu
- e-podręczniki to kompleksowy zbiór otwartych zasobów edukacyjnych zgodnych z podstawą programową przeznaczonych dla uczniów i nauczycieli od klasy 1 szkoły podstawowej do klasy 3 szkoły ponadgimnazjalnej
- e-podręczniki są narzędziem pozwalającym na budowanie wiedzy oraz umiejętności uczniów poprzez zastosowanie w nich przekazu treści opartego o różnorodne, multimedialne formy przekazu
Jednak obecnie próba wejścia do jakiegokolwiek e-podręcznika kończy się komunikatem: Brak podręczników spełniających kryteria.
Czy jednocześnie z decyzją o wyrzuceniu do kosza podręczników papierowych wyprodukowanych dla klas I-III szkoły podstawowej, zapadła też decyzja o zrezygnowaniu z udostępniania bezpłatnych materiałów elektronicznych? Nie podano żadnego terminu, do którego ta "przerwa techniczna" ma trwać. Wielu nauczycieli korzysta z zasobów e-podręczników jako materiałów uzupełniających. Jednak są i tacy, którzy zdecydowali się swoją pracę z uczniami oprzeć przede wszystkim na e-podręczniku. Co mają teraz zrobić nauczyciele, którzy wybrali korzystanie właśnie z e-podręcznika w swojej codziennej pracy? Także uczniowie, którzy przyzwyczaili się przy pomocy tych zasobów powtarzać i utrwalać swoją wiedzę? Dlaczego "przerwy technicznej" nie zaplanowano w okresie przerwy świątecznej lub wakacji tylko właśnie teraz? Dlaczego brak jakiegokolwiek komunikatu na ten temat na stronach Ministerstwa Edukacji Narodowej lub Ośrodka Rozwoju Edukacji?
Czy chodzi może o to, aby nauczyciele chcący zaplanować nowocześnie swoją pracę, na przyszłość decydowali się jednak na płatne e-zasoby, gdyż na publiczne i bezpłatne po prostu nie można liczyć?
E-podręczniki to projekt rządowy realizowany za spore publiczne pieniądze. Nagłe, niezapowiedziane zniknięcie tych zasobów podważa zaufanie do instytucji publicznych. Zamieszanie związane z obecnie wprowadzanymi zmianami programów i podręczników jest wystarczające. Jeśli ta "przerwa techniczna" szybko się nie skończy i nie pojawi się jakieś wiarygodne wytłumaczenie potrzeby urządzania uczniom i nauczycielom tej awarii, zamieszanie i zdenerwowanie będzie jeszcze większe...
19 lutego 2017
Możesz zmienić szkołę! Każdego dnia.
Jak to działa w Akademii Dobrej Edukacji?
Relacja z rozmowy z rodzicem dziecka z klasy piątej: Dziecko się męczy. Jeden z nauczycieli ma bardzo toksyczne relacje z uczniami. Na pewno dzieci mogłyby rozwijać się w tej klasie lepiej. Liczyliśmy, że jakoś dotrwa do szóstej klasy, a potem wybierzemy gimnazjum dające lepsze szanse na rozwój. Jesteśmy załamani tym, że ma męczyć się tak jeszcze kolejne lata…
Opisana sytuacja nie jest rzadkością. Czasem szczęśliwe trafiamy: na dobry skład klasy dziecka, na przyjazną grupę nauczycieli. Jeśli jednak trafimy źle, najczęściej ciągnie się to wszystko przez lata, do ukończenia szkoły. Dzieci często męczą się i źle czują w swoich szkołach. Tymczasem może być inaczej. Trzeba pamiętać, że również w trakcie roku szkolnego lub od każdego nowego roku szkolnego istnieje możliwość przeniesienia dziecka do innej, bardziej przyjaznej szkoły.
Najczęściej proces rekrutacji skupia się na klasach pierwszych, choć ostatnio wyjątkowo popularne stało się ogłoszenie, że szkoły otwierają dodatkowe klasy siódme. W Akademiach Dobrej Edukacji przyjmujemy uczniów w każdym wieku, do wszystkich możliwych klas. Mamy podopiecznych, którzy dołączyli do nas na przykład od klasy drugiej - szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum. Także takich, którzy dołączyli w klasie czwartej lub piątej, a nawet w klasie trzeciej liceum czy gimnazjum. Najpierw musieliśmy ich trochę poznać i zastanowić się wspólnie, czy będą się dobrze czuli wśród naszych uczniów oraz czy są w stanie osiągać dobre efekty w sposobie pracy, jaki proponujemy. Do zerowej czy pierwszej klasy szkoły podstawowej oraz pierwszej klasy liceum oczywiście też zapraszamy nowych uczniów, ale zapraszamy ich również do każdej kolejnej klasy, w tym do klasy siódmej...
Jak pracujemy w Akademiach?
Relacja z rozmowy z rodzicem dziecka z klasy piątej: Dziecko się męczy. Jeden z nauczycieli ma bardzo toksyczne relacje z uczniami. Na pewno dzieci mogłyby rozwijać się w tej klasie lepiej. Liczyliśmy, że jakoś dotrwa do szóstej klasy, a potem wybierzemy gimnazjum dające lepsze szanse na rozwój. Jesteśmy załamani tym, że ma męczyć się tak jeszcze kolejne lata…
Opisana sytuacja nie jest rzadkością. Czasem szczęśliwe trafiamy: na dobry skład klasy dziecka, na przyjazną grupę nauczycieli. Jeśli jednak trafimy źle, najczęściej ciągnie się to wszystko przez lata, do ukończenia szkoły. Dzieci często męczą się i źle czują w swoich szkołach. Tymczasem może być inaczej. Trzeba pamiętać, że również w trakcie roku szkolnego lub od każdego nowego roku szkolnego istnieje możliwość przeniesienia dziecka do innej, bardziej przyjaznej szkoły.
Najczęściej proces rekrutacji skupia się na klasach pierwszych, choć ostatnio wyjątkowo popularne stało się ogłoszenie, że szkoły otwierają dodatkowe klasy siódme. W Akademiach Dobrej Edukacji przyjmujemy uczniów w każdym wieku, do wszystkich możliwych klas. Mamy podopiecznych, którzy dołączyli do nas na przykład od klasy drugiej - szkoły podstawowej, gimnazjum, liceum. Także takich, którzy dołączyli w klasie czwartej lub piątej, a nawet w klasie trzeciej liceum czy gimnazjum. Najpierw musieliśmy ich trochę poznać i zastanowić się wspólnie, czy będą się dobrze czuli wśród naszych uczniów oraz czy są w stanie osiągać dobre efekty w sposobie pracy, jaki proponujemy. Do zerowej czy pierwszej klasy szkoły podstawowej oraz pierwszej klasy liceum oczywiście też zapraszamy nowych uczniów, ale zapraszamy ich również do każdej kolejnej klasy, w tym do klasy siódmej...
Jak pracujemy w Akademiach?
Spotkanie z rodzicami o naszym sposobie pracy |
Zakładamy, że grupy, w których uczniowie pracują, są najczęściej różnowiekowe (choć złożone z uczniów w zbliżonym wieku, różniących się najwyżej o 2-3 lata) i co roku trochę inne. Wymagamy pewnej samodzielności, odpowiedzialności. W grupie uczeń może pełnić różne role - tego, od którego uczą się inni, tego, który służy pomocą, albo tego, z którym inni dzielą się wiedzą. Część grup jest tworzona przez samych uczniów, na podstawie ich wyborów. Mogą być to grupy przygotowujące uczniowskie roczne projekty, grupy deklarujące chęć poszerzania wiedzy z konkretnej dziedziny czy grupy o konkretnym poziomie zaawansowania z jakiegoś przedmiotu.
Promowanie z klasy do klasy poprzez klasyfikowanie z wymaganych prawem przedmiotów jest wpisane w życie Akademii, ale o stopniach szkolnych rozmawiamy dopiero pod koniec roku szkolnego. Wcześniej jedynie opisowo informujemy, że z postępami ucznia jest dobrze lub że może być źle (jeśli widzimy zagrożenie brakiem promocji). Wskazujemy konkretne obszary do pracy, staramy się diagnozować predyspozycje, rozwijać zainteresowania. Jeśli diagnozujemy jakieś istotne braki lub inne szczególne potrzeby z podstawowych przedmiotów, uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce.
Jak wymagamy w Akademiach?
Co roku szkoła dopasowuje swój sposób organizacji pracy do uczniów, którzy chcą w niej pracować. W trakcie roku szkolnego dołączenie do nas bywa trudniejsze, gdyż nowy uczeń musi wpasować się w istniejącą już grupę, co nie zawsze jest możliwe. Od września budowane są zawsze nowe, nieco zmieniane składy grup, wynikające z uczniowskich diagnoz i potrzeb. Czym wcześniej dostajemy zgłoszenie, tym precyzyjniej możemy przygotować pracę w kolejnym roku. Dlatego warto jak najwcześniej zgłosić swój akces na kolejny rok szkolny.
Warunki rekrutacji do Akademii Dobrej Edukacji w Gdańsku.
Promowanie z klasy do klasy poprzez klasyfikowanie z wymaganych prawem przedmiotów jest wpisane w życie Akademii, ale o stopniach szkolnych rozmawiamy dopiero pod koniec roku szkolnego. Wcześniej jedynie opisowo informujemy, że z postępami ucznia jest dobrze lub że może być źle (jeśli widzimy zagrożenie brakiem promocji). Wskazujemy konkretne obszary do pracy, staramy się diagnozować predyspozycje, rozwijać zainteresowania. Jeśli diagnozujemy jakieś istotne braki lub inne szczególne potrzeby z podstawowych przedmiotów, uczeń otrzymuje dodatkową pomoc w nauce.
Jak wymagamy w Akademiach?
Co roku szkoła dopasowuje swój sposób organizacji pracy do uczniów, którzy chcą w niej pracować. W trakcie roku szkolnego dołączenie do nas bywa trudniejsze, gdyż nowy uczeń musi wpasować się w istniejącą już grupę, co nie zawsze jest możliwe. Od września budowane są zawsze nowe, nieco zmieniane składy grup, wynikające z uczniowskich diagnoz i potrzeb. Czym wcześniej dostajemy zgłoszenie, tym precyzyjniej możemy przygotować pracę w kolejnym roku. Dlatego warto jak najwcześniej zgłosić swój akces na kolejny rok szkolny.
Warunki rekrutacji do Akademii Dobrej Edukacji w Gdańsku.
22 stycznia 2017
Wymagamy inaczej. Dla kogo ta formuła raczej się nie sprawdzi?
Zespół nauczycieli uczących w Akademiach Dobrej Edukacji - w oparciu o dotychczasowe doświadczenia - pracuje nad kolejną modernizacją naszego programu, starając się przy tym dostosować do wchodzących zmian prawnych, ale zachowując nasze główne założenia. Równocześnie zaczyna się już rekrutacja uczniów, zainteresowanych naszymi Akademiami od kolejnego roku szkolnego. Dla zainteresowanych fragment opisu naszej koncepcji przygotowanego na użytek pracujących nad zmodenizowanym programem:
Dlaczego warto uczyć się w naszych szkołach, dla kogo są one odpowiednie, a dla kogo ta formuła raczej się nie sprawdzi?
Uczeń w Akademii może przede wszystkim doświadczać indywidualnego podejścia. Kadra Akademii stara się spojrzeć na niego całościowo i pomóc mu w dopasowaniu drogi edukacyjnej do jego zainteresowań, możliwości, mocnych stron i trudności. Uczeń ma wpływ na to, czego chce się uczyć, ma możliwość, aby korzystać więcej i częściej z zajęć, które go interesują. Dzięki temu każdy uczeń tworzy swój indywidualny plan, który różni się od planów innych osób.
W wypadku uczniów najmłodszych pracujemy w małych grupach dzieci różniących się wiekowo najwyżej o 2-3 lata, które zawsze wspiera dwójka nauczycieli proponujących im różne formy aktywności prowadzące do spełniania obowiązujących wymagań programowych. Staramy się pracować z uczniami nad tym, co ich ciekawi, bez tracenia czasu na uczenie tego, co już umieją. Każdego dnia są zajęcia wprowadzające uczniów w język angielski oraz zajęcia ruchowe, w miarę możliwości organizowane na świeżym powietrzu. Poza tym w plan zajęć ucznia wkomponowuje się różnego rodzaju indywidualne zajęcia terapeutyczne, takie jak zajęcia logopedyczne, terapia ręki oraz inne specjalistyczne zajęcia, jeśli oczywiście jest taka potrzeba.
Przypomnijmy, że Akademie Dobrej Edukacji charakteryzuje przede wszystkim:
Pracując z nastolatkami, stawiamy przede wszystkim na kształtowanie w nich samodzielności i odpowiedzialności. Inaczej niż w wypadku uczniów będących u nas od swojego szkolnego początku, jeśli mamy do czynienia z uczniem trafiającym do nas po wcześniejszym, często niezbyt udanym, doświadczeniu iluś lat w tradycyjnej szkole, dajemy mu trochę czasu, aby mógł się odnaleźć w naszym systemie organizacji pracy. Taki czas adaptacji trwa przynajmniej 2-3 miesiące.
Funkcjonowanie w małej społeczności opartej bardziej na zasadzie partnerstwa niż hierarchii pozwala wielu uczniom otworzyć się i realizować swoje pomysły, pokazać swoje talenty. Bardzo dobrze odnajdują się w Akademiach osoby o mniej typowych planach lub zainteresowaniach. Indywidualne podejście i kontakt takiego ucznia z nauczycielami i mentorem stwarzają mu unikalną szansę na rozwinięcie się i osiągnięcie swoich celów.
Szczególnie w przypadku licealistów, którzy dojrzalej podchodzą do swojej edukacji i wiedzą, czego chcą w życiu, nauka w Akademii daje wiele możliwości. Przede wszystkim mogą skupić się na tym, co ich naprawdę interesuje i rozwijać się w tym kierunku. Uczestniczenie w konsultacjach na poziomie rozszerzonym najczęściej odbywa się w bardzo małych grupach i w sposób ściśle dostosowany do zainteresowań i potrzeb uczniów.
Akademie mogą nie sprawdzić się jako szkoła “ostatniej szansy” dla osób, które od wielu lat mają problemy z regularnością i motywacją do nauki. Jeżeli ktoś nie widział korzyści lub nie czuł satysfakcji z podejmowania wysiłku w szkole wcześniej, może też nie odnaleźć się w formule Akademii. Zarówno gdy po pierwszych dniach obserwacji ucznia widzimy jego kompletny brak motywacji i zainteresowania nauką, jak i wtedy, gdy obserwujemy jakieś niepokojące nas zachowania, staramy się wskazać rodzicowi, że być może Akademia nie jest odpowiednim miejscem dla jego dziecka.
Są uczniowie, którzy odeszli od nas po próbnym okresie czy po kilku miesiącach uczestnictwa w życiu szkoły, “bo tam się nie uczy, nie wymaga, nie zadaje”. Musieliśmy się rozstać, gdyż oni, lub jeszcze częściej ich rodzice, oczekiwali i potrzebowali codziennego dyscyplinowania, egzekwowania. Tymczasem dawaliśmy im przede wszystkim wolność, z której nie umieli lub nie chcieli odpowiedzialnie korzystać.
Uczeń przychodząc do Akademii zyskuje swobodę w wyborze swojej drogi edukacyjnej. Nikt nie stoi nad nim z groźbą jedynki, z groźbą kary za niewykonanie zadania. Nie ma ocen, które są “straszakiem”. Zmusza to młodego człowieka do przejęcia odpowiedzialności za proces nauki, wzmacnia i kształtuje samodzielność. To uczeń musi chcieć zdobywać wiedzę - jeżeli chce, ma dużo wsparcia i pomocy ze strony nauczycieli. Jest to zarówno coś pozytywnego, jak i niestety, w niektórych przypadkach, przyczyna kryzysów i zagrożenie.
Iluzją jest pierwsza powierzchowna informacja wynikająca z obserwacji szkolnej codzienności przez nastoletniego nowego ucznia, który zakłada, że możliwe jest tu “nicnierobienie”, bo brakuje tradycyjnych ocen i egzekwowanych zadań domowych, a istnieje możliwość wyboru proponowanych form aktywności. W końcu jednak przychodzi moment zderzenia się z wymaganiami szkolnymi - informacja trymestralna po pierwszych trzech miesiącach nauki, mówiąca że na razie brak jest podstaw do pozytywnego sklasyfikowania z jakiegoś przedmiotu lub przedmiotów. Tak po prostu się zdarza, jeśli ktoś wybiera “nicnierobienie”. Bo jednak wymagamy dużo, tylko w trochę inny sposób. Są u nas uczniowie, którzy na koniec roku otrzymują oceny niedostateczne.
Część starszych uczniów uczących się u nas pierwszy rok doświadcza egzaminów poprawkowych. Jeśli do większej odpowiedzialności za swój rozwój nie przekona ucznia uzyskana po pierwszych trzech miesiącach nauki informacja o zagrożeniu brakiem pozytywnego sklasyfikowania, czasem przekonuje go dopiero potrzeba uczenia się w wakacje do egzaminu poprawkowego. Nauka w Akademii również pod tym względem przypomina studiowanie - sesja poprawkowa ma na ogół pewną grupę uczestników.
Brak ciągłego nacisku na wyniki może spowodować, że uczniowie i rodzice mocno przywiązani do tradycyjnych sposobów oceniania nie odnajdą się w naszej formule. Zdarzyło się, że z powodu stopni na koniec roku szkolnego, niższych niż oczekiwali (choć całkiem dobrych…), rodzice ucznia po roku zrezygnowali z jego dalszej nauki w Akademii, mimo znacznych i bardzo w tym wypadku potrzebnych (będących z naszego punktu widzenia priorytetem) postępów w funkcjonowaniu społecznym ich dziecka.
Dodatkowym ważnym aspektem naszej działalności jest edukacja włączająca. Nasi uczniowie na co dzień mają styczność z osobami z niepełnosprawnością. Uczą się wrażliwości na potrzeby innych, współdziałania oraz tego, że mało jest rzeczy niemożliwych i że chcieć to móc. “Inność” ucznia z niepełnosprawnością jest taką samą “innością”, jak każdego innego ucznia. Każdy ma tu swój własny plan i jest pełnoprawnym członkiem społeczności, którego głos i potrzeby są tak samo ważne i poważne. Celem jest rozwój i postęp na własną miarę, zgodnie z własnym planem, ale we współdziałaniu z innymi.
Zmierzamy do tego, aby nasz absolwent był dobrze przygotowany do życia i dalszej nauki, samodzielny i odpowiedzialny, wrażliwy na potrzeby innych, umiejący współpracować, świadomy swoich mocnych stron i celów, budujący i realizujący swój plan rozwoju, którego jest w pełni świadom. Robimy to, pracując inaczej niż większość szkół. Wiele szkół pozornie dokładniej pilnuje bieżącej pracy ucznia, jednak naszym zdaniem zdecydowanie mniej pomaga poznać swoje predyspozycje i zgodnie z nimi wybrać swój profil - kierunek dalszego kształcenia - oraz przygotować się do pracy samodzielnej na studiach i w przyszłości, mniej uczy wytrwałości i konsekwencji.
Cały czas trafiają do nas uczniowie zrażeni do tradycyjnych metod szkolnego egzekwowania, potrzebujący różnorakiego wsparcia w odkrywaniu i rozwijaniu swoich pasji. W Akademiach mogą liczyć na mądre towarzyszenie w rozwoju naszych mentorów i nauczycieli.
Aby lepiej zrozumieć nasz sposób pracy zapraszamy do lektury publikacji Współpraca na rzecz dobrej edukacji (wyniki badań realizowanych w ramach projektu sfinansowanego ze środków Fundacji PZU, poświęconych przykładom innowacyjnych rozwiązań edukacyjnych w narracjach dyrektorów szkół, przedszkoli oraz organizacji pozarządowych). Zainteresowanych naszymi metodami rodziców i uczniów zapraszamy też na warsztaty i spotkania.
Uczeń w Akademii może przede wszystkim doświadczać indywidualnego podejścia. Kadra Akademii stara się spojrzeć na niego całościowo i pomóc mu w dopasowaniu drogi edukacyjnej do jego zainteresowań, możliwości, mocnych stron i trudności. Uczeń ma wpływ na to, czego chce się uczyć, ma możliwość, aby korzystać więcej i częściej z zajęć, które go interesują. Dzięki temu każdy uczeń tworzy swój indywidualny plan, który różni się od planów innych osób.
W wypadku uczniów najmłodszych pracujemy w małych grupach dzieci różniących się wiekowo najwyżej o 2-3 lata, które zawsze wspiera dwójka nauczycieli proponujących im różne formy aktywności prowadzące do spełniania obowiązujących wymagań programowych. Staramy się pracować z uczniami nad tym, co ich ciekawi, bez tracenia czasu na uczenie tego, co już umieją. Każdego dnia są zajęcia wprowadzające uczniów w język angielski oraz zajęcia ruchowe, w miarę możliwości organizowane na świeżym powietrzu. Poza tym w plan zajęć ucznia wkomponowuje się różnego rodzaju indywidualne zajęcia terapeutyczne, takie jak zajęcia logopedyczne, terapia ręki oraz inne specjalistyczne zajęcia, jeśli oczywiście jest taka potrzeba.
Przypomnijmy, że Akademie Dobrej Edukacji charakteryzuje przede wszystkim:
- odejście od systemu klasowo-lekcyjnego i tradycyjnego oceniania;
- towarzyszenie mentora w rozwoju;
- działania włączające uczniów o zróżnicowanych potrzebach.
Pracując z nastolatkami, stawiamy przede wszystkim na kształtowanie w nich samodzielności i odpowiedzialności. Inaczej niż w wypadku uczniów będących u nas od swojego szkolnego początku, jeśli mamy do czynienia z uczniem trafiającym do nas po wcześniejszym, często niezbyt udanym, doświadczeniu iluś lat w tradycyjnej szkole, dajemy mu trochę czasu, aby mógł się odnaleźć w naszym systemie organizacji pracy. Taki czas adaptacji trwa przynajmniej 2-3 miesiące.
Funkcjonowanie w małej społeczności opartej bardziej na zasadzie partnerstwa niż hierarchii pozwala wielu uczniom otworzyć się i realizować swoje pomysły, pokazać swoje talenty. Bardzo dobrze odnajdują się w Akademiach osoby o mniej typowych planach lub zainteresowaniach. Indywidualne podejście i kontakt takiego ucznia z nauczycielami i mentorem stwarzają mu unikalną szansę na rozwinięcie się i osiągnięcie swoich celów.
Szczególnie w przypadku licealistów, którzy dojrzalej podchodzą do swojej edukacji i wiedzą, czego chcą w życiu, nauka w Akademii daje wiele możliwości. Przede wszystkim mogą skupić się na tym, co ich naprawdę interesuje i rozwijać się w tym kierunku. Uczestniczenie w konsultacjach na poziomie rozszerzonym najczęściej odbywa się w bardzo małych grupach i w sposób ściśle dostosowany do zainteresowań i potrzeb uczniów.
Akademie mogą nie sprawdzić się jako szkoła “ostatniej szansy” dla osób, które od wielu lat mają problemy z regularnością i motywacją do nauki. Jeżeli ktoś nie widział korzyści lub nie czuł satysfakcji z podejmowania wysiłku w szkole wcześniej, może też nie odnaleźć się w formule Akademii. Zarówno gdy po pierwszych dniach obserwacji ucznia widzimy jego kompletny brak motywacji i zainteresowania nauką, jak i wtedy, gdy obserwujemy jakieś niepokojące nas zachowania, staramy się wskazać rodzicowi, że być może Akademia nie jest odpowiednim miejscem dla jego dziecka.
Są uczniowie, którzy odeszli od nas po próbnym okresie czy po kilku miesiącach uczestnictwa w życiu szkoły, “bo tam się nie uczy, nie wymaga, nie zadaje”. Musieliśmy się rozstać, gdyż oni, lub jeszcze częściej ich rodzice, oczekiwali i potrzebowali codziennego dyscyplinowania, egzekwowania. Tymczasem dawaliśmy im przede wszystkim wolność, z której nie umieli lub nie chcieli odpowiedzialnie korzystać.
Uczeń przychodząc do Akademii zyskuje swobodę w wyborze swojej drogi edukacyjnej. Nikt nie stoi nad nim z groźbą jedynki, z groźbą kary za niewykonanie zadania. Nie ma ocen, które są “straszakiem”. Zmusza to młodego człowieka do przejęcia odpowiedzialności za proces nauki, wzmacnia i kształtuje samodzielność. To uczeń musi chcieć zdobywać wiedzę - jeżeli chce, ma dużo wsparcia i pomocy ze strony nauczycieli. Jest to zarówno coś pozytywnego, jak i niestety, w niektórych przypadkach, przyczyna kryzysów i zagrożenie.
Iluzją jest pierwsza powierzchowna informacja wynikająca z obserwacji szkolnej codzienności przez nastoletniego nowego ucznia, który zakłada, że możliwe jest tu “nicnierobienie”, bo brakuje tradycyjnych ocen i egzekwowanych zadań domowych, a istnieje możliwość wyboru proponowanych form aktywności. W końcu jednak przychodzi moment zderzenia się z wymaganiami szkolnymi - informacja trymestralna po pierwszych trzech miesiącach nauki, mówiąca że na razie brak jest podstaw do pozytywnego sklasyfikowania z jakiegoś przedmiotu lub przedmiotów. Tak po prostu się zdarza, jeśli ktoś wybiera “nicnierobienie”. Bo jednak wymagamy dużo, tylko w trochę inny sposób. Są u nas uczniowie, którzy na koniec roku otrzymują oceny niedostateczne.
Część starszych uczniów uczących się u nas pierwszy rok doświadcza egzaminów poprawkowych. Jeśli do większej odpowiedzialności za swój rozwój nie przekona ucznia uzyskana po pierwszych trzech miesiącach nauki informacja o zagrożeniu brakiem pozytywnego sklasyfikowania, czasem przekonuje go dopiero potrzeba uczenia się w wakacje do egzaminu poprawkowego. Nauka w Akademii również pod tym względem przypomina studiowanie - sesja poprawkowa ma na ogół pewną grupę uczestników.
Brak ciągłego nacisku na wyniki może spowodować, że uczniowie i rodzice mocno przywiązani do tradycyjnych sposobów oceniania nie odnajdą się w naszej formule. Zdarzyło się, że z powodu stopni na koniec roku szkolnego, niższych niż oczekiwali (choć całkiem dobrych…), rodzice ucznia po roku zrezygnowali z jego dalszej nauki w Akademii, mimo znacznych i bardzo w tym wypadku potrzebnych (będących z naszego punktu widzenia priorytetem) postępów w funkcjonowaniu społecznym ich dziecka.
Dodatkowym ważnym aspektem naszej działalności jest edukacja włączająca. Nasi uczniowie na co dzień mają styczność z osobami z niepełnosprawnością. Uczą się wrażliwości na potrzeby innych, współdziałania oraz tego, że mało jest rzeczy niemożliwych i że chcieć to móc. “Inność” ucznia z niepełnosprawnością jest taką samą “innością”, jak każdego innego ucznia. Każdy ma tu swój własny plan i jest pełnoprawnym członkiem społeczności, którego głos i potrzeby są tak samo ważne i poważne. Celem jest rozwój i postęp na własną miarę, zgodnie z własnym planem, ale we współdziałaniu z innymi.
Zmierzamy do tego, aby nasz absolwent był dobrze przygotowany do życia i dalszej nauki, samodzielny i odpowiedzialny, wrażliwy na potrzeby innych, umiejący współpracować, świadomy swoich mocnych stron i celów, budujący i realizujący swój plan rozwoju, którego jest w pełni świadom. Robimy to, pracując inaczej niż większość szkół. Wiele szkół pozornie dokładniej pilnuje bieżącej pracy ucznia, jednak naszym zdaniem zdecydowanie mniej pomaga poznać swoje predyspozycje i zgodnie z nimi wybrać swój profil - kierunek dalszego kształcenia - oraz przygotować się do pracy samodzielnej na studiach i w przyszłości, mniej uczy wytrwałości i konsekwencji.
Cały czas trafiają do nas uczniowie zrażeni do tradycyjnych metod szkolnego egzekwowania, potrzebujący różnorakiego wsparcia w odkrywaniu i rozwijaniu swoich pasji. W Akademiach mogą liczyć na mądre towarzyszenie w rozwoju naszych mentorów i nauczycieli.
Aby lepiej zrozumieć nasz sposób pracy zapraszamy do lektury publikacji Współpraca na rzecz dobrej edukacji (wyniki badań realizowanych w ramach projektu sfinansowanego ze środków Fundacji PZU, poświęconych przykładom innowacyjnych rozwiązań edukacyjnych w narracjach dyrektorów szkół, przedszkoli oraz organizacji pozarządowych). Zainteresowanych naszymi metodami rodziców i uczniów zapraszamy też na warsztaty i spotkania.