Dopisuję po ogłoszeniu decyzji prezydenta w sprawie dwóch wet (poniższy tekst napisałam wcześniej): musimy być dalej razem - sprawa patrzenia na ręce władzy i walki o praworządność jest dalej aktualna!
Staram się uczestniczyć w cowieczornych spotkaniach pod Sądem Okręgowym w Gdańsku i słuchać wszystkich tych, co chcą tam coś zgromadzonym przekazać. Patrzę w twarze i obserwuję reakcje różnych, znanych mi i nieznanych, stojących wokół osób. Łączy nas wszystkich wyjątkowy czas i potrzeba sprzeciwu wobec bezprawia władzy.
Ważne dla wszystkich i stałe w tych spotkaniach jest:
- odtworzenie Preambuły Konstytucji;
- bycie razem w okrzykach - Konstytucja, wolne sądy, chcemy weta, żądamy weta, trzy razy weto;
- odśpiewanie razem całego hymnu
- oraz poczucie wspólnoty, brak flag partyjnych, a obecność flag narodowych, europejskich i zapalonych świec.
Piękne i mądre są obecność i słowa naszych gdańskich sędziów i innych przedstawicieli świata prawniczego.
Pojawiają się jednak też wypowiedzi, świadczące o pewnym poczuciu braku proporcji lub naiwności mówców. Różnie bywają przyjmowani aktualni politycy, co zrozumiałe, bo sprawa jest tak ważna, że powinna skupiać wyborców wszystkich partii. Bardzo mieszany odbiór mają tematy światopoglądowe, bo przecież mamy prawo w tych kwestiach mieć różne poglądy, a osoby o wszelkich poglądach chcemy w sprawie sądów widzieć razem! Zażenowanie części publiczności wzbudzają również wypowiedzi jednoznacznie agresywne. Eksponowana mocno i różnie odbierana jest jeszcze sprawa systemu edukacji. Zmiany w systemie edukacji, jak wiele zmian wprowadzanych przez obecną władzę, mogą się nam nie podobać. Jednak, działając w granicach prawa, możemy dalej organizować dobre szkoły i uczyć dobrze. Gdy fundament prawny się chwieje, każdy rodzaj działalności, w tym edukacja, narażony jest na zakwestionowanie. Dlatego ustawy burzące fundamenty naszego systemu prawnego są wielokroć ważniejsze, mogą i powinny łączyć ludzi o bardzo różnych poglądach na bardzo wiele spraw.
Jeśli poszczególni mówcy chcą w wielkim tłumie uzgadniać pomysły na działanie polityczne po przeminięciu obecnej władzy lub nawołują przede wszystkim do obecności i głosowania na inne opcje niż PiS w kolejnych wyborach, wydaje się to dowodem szczególnej naiwności.
Po podpisaniu przez prezydenta ustaw wymierzonych w fundamenty naszego systemu prawnego, wszystko już będzie inaczej. Do dyspozycyjnych wobec głównego decydenta: prezydenta, rządu, prokuratury, Trybunału Konstytucyjnego, mediów publicznych, dołączą: Sąd Najwyższy, prezesi wszystkich sądów, inne media, a także z pewnością zaraz potem komisje wyborcze. Znajdziemy się w systemie zupełnie odmiennym od tego, co mieści się w wyobrażeniach obecnych 20- i 30-latków, którzy PRL-u po prostu nie mogą pamiętać.
Naiwnością jest wyobrażać sobie, że zawłaszający - wbrew prawu i Konstytucji - wszelkie obszary naszego życia, dobrowolnie i w wolnych wyborach oddadzą władzę. To, co robią, jest złamaniem także prawa karnego. Mając wszelkie instrumenty władzy w ręku, z pewnością nie zechcą jej dobrowolnie oddać, choćby dlatego, aby nie stanąć w końcu przed sądem. Dlatego należy się spodziewać również tego, że kolejne wybory to będzie zupełnie coś innego niż dotychczas. Dopóki marsz obecnej władzy po kolejne jej instrumenty będzie trwał, szkoda czasu i energii na dyskusję o innych kwestiach, choćby tak dla mnie osobiście ważnych, jak prawa kobiet czy edukacja. Musimy po prostu się jednoczyć w obronie praworządności i okazywać w tej sprawie maksymalną determinację, jedność i zdecydowanie. Starzy i młodzi, głosujący na wszelkie partie i niegłosujący dotychczas wcale. Marsz PiS pewnie kiedyś się skończy, ale tak czy inaczej będziemy stać wtedy na gruzach. Misterne odbudowanie z tych gruzów fundamentów systemu prawnego, począwszy od już zrujnowanego Trybunału Konstytucyjnego, to gigantyczna praca wymagająca wielkiej solidarności. Mam pełne przekonanie, że powinien to być jedyny, ale za to wspólny punkt programu wszystkich zjednoczonych za praworządnością środowisk.