Strony

31 sierpnia 2011

Nieporozumienia czyli jak zorganizować doradztwo w przedszkolach i w gimnazjach

W ostatnich dniach, w przededniu nowego roku szkolnego, jestem przepytywana o to, co nowego może się w szkołach w najbliższych dniach zdarzyć.

Osobiście dla mnie bardzo ważne są dwa zagadnienia dotyczące pomocy psychologiczno-pedagogicznej. Jesteśmy na początku drogi zorganizowania naprawdę dobrej pomocy każdemu dziecku. Ale od czegoś trzeba zacząć. Każde dziecko kończące edukację przedszkolną ma być odpowiednio przygotowane do szkoły. Rodzice już kolejny rok (tego wymagają nowe programy) na wiosnę otrzymują informacje, co jest mocniejszą, a co słabszą stroną ich dziecka. Jeśli coś wzbudza wątpliwości, przedszkole kieruje do specjalistów z poradni, doradza rodzicom rok dłużej w przedszkolu. Nauczyciel przedszkola jako "lekarz pierwszego kontaktu", mający za zadanie wychwycić jak najwcześniej ewentualne deficyty rozwojowe dziecka i w razie potrzeby doradzający kontakt ze specjalistami, wydaje się nam wiarygodny, zaś możliwość – po zasięgnięciu opinii tych specjalistów – wysłania dziecka rok później do szkoły gdy rozwija się wolniej, a rok szybciej, gdy jest odwrotnie, także chyba dość jasna. Wierzymy w kompetencje naszych pań (bo najczęściej jednak to są panie!) z przedszkoli.

Dlaczego zatem mało wiarygodni wydają się opinii publicznej jako ci sami "lekarze pierwszego kontaktu" nauczyciele gimnazjów? Wraz z objęciem przez nową podstawę programową całego gimnazjum – a nastąpi to z początkiem nowego roku szkolnego – gimnazjum otrzymuje zadanie zajmowania się doradztwem edukacyjno-zawodowym. Związkowcy natychmiast policzyli. Uważają, że trzeba tysiące nowych etatów. Natomiast ja odpowiadam: potrzeba przede wszystkim zdrowego rozumu! Jako nauczycielka matematyki w gimnazjum mam wystarczające kwalifikacje, żeby powiedzieć swoim uczniom, czy ich dotychczasowa wiedza i umiejętności dobrze rokuje, jeśli chodzi o poradzenie sobie w klasie z rozszerzonym programem matematyki w liceum lub technikum. Z pewnością nauczyciel historii czy języka angielskiego zna odpowiedź na to samo pytanie, dotyczące jego przedmiotu. Jest także w gimnazjum nauczyciel zajęć technicznych oraz nauczyciel chemii, fizyki. Oni widzą, czy nasz podopieczny zdradza jakieś zainteresowania techniczne, konkretne predyspozycje do podjęcia jakiegoś rodzaju kształcenia zawodowego. Zazwyczaj wiedzą też jakie profile klas czy zawody mają w swojej ofercie najbliższe szkoły, których na ogół jest jedynie kilka do wyboru. Duże miasta, gdzie ten wybór jest trochę większy, najczęściej prowadzą jakieś szersze działania informacyjne – przygotowują poradniki dla gimnazjalistów, organizują targi szkolne czy tworzą specjalne strony internetowe informujące o ofercie szkół ponadgimnazjalnych na danym terenie.

Czy postawienie przed nauczycielami klasy gimnazjalnej oczekiwania, żeby się raz na jakiś czas spotkali i porozmawiali o predyspozycjach swoich uczniów, pomyśleli o nich, jak im pomóc odnaleźć się na dalszej ich drodze edukacyjnej, jest naprawdę przekraczające ich możliwości? Przeciętne polskie gimnazjum liczy około 200 uczniów, a w oddziale jest ich średnio 23. Czyli pewnie ma 3 klasy III, w których łącznie ma około 70 uczniów. Klasy te mają swoich wychowawców, odpowiedzialnych za organizowanie współpracy pomiędzy uczącymi tam nauczycielami, najczęściej jest też pedagog szkolny, w pobliżu poradnia psychologiczno-pedagogiczna opiekująca się szkołą, a w poradni (czasem także i w samym gimnazjum) na ogół również ktoś, mający odpowiednie przeszkolenie w zakresie doradztwa edukacyjno-zawodowego. Wydaje się również, że ten specjalista z poradni mógłby jedną godzinę poświęcić na spotkanie z każdą z klas, mówiąc coś więcej o możliwościach dalszej edukacji, które mają uczniowie w najbliższej okolicy, proponując także jakieś testy zainteresowań. Zakładając, że jest w szkole nawet więcej niż kilka "trudnych przypadków", na pewno opisana wyżej praca to niekoniecznie dodatkowy etat dla szkoły, tylko raczej lepsze zagospodarowanie tych godzin, które i tak do zagospodarowania są. Wśród tych przykładowych 70 uczniów najczęściej jest 10 dyslektyków (średnio występuje ich 12-13%), którym już nie trzeba poświęcać każdemu przynajmniej 2 godzin pracy na kolejne badanie, żeby wystawić opinię. Opinia ze szkoły podstawowej pozostaje ważna. Mamy tu więc do zagospodarowania jeszcze zaoszczędzone w ten sposób dodatkowo 20 godzin pracy specjalistów z poradni. A każdy z nauczycieli gimnazjalnych oprócz swoich 18 godzin pensum dydaktycznego, ma obowiązek przez przynajmniej 2 godziny w tygodniu poświęcać czas swoim uczniom w sposób bardziej zindywidualizowany. Jako dyrektor takiego przeciętnego gimnazjum w ciągu jednego spotkania z nauczycielami uczącymi najstarszą klasę, jestem w stanie zaplanować, czy zebraniem od nauczycieli informacji o predyspozycjach uczniów danej klasy zajmie się raczej wychowawca czy pedagog szkolny, kto z nich jest w stanie w ciągu najbliższego miesiąca czy dwóch odbyć rozmowę z każdym uczniem klasy o jego planach i zainteresowaniach, którzy z tych uczniów są szczególnie "trudnymi przypadkami" i wymagają być może kontaktu ze specjalistą z poradni.

Jeśli szkoła jest większa niż przeciętnie, najczęściej ma też zatrudnionych specjalistów, więcej kadry kierowniczej, jeśli mniejsza, specjalistów może być mniej, ale za to środowisko mniejsze, wszyscy lepiej się znają i zadanie jest jeszcze logistycznie łatwiejsze. Znam szkoły, które robią to z powodzeniem od lat.

Chcę, żeby doradztwo edukacyjno-zawodowe było obecne również tam, gdzie dotychczas nikt o tym nie myślał. Chcę, żeby naprawdę nauczyciele pomyśleli razem przez chwilę o każdym swoim uczniu. Niech nasz gimnazjalista traktuje swój dalszy los poważnie i idzie do szkoły ponadgimnazjalnej po solidnym zastanowieniu się, do czego ma talent. Wtedy na następnym etapie będzie łatwiej ten świadomy wybór podtrzymywać, motywować do nauki i talent rozwijać.

25 sierpnia 2011

Program PiS – czyli zróbmy to co już inni zrobili

Przeczytałam program PiS zamieszczony na stronie internetowej, przygotowując się do debaty, na którą zostałam zaproszona, i ze zdumieniem odkryłam, że PiS zamierza głownie wprowadzać to, co ja już wprowadziłam lub przygotowałam, natomiast zarzuca głównie to, co zrobił rząd Jarosława Kaczyńskiego. Oto konkrety:

Nawet spójna podstawa programowa, uwzględniająca wyniki badań OECD – PISA, której przygotowanie zapowiada obecnie PiS – opisująca cały proces kształcenia od przedszkola do matury, łącznie ze zdefiniowaniem zakładanych celów i efektów pracy wychowawczej – została już opracowana, przyjęta i jest wdrażana, i to na podstawie projektu systemowego oraz wytycznych kierunkowych prac grupy ekspertów, które zostały przygotowane przez poprzednią ekipę.

PiS zamierza uczyć języka obcego od I klasy szkoły podstawowej i "upowszechniać" nauczanie drugiego języka od gimnazjum. Nie musi tego planować, gdyż ja to już wprowadziłam od 2009 roku!

W szkole wychowaniem zajmują się nauczyciele zgodnie z ustalonym wspólnie z przedstawicielami rodziców programem wychowawczym. Nauczyciele i rodzice najlepiej wiedzą, jakie problemy wychowawcze przed nimi w lokalnym środowisku stoją i są odpowiedzialni za ich rozwiązywanie. Planują go zgodnie z założeniami wytyczonymi przez podstawę programową. A materiały do wychowania patriotycznego i pogłębiania wiedzy o historii najnowszej zostały już wypracowane i upowszechnione podczas Roku Historii Najnowszej – obecnie są dostępne na stronie www.historianajnowsza.pl .

Odkrywaniem talentów też już się zajęłam. Podczas Roku Odkrywania Talentów wypromowaliśmy szereg miejsc, gdzie nauczyciele i rodzice mogą z dziećmi i młodzieżą rozbudzać ich zainteresowania. Wprowadzono regulacje prawne zobowiązujące szkoły do troski o talenty. Wyróżniam i nagradzam nauczycieli i szkoły, dające w tej materii szczególnie wyróżniający się przykład.

Wszyscy uczniowie niepełnosprawni lub mający trudności z innych przyczyn także – zgodnie z nowymi regulacjami prawnymi – powinni otrzymywać dodatkową pomoc.

Opisywany i zarzucany w programie PiS chaos w przepisach maturalnych wywołał minister rządu Jarosława Kaczyńskiego zarówno przesuwając termin wprowadzania matury z matematyki z 2009 na 2010, jak i decydując o tak zwanej "poprawce giertychowskiej", pozwalającej niezdaną maturę uznać za zdaną, później zakwestionowanej przez Trybunał Konstytucyjny.

Zmodernizowane wymagania i procedury egzaminacyjne wchodzą zgodnie z już przyjętą podstawą programową w gimnazjach w 2012 roku, zaś w szkołach podstawowych i na maturze w 2015 roku.

A przygotowany projekt modernizacji nadzoru pedagogicznego zakłada właśnie odejście od jednowymiarowego postrzegania pracy szkół, wyłącznie przez wyniki egzaminów zewnętrznych, na rzecz kilku wyraźnie zdefiniowanych ocen ważnych aspektów pracy szkoły, w tym wychowawczego. Wprowadzi także podporządkowanie ośrodków regionalnych zajmujących się oceną pracy szkół bezpośrednio ministerstwu. Wzmocnienie pozycji i odpowiedzialności dyrektora szkoły także jest tam uwzględnione.

Poza tym śmiem twierdzić, że zatroszczenie się przez rząd PO-PSL o bardzo znaczące podniesienie wynagrodzeń nauczycieli, sprzyja podnoszeniu prestiżu zawodu nauczyciela, a nie jego "zdeprecjonowaniu". Zespół doradczy pracuje obecnie jeszcze nad uczynieniem systemu awansu nauczycieli mniej biurokratycznym a bardziej motywującym. Zaś tytuł profesora oświaty ma konkretnie zdefiniowane wymagania i nie ma charakteru wyłącznie honorowego – łączy się z bardzo konkretną gratyfikacją finansową!

Twierdzenie, że stawiało się na upowszechnienie edukacji przedszkolnej i chwalenie się 30-tysięcznym wzrostem liczby miejsc w przedszkolach oraz twierdzenie że dopiero trzeba określić wymagania kwalifikacyjne od nauczycieli małych form przedszkolnych i uregulować sposób ich pracy, robi wrażenie, że jest to skopiowane z programu sprzed lat. Warto zauważyć, że już jest to uregulowane i nastąpił ponad 200-tysięczny wzrost tych miejsc dzięki pracy obecnego rządu, wsparciu funduszy europejskich i aktywności samorządów.

Także albo plany PiS są oparte na skopiowaniu ich wcześniejszych pomysłów albo są pochodną tego, że PiS nie interesował się edukacją przez ostatnie 4 lata. Od największej partii opozycyjnej oczekiwałabym lepszej orientacji w działaniach podejmowanych przez mój resort, a nie strzelania na oślep.

24 sierpnia 2011

Zmiany w edukacji

Gimnazja po tym roku szkolnym zostaną zmodernizowane w całości a gimnazjaliści poprzez realizowanie wspólnych projektów oraz nowy egzamin końcowy pokażą, że trochę inaczej, lepiej zostali przygotowani do kolejnego etapu. Będzie się im także starać w szkole doradzić, jaką wybrać dalszą drogę edukacyjno-zawodową. A potem ruszy modernizacja liceów i szkół przygotowujących do zawodu. Jeszcze trochę czasu trzeba będzie poczekać na tego trochę solidniej i jednocześnie ciekawiej wykształconego absolwenta szkół ponadgimnazjalnych.

Na koniec roku szkolnego przygotowaliśmy w MEN komunikat dotyczący tego, co się w szkole zmieniło lub udało. Teraz mamy komunikat o tym, co w najbliższym roku szkolnym. Oba nie uwzględniają zmiany ustawowej, dotyczącej szkolnictwa zawodowego, bardzo ważnej, do której senackie poprawki prawie jednogłośnie (z wyjątkiem jednego głosu sprzeciwu do niektórych z nich) przyjął w piątek Sejm i która obecnie trafia do podpisu, do Prezydenta. Warto na szczegóły tej zmiany zwrócić uwagę i tym bardziej potrzebne jest, żeby środowiska profesjonalne pilnie włączyły się w proces konsultacji podstawy programowej kształcenia w zawodach. Od września 2012 roku będziemy naprawdę lepiej organizować edukację w szkołach ponadgimnazjalnych. Ta ważna ustawa umożliwia wydanie szeregu rozporządzeń unowocześniających i porządkujących kształcenie zawodowe. To także plan na przyszły rok szkolny.

Likwidowanie tych szkół, które mają dopiero 10 lat – czyli 6-letniej, bezpieczniejszej i bardziej kameralnej niż 8-latka szkoły dla dzieci, 3-letniego gimnazjum ledwo co dopracowującego się swojego oblicza i tradycji, które jeszcze tak naprawdę nie zdążyły okrzepnąć i którym te pewne wprowadzane obecnie korekty programowe mogą pomóc lepiej kształtować swoją ofertę – jest pomysłem, który mógłby wprowadzić do świata edukacji kolejny chaos i rewolucję. Traumatycznym doświadczeniem dla wielu środowisk była rozpoczynająca się w 1999 roku reforma strukturalna, trwająca w niektórych miejscach nawet po 6 lat (tyle "wygaszano" niektóre szkoły). Jeśli ktoś teraz, dopiero po kilku latach od tej zmiany, proponuje zawracanie kijem Wisły (pisałam o tym już jakiś czas temu) czyli kolejną reformę strukturalną – kolejne tego typu doświadczenie, to chyba nie wie co mówi, nie wie ile napięć zupełnie niepotrzebnych musiałby zafundować wielu rodzinom poprzez nowe układanie sieci szkolnej. Znowu ruszyłyby wielkie przeprowadzki i likwidacje szkolne. A także ile to pracy i kosztów dla samorządów prowadzących szkoły. Lepiej te pieniądze wydać na remonty i lepsze wyposażanie szkół, które mamy. Łatwo jest odwoływać się do stereotypowych przekonań, że jak byliśmy młodzi, to świat był piękniejszy i jeszcze można do tego wrócić, ale zmiany w edukacji trzeba robić odpowiedzialnie. Tamta reforma wprowadzając gimnazja wydłużyła o rok obowiązkową, jednakową edukację młodych ludzi, przyniosła coraz lepsze wyniki polskich gimnazjalistów na tle uczniów z innych krajów i skokowy wzrost osób z wyższym wykształceniem. Świadczy to jednak o tym, że droga wskazana przez ministra Handke okazała się dobra, choć po latach widać, w których miejscach wymaga korekt. W oparciu o posiadane doświadczenie mogę podejmować się tego, co jest realne i stopniowo może doprowadzić do poprawy efektów.


 

18 sierpnia 2011

Zamykam temat kolana. Za dwa tygodnie początek nowego roku szkolnego

Po zeszłorocznym zabiegu musiałam urlop poświęcić na rehabilitację kolana. Przez 2 tygodnie chodziłam więc na zabiegi, siedziałam codziennie o tej samej porze w kolejce pod gabinetem krioterapii z dziesiątkami pacjentów. Na zabiegi wchodziłam wspólnie z kilkoma innymi osobami. Siadałam obok mających podobne zabiegi, a do gabinetu czasem wchodziły różne osoby. Taka sytuacja jest tam normalna, a personel sympatyczny, traktujący wszystkich jednakowo, stwarzający niemal rodzinną atmosferę. W takich warunkach jak pokazano w Super Ekspresie odbywała się zarówno moja rehabilitacja, jak i dziesiątek innych osób. Byłam tam traktowana i zachowywałam się jak każdy pacjent, którego wszyscy widzą w zwykłych szortach. Ćwiczenia na sali gimnastycznej, choć, tak zwane, indywidualne, także odbywają się wśród innych pacjentów mających podobne problemy. Do tego rodzaju ćwiczeń i zabiegów nogi trzeba mieć odsłonięte.

Moja rehabilitacja nie była żadną tajemnicą. Dlatego gdy któregoś dnia pod przychodnią pojawił się fotoreporter zdecydowałam się pozwolić mu na robienie zdjęć. Pewnie można mi zarzucić, że powinnam być na takie sytuacje lepiej przygotowana. Jednak zachowywałam się po prostu jak każdego dnia. Nie przygotowałam się na to specjalnie i nie pozowałam. Przecież w takiej sytuacji byłam widziana codziennie przez wielu ludzi i każdy mógł mi wtedy zrobić podobne zdjęcia.

Minister edukacji czasem jednak musi sam odrobić lekcje. Wszystkich, którzy publikacją zdjęć poczuli się zaskoczeni zapewniam, że w przyszłości będę ostrożniejsza, ale też nie będę wymagać, aby traktowano mnie inaczej niż innych ludzi. Ci, którzy mnie znają, wiedzą, że nigdy nie byłam politykiem żyjącym z i dla tabloidów. Jedno, nawet najbardziej niefortunne zdjęcie tego nie zmieni. Pozostaję tą samą Katarzyną Hall, tyle, że ze sprawniejszym kolanem. Za dwa tygodnie początek nowego roku szkolnego.

15 sierpnia 2011

Źródła lokalnej dumy – Nowy Dwór Gdański, Gniew i Gdańsk

Weekend spędziłam z historią naszego regionu, mogącą dawać nam wszystkim źródła dumy i radości.

Uczestniczyłam w piątek w Nowodworskim Pikniku Historycznym, realizowanym w Żuławskim Parku Historycznym, mieszczącym się w pomieszczeniach zaadaptowanej na placówkę o charakterze edukacyjno-kulturalnym zabytkowej mleczarni w Nowym Dworze Gdańskim. Z podziwem obejrzałam efekty projektu zrealizowanego ze wsparciem środków unijnych. Zgromadzone są tam pamiątki i zabytkowe eksponaty z różnych czasów, ale przede wszystkim obecna jest pasja do historii Żuław, w tym fascynacja historią mennonitów, których przybycie i osadnictwo na Żuławach zmieniły kształt tej ziemi. W ramach pikniku zaplanowano między innymi wykłady dla mieszkańców: o rycerstwie, o żuławskim gotyku, o sztuce garncarskiej oraz warsztaty tworzenia z gliny i tworzenia z drewna dla dzieci. Do tego występy zespołów muzyki dawnej, pokazy walk rycerskich. Dominowała atmosfera zabawy, radość i duma z korzeni: żuławskiej architektury – jedynej w swoim rodzaju –i żuławskiej, mennonickiej historii.


W sobotę obserwowałam rekonstrukcję bitwy pod Gniewem. Cały zamek tętnił XVII wiecznym życiem. Pod murami przez kilka dni obozowały dawne wojska. Ponadto można tam było biesiadować w przyjaznej atmosferze, oglądać nocną paradę wojsk z pochodniami, zwiedzić zamkowe muzeum, odwiedzić strzelnicę czy udać się na widowisko Wakacje z Duchami. Wiele atrakcji dla młodszych i starszych, a bitwa wyglądała naprawdę imponująco. Do tego wielki zamek podniesiony z ruin wysiłkiem lokalnej społeczności, chcącej przywrócić ten element dziedzictwa regionu do dawnej świetności. Pamiętam Gniew sprzed lat, kiedy to zamek traktowano jako jedynie zabytkową ruinę, którą można było zwiedzać, ale nie odbudowywać. Zmienili to miejscowi zapaleńcy, przez całe lata organizujący różnymi metodami prace odbudowy. Wiele atrakcji obecnych przez cały rok na zamku, to ogromna szansa rozwojowa dla tego niewielkiego miasta i jednocześnie coś, co je rozsławia. Rokrocznie zjeżdżają się tu miłośnicy rekonstruowania bitew historycznych z Polski i z innych krajów. A mieszkańcy są z tego dumni.


Wieczorem w niedzielę wybrałam się na zabawę przy bramie stoczni zapowiadaną jako niepowtarzalna okazja do świętowania rocznicy początku strajków w Sierpniu 1980 r., zorganizowaną w ramach projektu „Stoczniowy Warsztat Kulturalno Oświatowy”. Poprzedziła ją realizacja dwóch warsztatów dla młodzieży – tańca i mody z okresu PRL (instruktorką była między innymi znana projektantka - Grażyna Hase). Wieczór rozpoczął się pokazem wyników tych warsztatów. Po nich: zabawa przy dźwiękach z lat 70. Pokazy mody i tańca z epoki wypadły naprawdę sympatycznie. Gratulowałam animatorom i organizatorom.

W miarę upływu czasu gości przybywało. Warto patriotyczne rocznice świętować tak aktywnie i na wesoło. Nie było już niestety wśród uczestników nieżyjącego Arama Rybickiego, który wraz z Maciejem Grzywaczewskim napisał legendarne postulaty sierpniowe. Ale były jego siostra Bożena Rybicka-Grzywaczewska i bratowa Magda Modzelewska-Rybicka, które kiedyś prowadziły modlitwy w czasie strajku, był też Maciej Grzywaczewski. Nie tylko oni, także więcej uczestników i bohaterów tamtych dni pojawiło się pod bramą stoczni. Zabrakło mi trochę powitania ich przez organizatorów, pokazania młodym uczestnikom stoczniowej patriotycznej potańcówki obecnych wśród nich bohaterów tamtych dni, z których postawy możemy być po latach dumni. Być może bez ich udziału historia potoczyłaby się całkiem inaczej.

12 sierpnia 2011

Kampania wyborcza


Kampania wyborcza skłania do większej aktywności i przemyślenia swojego sposobu kontaktowania się z potencjalnymi wyborcami – znajomymi, przyjaciółmi, ale też z osobami zupełnie nieznajomymi.

Pod adresem http://www.hall.pl/ (pod którym przez jakiś czas funkcjonował ten blog) powstała moja nowa strona internetowa (zachęcam do zapoznania się z nią i także do przekazania o niej swoich opinii). Jednocześnie blog zyskał nowy tytuł „Szkoła z pasją”.

Blog ten prowadzę od początku roku 2009, odpowiadam także na wszelkie pytania napływające za jego pośrednictwem. Od kilku miesięcy zaczęłam też być obecna na Twitterze, którego już zresztą jako formę komunikacji tu chwaliłam i charakteryzowałam.

Przy biurze poselskim posła do Parlamentu Europejskiego Jana Kozłowskiego zaczęło działać moje biuro wyborcze prowadzone przez młodych wolontariuszy, którzy parę lat temu zostali absolwentami Gdańskiego Liceum Autonomicznego (szkoły założonej przeze mnie). Mają oni za zadanie udzielać informacji na temat moich działań w kampanii wyborczej do Sejmu.

Obecnie kończę spędzać w domu w Sopocie dwa tygodnie urlopu. Codziennie pół dnia zajmowało mi chodzenie na ćwiczenia rehabilitacyjne, aby usprawnić swoje kolano. Interesowałam się też tutejszymi wydarzeniami kulturalnymi, sportowymi oraz zaczęłam być mocniej obecna w portalach społecznościowych.

Konto na Facebooku
mam już dłuższy czas, jednak nie byłam na nim wcześniej specjalnie aktywna. Ustaliłam, że na Facebooku było kilka Katarzyn Hall, które jednak nie wyglądały na strony i nazwiska autentyczne. Zgłosiłam, że to najprawdopodobniej podszywanie się, ale na razie nie wiem czy i co z tego wyniknie. Znajomych dodaję tam najczęściej wtedy, gdy ich ktoś poleca lub gdy zwrócą się do mnie pisząc coś osobiście – staram się nie uczestniczyć w licytacji kto więcej i szybciej znajomych nazbiera (którzy dodatkowo nie są tak naprawdę znajomymi), aby hasło „znajomy” miało sens.

Niedawno także wpisałam się na Naszej Klasie. Zapisałam się również do klas, które kiedyś uczyłam – tych, które są tam obecne. Zauważyłam, że nauczycieli charakteryzuje największa liczba szkół i klas. Zaczęli dopiero pojawiać się pierwsi znajomi, którzy mnie tam zauważyli. Tam czas biegnie wolniej, ludzie zaglądają raz na jakiś czas. To chyba tylko Twitter i Facebook są obecne u niektórych już na stałe, codziennie, także w telefonach komórkowych.

Daleko mi jeszcze do 10 tys. śledzących wpisy na Twitterze Radosława Sikorskiego (chyba to najpopularniejszy Twitter polskiego polityka), ale szybko liczba obserwatorów mi przyrasta. Zarówno na http://www.hall.pl/, jak i na tym blogu, są także cytowane najnowsze moje wpisy z Twittera.

Wraz z pojawieniem się strony http://www.hall.pl/ i nowego tytułu bloga, przenoszę okienko do korespondencji ze mną na http://www.hall.pl/. Tam, za pośrednictwem rubryki „Kontakt” będzie nadal można do mnie napisać list. Zapraszam do kontaktowania się ze mną – można napisać list także na Naszej Klasie, na Facebooku, no i na http://www.hall.pl/.