Ostatnie dni spędziłam uczestnicząc w obchodach 30-lecia Ruchu Młodej Polski. W obchodach wzięło udział sporo znamienitych gości: Prezydent RP, Marszałek Sejmu, Marszałek Senatu. Założyciele i sympatycy RMP zjechali się z kraju i ze świata, są wśród nich osoby znane i całkiem publicznie nieznane. Organizatorzy liczyli, że zjedzie się 200-300 osób. Tymczasem liczba uczestników przekroczyła najśmielsze oczekiwania, nastąpiło „cudowne rozmnożenie młodopolaków”. W sumie zarejestrowało swój udział około 500 osób.
Z dużym zainteresowaniem wysłuchałam szeregu wystąpień. Pomimo poważnych różnic ideowych pomiędzy głównymi liderami – założycielami RMP, jest możliwa pomiędzy nimi merytoryczna i kulturalna wymiana poglądów. Jakże to różne od tego, co obecnie obserwujemy w życiu publicznym. Może dlatego właśnie RMP ma dotychczas tylu przyjaciół, chociaż po 1989 roku skończył formalnie działalność. Może też właśnie dlatego jego liderzy – nawet jeśli reprezentują bardzo mądre poglądy, nie są na ogół w głównej orbicie obecnego życia politycznego. Szkoda, że to życie wymaga obecnie zupełnie innego stylu działania.
Wręczyłam w trakcie tych obchodów kilku osobom za szczególne zasługi dla oświaty i wychowania medale Komisji Edukacji Narodowej. Akcja edukacyjna „nauczanie bez kłamstwa”, prowadzona w czasie początków RMP, na długie lata uniemożliwiła jej organizatorkom pracę w szkole. Dyskutując teraz o programach szkolnych często już zupełnie nie pamiętamy, jakie były realia pracy w szkole tych 30 lat temu. Tymczasem trzeba pamiętać, że szkoła ma obecnie za zadanie pracować zupełnie inaczej, że za kształcenie i wychowanie bez kłamstwa dziś nic nie grozi i że edukacyjna rzeczywistość bardzo się różni od tej sprzed 30 lat.
Strony
▼
27 września 2009
20 września 2009
Potrzeba zdrowego rozumu czyli o wolności i odpowiedzialności
Narzekaliśmy od lat na nadmiernie krępujące przepisy, na szczegółowe instruowanie w jaki sposób pracować, na ubezwłasnowolnianie nauczyciela i dyrektora szkoły koniecznością realizowania wielu bzdurnych zaleceń.
Staramy się stopniowo to zmieniać. Nowa podstawa programowa to odpowiedzialność za końcowe efekty, z możliwością dowolnego zaprojektowania drogi dochodzenia do koniecznych do osiągnięcia celów. Nowe ramowe plany nauczania to potrzeba zrealizowania pewnej minimalnej liczby godzin określonej dla przedmiotu w ciągu trzech lat, ale która może być zorganizowana dowolnie, nawet nierytmicznie, na przykład w trakcie zajęć poza szkołą. Nowy nadzór pedagogiczny polega na jasnym określeniu oczekiwań, jakie stawiane są szkołom i na daniu im możliwości takiego zorganizowania pracy aby te oczekiwania już zanim przyjdzie kontrola – zawczasu były spełnione.
Czyli prawo precyzyjnie określa, jakie efekty mają być spełnione, zaś dyrektor szkoły i nauczyciele planują pracę tak jak uznają za stosowne, jak im podpowiada ich wiedza i doświadczenie, jakie mają lokalnie możliwości, żeby tylko jak najlepiej dążyć do określonych celów.
Tymczasem te zmiany w prawie – w swoim zamyśle dające szkołom więcej wolności - wygenerowały obecność na rynku szeregu szkoleń i materiałów dających wiele szczegółowych – wcale niewymaganych prawem – instrukcji, jak sprostać nowym wymaganiom. Te zalecenia i instrukcje bywają bzdurne, nauczyciele buntują się przeciwko nim, przez ich pryzmat postrzegając wchodzące zmiany jako coś idiotycznego. Po kilku spotkaniach z nauczycielami, dyrektorami szkół mam wrażenie, że niektóre szkolenia wyraźnie szkodzą. Ostatnio powiedziałam na jakimś spotkaniu: wyrzućcie te wszystkie materiały szkoleniowe do kosza i stosujcie wasz zdrowy rozum oraz prawo – to wystarczy.
Z jednej strony te szczegółowe zalecenia irytują, a z drugiej są jakoś tam oczekiwane. Nie byłoby tych szkoleń i materiałów, gdyby nie było na nie zapotrzebowania. Na spotkaniach zdarzają się bardzo szczegółowe pytania: o sprawy, które najlepiej rozwiązać z poziomu nauczyciela lub dyrektora szkoły. Co w realiach tej szkoły robić, jak organizować pracę, to tam widać najlepiej. Róbcie co uważacie za najlepsze – to właściwa odpowiedź. Czy oczekiwana? Po latach spełniania szczegółowych zaleceń, również nonsensownych, ale zwalniających z samodzielnego myślenia – niekoniecznie. Łatwiej czasem domagać się szczegółowych odpowiedzi na każde pytanie i potem irytować się, że w wypadku mojej szkoły to sprzeczne ze zdrowym rozumem, niż po prostu ten zdrowy rozum uruchomić.
Czym więcej bardziej szczegółowych pomysłów przedstawi minister lub firma szkoleniowa, tym mniej na pewno będą pasować i nadawać się dla konkretnej szkoły. Czym szczegółowiej, tym bardziej nieprawdopodobne jest, aby trafnie. Dlatego prawo musi być jak najbardziej ramowe, a dowolność w wypełnianiu szczegółami szkolnej rzeczywistości duża, żeby nauczyciele i dyrektorzy mogli uruchomić swój potencjał: wiedzy, doświadczenia, znajomości swoich uczniów i swojego środowiska w celu osiągania jak najlepszych – możliwych w ich warunkach – efektów.
Staramy się stopniowo to zmieniać. Nowa podstawa programowa to odpowiedzialność za końcowe efekty, z możliwością dowolnego zaprojektowania drogi dochodzenia do koniecznych do osiągnięcia celów. Nowe ramowe plany nauczania to potrzeba zrealizowania pewnej minimalnej liczby godzin określonej dla przedmiotu w ciągu trzech lat, ale która może być zorganizowana dowolnie, nawet nierytmicznie, na przykład w trakcie zajęć poza szkołą. Nowy nadzór pedagogiczny polega na jasnym określeniu oczekiwań, jakie stawiane są szkołom i na daniu im możliwości takiego zorganizowania pracy aby te oczekiwania już zanim przyjdzie kontrola – zawczasu były spełnione.
Czyli prawo precyzyjnie określa, jakie efekty mają być spełnione, zaś dyrektor szkoły i nauczyciele planują pracę tak jak uznają za stosowne, jak im podpowiada ich wiedza i doświadczenie, jakie mają lokalnie możliwości, żeby tylko jak najlepiej dążyć do określonych celów.
Tymczasem te zmiany w prawie – w swoim zamyśle dające szkołom więcej wolności - wygenerowały obecność na rynku szeregu szkoleń i materiałów dających wiele szczegółowych – wcale niewymaganych prawem – instrukcji, jak sprostać nowym wymaganiom. Te zalecenia i instrukcje bywają bzdurne, nauczyciele buntują się przeciwko nim, przez ich pryzmat postrzegając wchodzące zmiany jako coś idiotycznego. Po kilku spotkaniach z nauczycielami, dyrektorami szkół mam wrażenie, że niektóre szkolenia wyraźnie szkodzą. Ostatnio powiedziałam na jakimś spotkaniu: wyrzućcie te wszystkie materiały szkoleniowe do kosza i stosujcie wasz zdrowy rozum oraz prawo – to wystarczy.
Z jednej strony te szczegółowe zalecenia irytują, a z drugiej są jakoś tam oczekiwane. Nie byłoby tych szkoleń i materiałów, gdyby nie było na nie zapotrzebowania. Na spotkaniach zdarzają się bardzo szczegółowe pytania: o sprawy, które najlepiej rozwiązać z poziomu nauczyciela lub dyrektora szkoły. Co w realiach tej szkoły robić, jak organizować pracę, to tam widać najlepiej. Róbcie co uważacie za najlepsze – to właściwa odpowiedź. Czy oczekiwana? Po latach spełniania szczegółowych zaleceń, również nonsensownych, ale zwalniających z samodzielnego myślenia – niekoniecznie. Łatwiej czasem domagać się szczegółowych odpowiedzi na każde pytanie i potem irytować się, że w wypadku mojej szkoły to sprzeczne ze zdrowym rozumem, niż po prostu ten zdrowy rozum uruchomić.
Czym więcej bardziej szczegółowych pomysłów przedstawi minister lub firma szkoleniowa, tym mniej na pewno będą pasować i nadawać się dla konkretnej szkoły. Czym szczegółowiej, tym bardziej nieprawdopodobne jest, aby trafnie. Dlatego prawo musi być jak najbardziej ramowe, a dowolność w wypełnianiu szczegółami szkolnej rzeczywistości duża, żeby nauczyciele i dyrektorzy mogli uruchomić swój potencjał: wiedzy, doświadczenia, znajomości swoich uczniów i swojego środowiska w celu osiągania jak najlepszych – możliwych w ich warunkach – efektów.
15 września 2009
Zmiany od 20 lat
Uczestniczyłam od rana w piątek – 11 września do późnego popołudnia w niedzielę 13 września właściwie prawie nieprzerwanie w całym szeregu wydarzeń związanych z 20 rocznicą powołania rządu Tadeusza Mazowieckiego. Kilka z nich szczególnie utkwiło mi w pamięci.
W swoim przemówieniu pan premier Tadeusz Mazowiecki wspominał szereg osób już nieżyjących, które pracowały w jego rządzie. Wymienił wówczas Annę Radziwiłł, co było szczególnie bliskie mojemu sercu. Następnego dnia Tomasz Lis prowadząc debatę z panem premierem na wstępie wymienił siedzących na widowni mojego męża i mnie, zaznaczając, że chyba jest obecnie element kontynuacji, nawet tak symbolicznie, w jednej rodzinie.
Pani Annie chciałabym w sposób szczególny zadedykować wszelkie swoje działania i ostatnie zmiany w edukacji, bo przecież od tamtego czasu, przez całe ostatnie 20 lat, do samego końca swojego życia, bardzo aktywnie działała na rzecz naszego systemu edukacji, w tym mądrej edukacji historycznej. Staram się często myśleć, jak oceniałaby nasze kolejne działania i wspominać, co mówiła, jak widziała różne istotne kwestie. To pomaga. Czuję się przede wszystkim, chyba w znacznie większym stopniu niż kontynuatorką działań mojego męża, kontynuatorką tego co zapoczątkowała w tym gmachu na Szucha pani Anna Radziwiłł 20 lat temu.
Wszystkich uczestników wzruszyło mocno rozdanie w Sejmie nagród laureatom konkursu Zdarzyło się 20 lat temu w Polsce… Myślę, że największą nagrodą dla uczestników konkursu była możliwość uczestniczenia od rana w uroczystościach w Sejmie. Wysłuchanie na żywo przemówień Bronisława Komorowskiego, Jerzego Buzka, Donalda Tuska i samego Tadeusza Mazowieckiego to naprawdę niezapomniane przeżycia. A potem jeszcze odebranie nagród z podpisem i uściskiem ręki pana Tadeusza… Niektórym laureatom towarzyszyli rodzice, nauczyciele, dyrektorzy szkół, a nawet wójtowie i posłowie z ich regionu. Nagroda okazała się istotna dla całych społeczności lokalnych, a nagrodzone dzieła młodych ludzi są naprawdę wspaniałe.
Szczególnie poruszyło mnie jeszcze kilka zdań z wypowiedzi Leszka Balcerowicza wygłoszonych w trakcie niedzielnej debaty na Uniwersytecie Warszawskim. Stosunkowo łatwe okazało się jego zdaniem określenie stanu, który zastano, także można było dość szybko określić pożądany stan docelowy, jednak wytyczenie drogi przejścia od stanu obecnego do pożądanego wydawało się graniczyć z niemożliwością. Trzeba było działać szybko, zdecydowanie, mając świadomość dużego ryzyka porażki, kompletnego braku pewności czy wytyczona droga okaże się dobra, i jednocześnie pewność klęski, jeśli nie zrobi się nic.
Zarządzanie zmianą w edukacji wygląda podobnie jak w gospodarce, tylko chyba jeszcze trudniej o szybki i dobry efekt końcowy. Stan obecny i stan docelowy – ten pożądany – są znane, droga przejścia trudna do wytyczenia, potrzeba szybkiego działania oczywista, do tego szereg ograniczeń i blokad na drodze. Pani Anna Radziwiłł szła tą drogą ku lepszej jakości polskiej szkoły już bardzo wiele lat. Warto tu zauważyć także, że ci, którzy w 1989 roku – na początku przemian – poszli do przedszkola mają teraz 23-24 lata, czyli na ogół dopiero kończą edukację. Natomiast starsi startowali ze swoją edukacją jeszcze wcześniej, w zupełnie innej epoce. Edukacyjny „cykl produkcyjny” bardzo wolno przynosi owoce…
W swoim przemówieniu pan premier Tadeusz Mazowiecki wspominał szereg osób już nieżyjących, które pracowały w jego rządzie. Wymienił wówczas Annę Radziwiłł, co było szczególnie bliskie mojemu sercu. Następnego dnia Tomasz Lis prowadząc debatę z panem premierem na wstępie wymienił siedzących na widowni mojego męża i mnie, zaznaczając, że chyba jest obecnie element kontynuacji, nawet tak symbolicznie, w jednej rodzinie.
Pani Annie chciałabym w sposób szczególny zadedykować wszelkie swoje działania i ostatnie zmiany w edukacji, bo przecież od tamtego czasu, przez całe ostatnie 20 lat, do samego końca swojego życia, bardzo aktywnie działała na rzecz naszego systemu edukacji, w tym mądrej edukacji historycznej. Staram się często myśleć, jak oceniałaby nasze kolejne działania i wspominać, co mówiła, jak widziała różne istotne kwestie. To pomaga. Czuję się przede wszystkim, chyba w znacznie większym stopniu niż kontynuatorką działań mojego męża, kontynuatorką tego co zapoczątkowała w tym gmachu na Szucha pani Anna Radziwiłł 20 lat temu.
Wszystkich uczestników wzruszyło mocno rozdanie w Sejmie nagród laureatom konkursu Zdarzyło się 20 lat temu w Polsce… Myślę, że największą nagrodą dla uczestników konkursu była możliwość uczestniczenia od rana w uroczystościach w Sejmie. Wysłuchanie na żywo przemówień Bronisława Komorowskiego, Jerzego Buzka, Donalda Tuska i samego Tadeusza Mazowieckiego to naprawdę niezapomniane przeżycia. A potem jeszcze odebranie nagród z podpisem i uściskiem ręki pana Tadeusza… Niektórym laureatom towarzyszyli rodzice, nauczyciele, dyrektorzy szkół, a nawet wójtowie i posłowie z ich regionu. Nagroda okazała się istotna dla całych społeczności lokalnych, a nagrodzone dzieła młodych ludzi są naprawdę wspaniałe.
Szczególnie poruszyło mnie jeszcze kilka zdań z wypowiedzi Leszka Balcerowicza wygłoszonych w trakcie niedzielnej debaty na Uniwersytecie Warszawskim. Stosunkowo łatwe okazało się jego zdaniem określenie stanu, który zastano, także można było dość szybko określić pożądany stan docelowy, jednak wytyczenie drogi przejścia od stanu obecnego do pożądanego wydawało się graniczyć z niemożliwością. Trzeba było działać szybko, zdecydowanie, mając świadomość dużego ryzyka porażki, kompletnego braku pewności czy wytyczona droga okaże się dobra, i jednocześnie pewność klęski, jeśli nie zrobi się nic.
Zarządzanie zmianą w edukacji wygląda podobnie jak w gospodarce, tylko chyba jeszcze trudniej o szybki i dobry efekt końcowy. Stan obecny i stan docelowy – ten pożądany – są znane, droga przejścia trudna do wytyczenia, potrzeba szybkiego działania oczywista, do tego szereg ograniczeń i blokad na drodze. Pani Anna Radziwiłł szła tą drogą ku lepszej jakości polskiej szkoły już bardzo wiele lat. Warto tu zauważyć także, że ci, którzy w 1989 roku – na początku przemian – poszli do przedszkola mają teraz 23-24 lata, czyli na ogół dopiero kończą edukację. Natomiast starsi startowali ze swoją edukacją jeszcze wcześniej, w zupełnie innej epoce. Edukacyjny „cykl produkcyjny” bardzo wolno przynosi owoce…
6 września 2009
Programy przedszkolne
Nauczyciele przedszkoli niepokoili się czy poradzą sobie z przygotowaniem programów dostosowanych do nowej podstawy programowej. Obecnie otrzymali do analizy, wyboru, wzorowania się lub twórczej modyfikacji sześć programów, stanowiących plon konkursu. Konkursu przebiegającego z przygodami, gdyż pierwsza edycja nie przyniosła rozstrzygnięcia – nadesłano sporo niezłych programów, ale każdy nie spełniał któregoś ważnego warunku konkursu. Dopiero w drugiej edycji nadesłane programy okazały się spełniające w pełni założenia nowej podstawy programowej.
Fragment listu na ten temat:
…Jestem nauczycielką przedszkola i mam grupę dzieci sześcioletnich, którą prowadzę od samego początku. Zawsze staranie realizuję program i dobieram metody do możliwości dzieci, a ich możliwości są dużo większe niż przewiduje program. Skupię sie tylko na poznawaniu liter. W maluchach wprowadziłam czytanie globalne i dzieci rozpoznawały swoje imiona na wizytówkach już w pierwszym półroczu. W pięciolatkach ponad połowa grupy czytała proste wyrazy i wszystkie podpisywały swoim imieniem prace plastyczne. …Mam pytanie i propozycję czy nie warto by było jeszcze w tym roku zostawić po staremu naukę w zerówce, myślę że zadowolone byłyby dzieci, rodzice i oczywiście my nauczycielki. A rok ten pozwoliłby nam na przestawienie się na nową pracę w przedszkolu.
Z mojej odpowiedzi:
…Zachęcam się do zapoznania z plonem konkursu na programy przedszkolne oparte o nową podstawę programową… (może któryś szczególnie przypadnie Pani do gustu lub Panią zainspiruje), jak i do przeczytania wywiadu ze mną zamieszczonego w Polsce The Times – gdzie staram się powiedzieć, że dzieci w przedszkolu powinny się nauczyć bardzo wielu ważnych i potrzebnych w życiu rzeczy, że wcale nie pisanie jest tu najważniejsze. Trzeba przy tym pamiętać, że wszystkie pięciolatki mają w przedszkolach realizować te same programy co sześciolatki! Oczywiście, jeśli wszystkie wymagania programowe są w Pani grupie wobec wszystkich dzieci osiągnięte zawsze można uczyć więcej!
Pozdrawiam serdecznie i życzę satysfakcji z dobrych efektów edukacyjnych.
Z kolejnego listu:
…Dziękuję za odpowiedź, życzenia i informacje na temat nowych programów, na pewno skorzystam...
Liczę, że skorzysta nie tylko moja korespondentka, ale także całe tysiące nauczycieli przedszkoli. To na pewno dobre programy, każdy dostosowany do trochę innych realiów. Cieszę się, że już jest w czym wybierać.
Fragment listu na ten temat:
…Jestem nauczycielką przedszkola i mam grupę dzieci sześcioletnich, którą prowadzę od samego początku. Zawsze staranie realizuję program i dobieram metody do możliwości dzieci, a ich możliwości są dużo większe niż przewiduje program. Skupię sie tylko na poznawaniu liter. W maluchach wprowadziłam czytanie globalne i dzieci rozpoznawały swoje imiona na wizytówkach już w pierwszym półroczu. W pięciolatkach ponad połowa grupy czytała proste wyrazy i wszystkie podpisywały swoim imieniem prace plastyczne. …Mam pytanie i propozycję czy nie warto by było jeszcze w tym roku zostawić po staremu naukę w zerówce, myślę że zadowolone byłyby dzieci, rodzice i oczywiście my nauczycielki. A rok ten pozwoliłby nam na przestawienie się na nową pracę w przedszkolu.
Z mojej odpowiedzi:
…Zachęcam się do zapoznania z plonem konkursu na programy przedszkolne oparte o nową podstawę programową… (może któryś szczególnie przypadnie Pani do gustu lub Panią zainspiruje), jak i do przeczytania wywiadu ze mną zamieszczonego w Polsce The Times – gdzie staram się powiedzieć, że dzieci w przedszkolu powinny się nauczyć bardzo wielu ważnych i potrzebnych w życiu rzeczy, że wcale nie pisanie jest tu najważniejsze. Trzeba przy tym pamiętać, że wszystkie pięciolatki mają w przedszkolach realizować te same programy co sześciolatki! Oczywiście, jeśli wszystkie wymagania programowe są w Pani grupie wobec wszystkich dzieci osiągnięte zawsze można uczyć więcej!
Pozdrawiam serdecznie i życzę satysfakcji z dobrych efektów edukacyjnych.
Z kolejnego listu:
…Dziękuję za odpowiedź, życzenia i informacje na temat nowych programów, na pewno skorzystam...
Liczę, że skorzysta nie tylko moja korespondentka, ale także całe tysiące nauczycieli przedszkoli. To na pewno dobre programy, każdy dostosowany do trochę innych realiów. Cieszę się, że już jest w czym wybierać.